ZAINSPIRUJ SIĘ
Czy obserwuje Pani teraz wśród swoich pacjentów jakieś efekty obecnej sytuacji na rynku: trudności emocjonalne, związane z problemami w pracy?
Obecnie prowadzone są różne badania, jak ta sytuacja wpływa na zdrowie psychiczne Polaków, ale nie znamy jeszcze ich efektów. To, co mogę powiedzieć z własnych obserwacji: zwiększyła się liczba pacjentów z objawami paniki, czyli z lękiem napadowym, pojawiły się też osoby, u których wcześniej nie było niepokojących objawów, a teraz pojawił się nasilony lęk o przyszłość, zamartwianie się, trudności z koncentracją, kłopoty ze snem. To oznaka zwiększonego stresu, związanego z niepewnością, ze zmianą. Większość moich pacjentów na ten moment zachowała pracę, ale część z nich faktycznie ma zmniejszoną liczbę godzin lub zredukowany etat.
Jak można wspierać osoby, które tracą pracę? Jak partner lub partnerka może pomóc w takiej sytuacji?
Wszystko zależy od tego jakie ludzie mają sposoby radzenia sobie z trudnościami, ze stresem. Taka sytuacja może rodzić ogromne napięcia w związku.
Warto zacząć od tego, by osoba, która ma stabilną sytuację, zastanowiła się jak reaguje, gdy wokół niej pojawia się niepokój i czy to, co się dzieje wtedy, służy relacji. Jeśli nie, to trzeba zastanowić się, co zrobić inaczej niż zwykle, jak zareagować nietypowo.
A co może nie służyć?
Na przykład: jeśli widzę, że ktoś chodzi przygnębiony, to mam tendencję do radzenia sobie z własnym niepokojem poprzez krzyk, zniecierpliwienie, pouczanie, pokazywanie, co dana osoba ma robić. To oczywiście nie służy, bo odbiorca nie chce ze mną rozmawiać, “wychodzi” z kontaktu. Pierwszym krokiem więc jest zastanowienie się, czy to, co ja robię, jest wspierające. Jeśli nie, to trzeba zastanowić się, co może pomóc.
Następnie słuchać i empatycznie wysłuchać. To bardzo ważne, by w tym momencie nie pojawiły się takie rodzaje komunikatów, które spowodują, że ta druga osoba nie zechce być przy nas. Mówię o sposobie prowadzenia rozmowy, gdzie krytykuję, oceniam, przerywam, moralizuję, ironizuję, wypominam.
Warto dać też znać, że słyszę – jestem w kontakcie. Patrzę na drugą osobę, nie robię w tym czasie nic innego. Nie zmywam, nie układam naczyń, siadam obok.
Przeczytaj także: Jak rozmawiać z dziećmi o koronawirusie?
A co robić jak dzieci są obok nas i cały dzień nie jesteśmy w stanie porozmawiać, bo nam po prostu nie dają takiej możliwości?
To nie jest rozmowa wtedy, gdy są przy nas dzieci. Ważne, żeby być tylko we dwoje. Nie nastawiajmy się jednak na to, że ta rozmowa może mieć duży ładunek emocjonalny. Jeśli my chcemy naprawdę wspierać, to raczej postarajmy się łagodnie, spokojnie i bez lęku być w tym momencie, kiedy druga strona mówi, krzyczy, płacze… Możemy nazywać to, co się dzieje: “Widzę, że jest Ci źle, że bardzo to przeżywasz.”, ale nie jest to ten moment, gdy dajemy rady i zapewniamy “Będzie dobrze, nie martw się.”. Druga strona prawdopodobnie nie oczekuje takiego zapewnienia, bo w tym momencie po prostu w to nie wierzy. Nasze słowa może traktować jako lekceważenie tego, co przeżywa. To ważny moment, by wytrzymać, być obok, pozwolić się wypłakać.
Często to nam jest bardzo trudno być obok osoby, która jest w silnych emocjach i wtedy mówimy “Nie płacz”. Nie dlatego, że chcemy ją pocieszyć – być może czujemy, że mamy taką intencję, ale też nie chcemy odczuwać dyskomfortu związanego z przeżywaniem emocji.
Czyli nie pocieszać?
To jest ten moment, by po prostu być. Na pewno same słowa takie jak “Będzie dobrze”, “Nie martw się” są barierą komunikacyjną na tym etapie i mogą być odbierane jako umniejszanie problemu. Zamiast tego można mówić “Jestem przy Tobie”, “Kocham Cię”, “Razem damy radę”, “Słyszę, że nie wierzysz, że znajdziesz pracę. Pozwól, że w tym momencie to ja będę wierzyć za Ciebie.”. To są komunikaty wspierające.
Przytulać czy nie przytulać?
Dobre pytanie. Znamy tę osobę, więc wiemy, jak ona reaguje. Niektórzy potrzebują płakać “w marynarkę” albo “na piersi”, a inni nie pozwalają się w takim momencie dotknąć. Czasami nawet potrzebują odejść i wypłakać się w samotności.
Co jeśli druga strona nie chce w ogóle z nami rozmawiać?
Jeżeli nie chce, a czujemy, że jest jej trudno, to zawsze możemy powiedzieć: “Widzę, że jest Ci ciężko.”, “Jestem tutaj”, “Wiesz, że możesz mi powiedzieć, jak będziesz gotowa/gotowy.”, „Jestem gotowa ci pomóc.”.
Są osoby, które bardzo potrzebują samotności i zamykają się w niej, ale potem niestety nie umieją z niej wyjść, wpadają w depresję. Kiedy wyczuć ten moment, że nie możemy już drugiej strony zostawiać samej?
