Logo Mamo Pracuj
Open menu
Pracuj

Znajdź wymarzoną pracę i pracodawcę.

Rozwijaj się

Pozwól się wesprzeć w rozwoju.

Inspiruj się

Sprawdź nasze propozycje dla Ciebie.

ZAINSPIRUJ SIĘ

Po urlopie macierzyńskim zostałam wirtualną asystentką – elastyczna i zdalna praca dla mamy – historia Joanny

  • Joanna Gotfryd
  • 12 kwietnia 2021
  • 13 MIN. CZYTANIA
Wirtualna asystentka zdalna praca dla mamy
Joanna Figiel-Polko wcześniej pracowała jako nauczycielka. Podczas urlopu macierzyńskiego zdecydowała się przebranżowić - została wirtualną asystentką. Pracuje z misją, elastycznie i tyle, ile chce i może. Czy to idealna praca dla mamy? Tak, pod warunkiem, że... sprawdź sama i przekonaj się, czy to także może być zawód dla Ciebie?

Wirtualna asystentka – zdalna praca dla mamy

Jeśli chcesz zdobyć nowy zawód, by móc pracować zdalnie – sprawdź szczegóły kursu:

Wirtualna Asystentka & Social Media Ninja

Podając kod mamopracuj dostaniesz 5% zniżki na kurs i równocześnie wesprzesz działania naszego portalu!

Najbliższa edycja startuje już wkrótce – zarezerwuj miejsce dla siebie!

Asiu, byłaś nauczycielką języka polskiego, a obecnie pracujesz jako wirtualna asystentka. Dlaczego postanowiłaś się przebranżowić?

Pracowałam w szkole 10 lat i zawód nauczyciela dawał mi wiele satysfakcji. Uwielbiam młodzież i choć pracowałam w specyficznym i wymagającym środowisku, czułam, że się spełniam. W to co robię, angażuję się zawsze na 100% i kiedy urodziłam pierwsze dziecko, powoli docierało do mnie, że nie mogę i nie chcę pracować zawsze w biegu, w pośpiechu i w ciągłym stresie.

To był też czas wielkich zmian w systemie edukacji, z którymi trudno było mi się pogodzić, bo sens pracy nauczyciela zagubił się między biurokracją a procedurami. W czasie drugiej ciąży zdecydowałam o zmianie zawodu. Chciałam zmiany, poczucia sprawczości, niezależności w decyzjach. Obawiałam się tylko, że trudno mi będzie gdzieś indziej realizować wewnętrzne poczucie misji, bo to zawsze mi towarzyszyło w pracy nauczyciela.

Skąd pomysł na przebranżowienie na wirtualną asystentkę?

Wcale nie miałam takiego pomysłu!

Nawet nie miałam pojęcia, że wirtualna asystentka to zawód, a nie chatbot na stronach internetowych.

Chciałam pracować jako programistka i postanowiłam się nauczyć Javy. Wybrałam bootcamp Java Developer w Future Collars.

Mimo że byłam świadoma, że to bardzo intensywny i wymagający kurs, podjęłam się i w każdej wolnej chwili siadałam do nauki. Niestety, przeliczyłam swoje możliwości i choć rodzina wspierała mnie bardzo, nie byłam w stanie nadążyć za grupą.

Pojawiły się problemy zdrowotne w drugiej ciąży i stres, że mi się nie uda. Postanowiłam odłożyć naukę na później, choć z dwójką dzieci nie umiałam sobie tego wyobrazić. Gdyby jednak nie okoliczności zewnętrzne, z pewnością kontynuowałabym naukę programowania.

Z pomocą przyszła Paulina z Future Collars, która opowiedziała mi o wirtualnej asystentce i zaproponowała, żebym spróbowała sił w tym zawodzie. To był strzał w dziesiątkę – potrzebowałam i tego pomysłu, motywacji i nowej możliwości.

Skoro to nie chatbot, to kim jest wirtualna asystentka?

Wirtualna asystentka lub asystent to ogólna nazwa dla osób, które wspierają właścicieli biznesów w codziennych obowiązkach. Te obowiązki mogą być bardzo różne i dotyczyć kwestii administracyjnych, obsługi klienta, marketingu, a nawet pomocy w sprawach prywatnych. Klienci potrzebują wsparcia na kilka godzin tygodniowo, ale nie chcą zatrudniać etatowego pracownika. Wszystko odbywa się zdalnie.

