Czego szukasz

Zawsze chciałam pisać i zrealizowałam to marzenie – wywiad z Agnieszką Krawczyk

– Ten rok był wyjątkowy, bo upłynęło właśnie 10 lat od mojego debiutu w 2009 roku – opowiada Agnieszka Krawczyk, która w tym roku podarowała swoim czytelnikom mnóstwo okazji do czytania, w postaci kilku swoich książek. Ostatnia, wydana zupełnie niedawno powieść „Najmilszy prezent” stała się okazją do naszej rozmowy. Zapraszamy!

Agnieszko, lubisz dostawać prezenty, czy większą radość sprawia Ci ich dawanie?

Lubię dostawać prezenty, jak chyba każdy. Szczególnie niespodzianki, drobiazgi. Lubię też obdarowywać bliskich. Często kupuję różne rzeczy nie z myślą o konkretnej okazji na przykład świętach, czy urodzinach, ale tak po prostu – bo mam wrażenie, że ta rzecz się może komuś spodobać. To też są zazwyczaj jakieś drobnostki, ale – mam nadzieję – wywołujące uśmiech na twarzy obdarowanego.

Najmilszy prezent, który dostałaś?

Lubię przedmioty, które ktoś wykonał własnoręcznie. Stąd najmilszymi prezentami są trójwymiarowe obrazki od mojego syna. Odkąd pamiętam robił takie laurki, gdzie starannie wyklejał domki, czy drzewa, w taki sposób, aby powstała rozkładanka. Bardzo mi się zawsze podobały takie prace.

Mam też wiele zakładek do książek wykonanych przez moje Czytelniczki i przyznam, że szczególnie lubię takie prezenty. Należą do najwspanialszych pamiątek. A najmilszy prezent to zawsze jest dla mnie uśmiech i dobre słowo. Fajnie by było gdybyśmy się darzyli nimi jak najczęściej.

Właśnie mija miesiąc od premiery Twojej ostatniej powieści „Najmilszy prezent”. O czym jest Twoja najnowsza książka?

Tym razem zabieram moich czytelników na ulicę Wierzbową, do niewielkiego miasteczka Uroczyn. Mieszka tutaj kilka rodzin, a każda z nich ma jakiś problem, boryka się ze swoimi skomplikowanymi sprawami.

Sąsiedzi są różni – przyjaźni i bardziej oschli, dobrzy i źli – jak to w życiu bywa. Niektórzy się lubią, inni nie bardzo, są osoby uczynne i nałogowe plotkarki. Wśród nich mieszka główna bohaterka pani Flora Majewska, emerytowana bibliotekarka. Z każdym umie porozmawiać, wydaje się wszystko rozumieć. Nie wtrąca się w życie swoich sąsiadów, ale potrafi jednym słowem czy gestem wskazać drogę lub rozwiązanie, o ile ktoś zechce wysłuchać. To taki dobry, nienarzucający się innym duch tej okolicy.

Tylko że sama Flora jest już zmęczona i pragnie opuścić Wierzbową, chce się przenieść do domu seniora, gdzie ktoś się nią zaopiekuje i gdzie zyska odpoczynek od własnych trosk. Na pożegnanie postanawia napisać do wszystkich swoich sąsiadów listy, z jakimś przesłaniem, czasami jest to przestroga, a czasem zwykły przepis na ciekawą potrawę lub podziękowanie za przyjaźń. Jak zareagują mieszkańcy? Odpowiedź w „Najmilszym prezencie”.

Jak się czujesz, gdy wiesz, że wkrótce Twoja książka trafi w ręce czytelniczek, recenzentów? Czy czekasz niespokojnie na pierwsze recenzje?

O tak, choć już napisałam wiele książek, to zawsze trema jest taka sama. Bardzo zależy mi na tym, żeby książka trafiła do czytelników, żeby przyjęli ją jak swoją przyjaciółkę, znaleźli w niej coś dla siebie.