Jeżeli to jest taka sytuacja, że wiemy, że partner lub partnerka płacze i potrzebuje chwilowo samotności, to dajemy mu tę przestrzeń, bo to jego wybór. Natomiast, jeśli od co najmniej dwóch tygodni nie chce rozmawiać, to oczywiście trzeba reagować – wciąż wspierając, dając sygnał, że jesteśmy obok, że czekamy i jesteśmy gotowi do pomocy. Jeśli to jest związek, oparty na zaufaniu, otwartości i miłości, to prędzej czy później ta rozmowa będzie możliwa.
Przeczytaj także: Czy zakładanie firmy w czasie pandemii to dobry pomysł?
Co robić dalej, gdy emocje partnera/partnerki opadną?
Jak emocje nie są już tak silne po obu stronach, można przejść już do kreowania rozwiązań. Pomysłów, co robić w tej sytuacji. Rozmowa o przyszłości jest też wsparciem. Warto ją “zorganizować”. Wyjść razem na spacer, zrobić dobrą kolację, po prostu pobyć ze sobą. To są ważne aspekty, które służą pielęgnacji związku, szczerości i otwartości. Szczególnie jak są dzieci.
Tutaj znowu istotne jest aktywne słuchanie – tym razem w kierunku potrzeb, jakie ma druga strona. Podkreślanie jej zasobów, w kontekście konkretnych doświadczeń np. “A pamiętasz, wtedy zrobiłeś to i to i pomogło. Udało Ci się.” Odwołujmy się do tego.
Przy kreowaniu rozwiązań warto powstrzymać się, jeśli mamy taką tendencję, od krytyki, oceniania, ironizowania, wydawania poleceń. Nawet wtedy, jeśli plany partnera czy partnerki mijają się z naszą wizją i trudno nam to zaakceptować. Jeżeli jednak ta wizja przyszłości jest bardzo rozbieżna od naszej, to nie zapominajmy o własnych potrzebach i mówmy, jak widzimy tę sytuację. Jeśli to odbywa się w spokojnej, rzeczowej rozmowie, to jest szansa, że się usłyszymy.
Ważne jest, by dać sobie czas, nie dopytywać “Czy już zadzwoniłeś?”, “Czy wysłałeś CV?”. Pozwolić drugiej stronie na osadzenie się w tej sytuacji, na rozejrzenie się wokół, pomyślenie. Jeśli nic się nie dzieje, a czas mija, można zapytać, w czym można pomóc.
Jak mogę sobie poradzić z własnym lękiem? Mąż traci pracę, a jego pensja jest jedynym źródłem utrzymania… Jestem przerażona… Jak nie przerzucić tego na bliską osobę?
Może się okazać, że nie jesteśmy po prostu w tym momencie właściwą osobą, by wspierać partnera. Ważne, by sobie to uświadomić i poszukać najpierw źródeł wsparcia dla siebie albo pomocy dla nas obojga na zewnątrz, wśród rodziny, przyjaciół, specjalistów. Nie możemy udawać przed sobą, że damy radę. Warto wtedy otwarcie porozmawiać o swoich emocjach i zobaczyć, czy rzeczywiście razem to się uda.
Zawsze pomocne też są techniki, związane z relaksacją, odprężeniem, umiarkowany wysiłek fizyczny.
Odpuszczanie innych wyzwań? To nie jest moment na szukanie nowych bodźców, które powodują stres? Wymaganie od siebie dużo jako matka, bicie rekordów czystości domu?
Tak. Chodzi o to, by obniżyć poziom lęku. Jak jest mniejszy, to jesteśmy w stanie zobaczyć dużo więcej, na przykład, że ta sytuacja coś zamyka, ale coś może otworzyć. A co, jeśli mąż zostanie w domu, a ja pójdę do pracy? Sugerowałabym danie sobie czasu na przemyślenie sytuacji, zrelaksowanie, zobaczenie nowych perspektyw. I wtedy oboje możemy być dla siebie wsparciem.
Przeczytaj także: Dbanie o siebie zaczyna się w głowie
Czy mogłaby Pani polecić jakąś technikę, zmniejszającą napięcie?
Jest takie ćwiczenie, które stosuję z moimi pacjentami, wykorzystuje ono technikę oddychania i wizualizacji. Ważne, by bardzo uważnie i dokładnie przeprowadzić to ćwiczenie i starać się naprawdę go “doświadczyć”, wręcz poczuć fizycznie.
- Jeśli pojawia się w Tobie silna emocja, zwizualizuj ją. Zastanów się, w którym miejscu w ciele ona jest, gdzie ją odczuwasz? Jeśli w paru miejscach, pomyśl, gdzie jest najbardziej intensywna. Może to być np. lęk – w klatce piersiowej.
- Zastanów się, jaki lęk ma kolor (np. czarny). Następnie wyobraź sobie, że Twój lęk, w każdym z miejsc, w których jest, składa się z jak najdrobniejszych cząsteczek. Zostań przez chwilę z tym wyobrażeniem.
- Weź spokojny, powolny oddech i wyobraź sobie, że powietrze łączy się z cząsteczkami czarnego lęku. Potem wolno je wydychaj – przez każdą komórkę skóry. Poczuj i zobacz, jak kolor, wraz z cząsteczkami, powoli znika.
- Zastanów się, którędy lęk wychodzi – może przez ręce albo stopy? A może przez głowę? Czy udało Ci się usunąć cały jego zapas? Jeśli nie, to zrób to ponownie.
- Cały czas wizualizuj sobie wydychanie cząsteczek, do momentu, gdy ciało będzie wolne od tego koloru, od tej emocji.
Ćwiczenie pozwala doznać ukojenia, wyciszyć emocje. To niezbędne, by otworzyć się na pracę z innymi perspektywami i z przyszłością.
Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała: Natalia Gozdowska
Zdjęcie: 123 rf