Freelancerzy tak działają od zawsze, nie jestem przekonana, czy to całkiem nowy zawód. Jedno jest pewne – przyspieszona cyfryzacja, przenoszenie biznesów do świata online i trendy na rynku powodują, że na usługi wirtualnej asystentki popyt nieustannie rośnie.

Wirtualna asystentka może specjalizować się w różnych zadaniach – uważam to za atut. Nie muszę znać się na wszystkim, nie muszę lubić wszystkich zadań, nie muszę pracować z kimś, z kim nie potrafię się porozumieć.

Poznaj jeszcze historię Eli Wolińskiej – Wirtualna Asystentka bez tajemnic!

Różne są też sposoby rozliczania za pracę. Ja rozliczam się za godzinę pracy, której czas dokładnie mierzę za pomocą specjalnego programu. Czasem wyceniam pracę na podstawie zadania, które muszę wykonać.

Jak można zostać wirtualną asystentką?

Opowiem, jak to było ze mną, bo sposobów jest wiele i na pewno każda zainteresowana tym zajęciem osoba znajdzie coś dla siebie. W Internecie jest sporo bezpłatnej wiedzy, grupy na Facebooku, blogi i artykuły na ten temat. Znajdujemy też mnóstwo e-booków, które mają różną wartość merytoryczną i ceny. Wiele wirtualnych asystentek chętnie udziela pomocy, inne oferują mentoring, kursy.

Ten ogrom wiedzy i możliwości to przekleństwo. Można na długie tygodnie zakopać się w sieci, pochłaniając wiedzę i odkładając decyzję, że to już czas na poszukiwanie klientów.

Mnie na szczęście to ominęło, bo wpadłam trochę znienacka na kurs, rozejrzałam się i wyszłam bardzo zadowolona, zaopatrzona w uporządkowaną wiedzę, z kontaktami i koleżankami po fachu, na których pomoc mogę liczyć.

Kurs jest intensywny, a kolejne moduły są różnorodne. Pozwala to na zapoznanie się pracą WA w różnych obszarach – od copywritingu, przez social media po budowanie własnej marki i tajniki freelancingu.

Sporo czasu mentorki poświęciły też na zasady współpracy z klientami – to ważne, bo można umieć wiele, ale trzeba jeszcze to pokazać i jakoś zacząć.

Na tej bazie budowałam swoją ofertę, zastanawiałam się, co mogę zaoferować klientom na już, a w czym się rozwinę i za jakiś czas będę mogła włączyć do swoich usług.

Ledwo skończyłam kurs, a już miałam na koncie pierwsze zlecenie.

Wystraszyłam się, że jednak rynek jest przesycony asystentkami, bo nagle zleceń było mniej. To był efekt lockdownu i widma kryzysu. Był też taki moment, że musiałam odmawiać potencjalnym klientom lub nie odpowiadać na ogłoszenia. Moce przerobowe z dziećmi na pokładzie kurczyły się szybko.

Przeczytaj również: Mama bliźniaków pracuje zdalnie – historia Agnieszki, wirtualnej asystentki.

Czy wirtualna asystentka to dobry zawód dla mamy?

Uważam, że dobry jak każdy inny z możliwością pracy zdalnej. Jednak praca z domu przy dzieciach to wyzwanie. Nie mogę sobie pozwolić na pełen etat, ale cenię sobie elastyczność i to, że mogę pracować w dowolnym czasie i miejscu. Mogę zdecydować, ile godzin miesięcznie jestem w stanie pracować i pod tym kątem szukać współpracy.

Łatwo jednak wpaść w pułapkę myślenia, że można pracować dla klienta między kaszką a spacerkiem. Nie można, a na pewno nie efektywnie. Gdybym nadal uczyła w szkole, obecnie zdalnie, miałabym podobne dylematy.

Katar przedszkolaka jest bezwzględny i atakuje bez ostrzeżenia. Ząbkowanie u półroczniaka też nie czeka, aż mama skończy większy projekt. Najgorzej jest, kiedy wydaje Ci się, że dzieci spokojnie się bawią, więc można zadzwonić i szybko coś ustalić. Zawsze, ale to zawsze tłem rozmowy są ryki i piski. Dlatego jeśli coś mogę załatwić wiadomością e-mail lub na komunikatorze, korzystam z tej możliwości.