Lubię czytać recenzje, zarówno te przychylne (zawsze są miłe dla autora), jak i krytyczne, bo z nich mam szansę się dowiedzieć, co mogę w swoim pisaniu poprawić. Zależy mi na reakcjach moich czytelników, wtedy wiem, że książka „żyje”, wzbudza emocje. To chyba najważniejsze dla pisarza.

„Najmilszy prezent” Twoja (21? – proszę mnie poprawić :)) powieść. W tym roku na rynku pojawiły się już Twoje trzy książki – „Szczęście na wyciągnięcie ręki”, „Lato wśród wydm” , „Róża wiatrów” – to naprawdę dużo. Jak długo pracujesz nad powieścią i jak wygląda Twoja praca?

Dobrze, zaraz policzę. Zgadza się – wydałam 21 powieści i napisałam opowiadania do 9 tomów (są to zarówno opowiadania obyczajowe, jak i kryminalne), więc rzeczywiście jest tego sporo. Ten rok był wyjątkowy, bo upłynęło właśnie 10 lat od mojego debiutu w 2009 roku i chciałam to szczególnie uczcić.

Takim moim prezentem dla czytelników była mini seria „Przylądek wichrów”, czyli dwutomowy cykl „Lato wśród wydm” i „Róża wiatrów”. Bardzo chciałam umieścić akcję którejś z moich powieści nad morzem i właśnie w tym „jubileuszowym” roku się to udało. A co do pracy nad tekstem – planowanie zaczynam na długo zanim książkę zacznę pisać. Teraz na przykład opracowuje pomysły do powieści, które ukażą się prawdopodobnie za dwa lub trzy lata.

Zbieram materiały, robię plany fabuły, wymyślam wszystko. Bardzo lubię ten etap, kiedy z zarysu pomysłu rośnie powieść. Potem przystępuję do pisania. Stworzenie książki zabiera mi tutaj kilka miesięcy, a potem jeszcze ją poprawiam i opracowuję z redaktorem. Trudno więc powiedzieć, jak długo to trwa. Właściwie jest to proces, który bardzo rozciąga się w czasie.

Od pomysłu, poprzez zebranie materiału i zaplanowanie do efektu finalnego, który widzimy w księgarniach upływa kilka lat. Ja jestem dosyć dobrze zorganizowana, wszystko sobie ustalam, planuję i opracowuje harmonogram działań. Taki trochę ze mnie „literacki biurokrata”, który lubi mieć swoje działania pod kontrolą. Nie znaczy to, że nie ma u mnie miejsca na odrobinę szaleństwa.

Czasami modyfikuje konspekt, bo postaci lubią żyć swoim życiem i nierzadko wymykają się spod mej władzy, chcąc na przykład odegrać ważniejszą rolę niż im przeznaczyłam. Zgadzam się na to, bo bez niespodzianek tworzenie nie jest tak zabawne.

Aktorzy często nie lubią patrzeć na siebie na ekranie, nie każdy z nas lubi nawet słuchać siebie, swojego głosu. Czytasz swoje książki, masz faworytów? Czy nie wracasz do nich, bo np. „dzisiaj napisałabyś to inaczej”?

Rzadko czytam swoje książki, choć na przykład gdy przygotowujemy wznowienie, robię to chętnie. I oczywiście, myślę, że teraz napisałabym coś w inny sposób, ale to tylko refleksja. Dawniejsze książki są świadectwem tego jak pisałam kilka lat temu i takie powinny pozostać. Kiedyś przeczytałam jeden z moich kryminałów i powiem szczerze – podobał mi się praktycznie bez zastrzeżeń.

Uważam, że to dobrze, jeśli autor lubi swoje książki, bo jest szansa, że i czytelnicy także je polubią. A ta myśl, że coś by się dzisiaj napisało odmiennie, jest chyba dowodem na to, że warsztat wciąż się zmienia, ciągle się czegoś uczę, staram się udoskonalać swoje rzemiosło. Dobrze mieć sporo krytycznego podejścia do siebie i własnych prac, bo to pomaga wciąż się rozwijać, co w tym zawodzie jest bardzo ważne.