Bywa też, że jedno dziecko w nocy się budzi i odsypia w dzień, ale to drugie śpi w nocy i cały dzień jest rześkie jak skowronek. Wtedy nie ma mowy o pracy – ani rano, ani w nocy… Najlepiej kiedy dzieci są zaopiekowane przez drugiego rodzica, babcię, nianię lub placówkę – nawet przez 3-4 godzin dziennie. Tak pracuje się najefektywniej.

Podsumowując – tak, wirtualna asysta to świetny zawód dla mamy, która nie planuje pracować 8 godzin dziennie w sztywnych godzinach, potrafi rozdzielić życie rodzinne od zawodowego i pogodzić się z tym, że praca zdalna to nie wakacje z laptopem pod plamą.

Jednak polecam, bo daje wiele satysfakcji, mnóstwo wiedzy i gwarantuje rozwój!

Jako asystentka dbasz o organizację spraw Twoich klientów, a jak wygląda organizacja u Ciebie w domu?

Nie lubię tego wytartego powiedzenia, że “wszystko jest kwestią organizacji”. Najbardziej misterny plan przy małych dzieciach częściej się nie udaje, niż udaje. Wolę już pogodzić się z tym, że plan to pewna możliwość.

Wykorzystuję każdy wolny czas na pracę i rozwój. Bardzo lubię ten “czas tylko dla mnie”, bo uwielbiam swoją pracę. Mam fantastycznych klientów, którzy znają moją sytuację osobistą i nadal chcą ze mną współpracować. Do deadlinów zawsze dodaję 1 dzień, nie biorę zleceń “na wczoraj”, daję znać, że czegoś nie zrobię – to kwestia szacunku do pracy i osób, z którymi współpracuję.

Oprócz dzieci w domu są jeszcze inne obowiązki – tymi dzielę się z mężem, który na równo ze mną gotuje, sprząta, zajmuje się dziećmi. Chyba od dwóch lat nie byłam na dużych zakupach spożywczych i wcale za tym nie tęsknię. Dziadkowie angażują się, jak tylko mogą. Mieszkamy daleko od nich, więc to pomoc okazjonalna, ale jestem za nią bardzo wdzięczna, a jeszcze bardziej za ich gotowość.

Czy masz jakieś rady, lifehacki na godzenie życia rodzinnego i zawodowego?

Mam! Przede wszystkim przestałam zauważać rozrzucone po całym mieszkaniu zabawki. Niby nic, ale zamiast się denerwować i zbierać je za każdym, czyli 100 razy dziennie, wolę w tym czasie pobawić się z dziećmi lub poczytać.

Mamy w mieszkaniu miejsce do pracy i choć to kuchnia, komputer nie stoi na stole do wspólnych posiłków i nie służy do rozrywki. Rozdzielam pracę i dom, jak tylko się da. Syn już nawet nie próbuje siadać na krzesło przy biurku, choć kusi, bo jest obrotowe. Mąż też czasem pracuje z domu, więc wtedy dzielimy się sprawiedliwie czasem na pracę i na opiekę nad maluchami, i zawsze wydzielamy czas na wspólne z dziećmi zabawy lub spacer. Inne sprawy mogą poczekać.

Mam świadomość, że nie zrobię więcej w czasie przeznaczonym na pracę. Wolę mieć mniej zleceń i zrobić je zgodnie z umową. Myślę, że za jakiś czas, kiedy będę miała nieco więcej czasu, to zaprocentuje.

Pomaga przedszkole, żłobek, opiekunka, doraźna pomoc innych. Lubię radzić sobie sama, ale teraz wiem, że męczenie się do upadłego nikomu nie służy. Jeśli potrzebuję, proszę o pomoc – męża, rodzinę, koleżankę. Mam przemiłą sąsiadkę, starszą panią, które bardzo lubi moje dzieci, a dzieci ją. Korzystam z jej pomocy w naprawdę awaryjnych sytuacjach, ale świadomość, że mogę zawsze zadzwonić, jest kojąca.

W obowiązkach zawodowych stawiam na komunikację i automatyzację pracy. Jeśli mogę coś uprościć, robię to. Staram się nie robić dwa razy tego samego. A jeśli nie jestem pewna, jakiego efektu oczekują moi klienci – pytam, bo to pozwala oszczędzić czas ich i mój.

Przeczytaj również: Wirtualna asystentka bez tajemnic – jak pracuje, co robi i czy chodzi na urlop?

Co daje Ci Twoja praca?