Powiedz, kim chciałaś być, gdy byłaś dzieckiem i kiedy zaczęła kiełkować myśl, że chcesz pisać książki?

Nie powiem tu nic zaskakującego, ale zawsze chciałam pisać i udało mi się zrealizować to marzenie. Dowodem jest sterta „powieści” z lat nastoletnich, przechowywana przez moich rodziców w rodzinnym domu. Wciąż nie mam odwagi ich przeczytać ponownie, a sądzę, że wiele bym się z nich o sobie dowiedziała. Muszę się kiedyś z tym zmierzyć.

Zniechęciłam się, gdy podejmując pierwszą próbę po latach, odkryłam na pierwszej stronie jakiegoś opowiadania trzy błędy ortograficzne. Mówię to żartem, ale rzeczywiście mam jakiś niepokój – jak ja wtedy pisałam? Może zbyt emocjonalnie? Naiwnie? Sama sobie wydam się śmieszna? No, ale kiedyś przeczytam te zeszyty i oczywiście dam znać, jak to wypadło 🙂

A jaka literatura Cię ukształtowała? Jakie książki lubiłaś czytać w dzieciństwie, młodości?

Zacznę od tego, że bardzo dużo czytałam. Kiedyś znalazłam zapiski ze swoich lektur, z czasów gdy chodziłam do szkoły średniej. Dzisiaj trudno mi uwierzyć, że byłam w stanie przeczytać tyle książek tygodniowo, i to tak zróżnicowanych: poezja, dramaty, powieści, klasyka. I nie były to lektury szkolne!

W dzieciństwie do moich ulubionych dzieł należał cykl o Mary Poppins i dwie powieści: „Tajemniczy ogród” i „Alicja w krainie czarów”. Myślę, że jakoś ukształtowały moją wrażliwość. Zwłaszcza „Tajemniczy ogród” wyzwolił we mnie upodobanie do obserwowania i opisywania przyrody. Zauważyłam, że widzę ją inaczej niż inni, w bardziej sensualny sposób, co zapewne jest związane ze zjawiskiem synestezji, które jest moim udziałem.

Synestezja jest to postrzeganie świata w taki sposób, że doznanie jednego zmysłu (np. wzroku), przekłada się na odbiór innego (słuchu, powonienia), i tak można na przykład widzieć w sposób barwny słowa, lub doświadczać dźwięków jako zapachów. Myślę, że synestezja bardzo ułatwia mi przekazywanie moim czytelnikom obrazu przyrody, zjawisk atmosferycznych i elementów krajobrazu w opisach.

A co dzisiaj lubisz czytać najbardziej?

Wciąż czytam poezję, lubię powieści, ale najwięcej chyba czytam biografii i wspomnień. Lubię książki o artystach, niebanalnych postaciach. Czytam też, dla rozrywki, kryminały. Ale moim ukochanym pisarzem od lat pozostaje John Irving, którego styl pisania nieodmiennie podziwiam.

Na koniec proszę, powiedz jeszcze co czeka Twoje czytelniczki w 2020 roku? Jakie masz plany, możesz uchylić rąbka tajemnicy?

Teraz pracuję nad drugim tomem „Ulicy Wierzbowej”, który ukaże się najprawdopodobniej wiosną. Potem mam w planach tom trzeci, no i będzie na pewno jeszcze jakaś niespodzianka, ale o tym na razie cicho sza!

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Ewa Moskalik Pieper

Zdjęcie: Julita Pająk

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się z innymi:
Redaktor portalu Mamo Pracuj. Prywatnie spełniona, pełnoetatowa mama dwóch wspaniałych synów i żona, starająca się znaleźć swój patent na work - life balance. Absolwentka UJ. Miłośniczka kina, muzyki i książek.
Chcę otrzymywać inspiracje, pomysły i sugestie jak pracować i nie zwariować.
Newsletter wysyłamy raz na 2 tygodnie