Wybór – mogę decydować, ile chcę pracować i z kim. Specjalizuję się w copywritingu z dwóch powodów: lubię to i mogę pracować w nocy albo wcześnie rano.

Poczucie niezależności – w czasie kursu Wirtualna Asystentka i Social Media Ninja okazało się, że mam wiele umiejętności, które mogę zaoferować klientom. Nie muszę robić czegoś, czego nie lubię. Chociaż mam doświadczenie w telefonicznej obsłudze klienta, nie lubię załatwiać spraw przez telefon.

Rozwój – chciałabym poszerzać sukcesywnie ofertę. Cieszę się, że mogę budować swoją markę osobistą w swoim tempie. Wiem, że wysiłek się zwróci.

Pierwszy urlop macierzyński wykorzystałam jako czas dla mojej rodziny, drugi – na rozwój. Wiedziałam, że jeśli nie zrobię czegoś przed narodzinami córki, po jej urodzeniu nie ruszę z pewnością. Byłam już trochę zmęczona stagnacją zawodową, brakowało mi kontaktów z ludźmi, zajęcia dla głowy innego niż opieka nad dziećmi.

Zawsze byłam bardzo aktywna zawodowo, działałam dodatkowo poza godzinami pracy i nie znosiłam bezczynności. Moja obecna praca pozwala mi łączyć wszystkie potrzeby – pracy, działania, wspierania innych i jednocześnie nie pozbawia mnie radości macierzyństwa. Jestem z dziećmi, uczestniczę w ich rozwoju, nic mnie nie omija.

Czy wcześniejsze doświadczenie nauczycielskie pomaga w pracy wirtualnej asystentki?

Zdecydowanie warto zacząć zmiany zawodowe od budowania nowego na tym, co już się ma i się wie. Jako nauczycielka spędzałam długie godziny na komunikacji, ciągle coś negocjowałam, sprzedawałam (wiedzę, umiejętności – wśród uczniów mało popularny towar), obsługiwałam klientów (uczniów, rodziców, załatwiałam kwestie urzędowe), a do tego tworzyłam, pisałam, koordynowałam, zarządzałam, organizowałam, weryfikowałam… To dokładnie to, co robię teraz!

Z jedną rzeczą długo się zmagałam – pokora wobec oczekiwań klientów. Nauczyciel, wiadomo, wie lepiej. A nauczyciel polonista nie dość, że wie lepiej, to jeszcze jest przywiązany do swojego stylu, przecinków i rozprawek. Nadal pracuję nad sobą, ale przecinków nie odpuszczam!

Mam też doświadczenie w obsłudze klienta i w organizacji eventów. Bardzo cenię sobie każdą praktykę i to, że mogłam się sprawdzić. Dzięki różnym doświadczeniom wiem, czego chcę i wiem, czego nie chcę.

Czy pamiętasz swojego pierwszego klienta?

Tak, to była cudowna współpraca z Karoliną, która wybrała moją ofertę. Zleciła mi korektę, redakcję i skład e-booka. Pamiętam, że miałam problemy z wyceną zlecenia i na obecne standardy pracowałam niemal za darmo, ale współpraca była sympatyczna, bezproblemowa, dla mnie rozwijająca. Zyskałam wiedzę i pewność, że jestem potrzebna.

A co z misją?

No właśnie! Wirtualna asysta pozwala decydować, z kim chcę pracować. Mam szczęście do klientów, dla których misja też jest ważna. Daje mi to poczucie, że robię coś ważnego dzięki tym, z którymi pracuję. Od pierwszego zlecenia pracuję z biznesami, które kierują się podobnymi wartościami do moich. Dzięki temu wierzę w to, co robię.

Przeczytaj również: Zostań wirtualną asystentką i pracuj z domu – nowy zawód w 8 tygodni!

Tego Ci życzę w takim razie – klientów z misją i spełnienia na polu zawodowym i osobistym. Dziękuję za rozmowę.

Jeśli chcesz zdobyć nowy zawód, by móc pracować zdalnie – sprawdź szczegóły kursu

Wirtualna Asystentka & Social Media Ninja


Podając kod mamopracuj dostaniesz 5% zniżki na kurs i równocześnie wesprzesz działania naszego portalu!

Najbliższa edycja startuje już wkrótce – zarezerwuj swoje miejsce już dzisiaj.

Zdjęcie: archiwum prywatne Joanny

Zobacz więcej

+3 tys. mam w newsletterze

© Mamopracuj 2024

Skip to content