ZAINSPIRUJ SIĘ
#PoznajZespół Mamo Pracuj! Wywiad z Anią
- Agnieszka Wadecka
- 30 grudnia 2020
- 13 MIN. CZYTANIA
Witaj Aniu. Jak do tego doszło, że jesteś w zespole Mamo Pracuj i od jak dawna?
Jak się znalazłam w Fundacji? Hmm … to długa historia, więc postaram się ją skrócić. Przed Mamo Pracuj pracowałam w innej organizacji – ciekawe projekty, niesamowici ludzie, pełni zapału i energii. Praca była super, ale niestety na tamten moment, nie tak elastyczna/zdalna jak potrzebowałam tego i ja i moja rodzina. Wtedy też moja Córa weszła w apogeum swoich chorób i różnych rozwojowych wyzwań. Zdecydowałam się odejść z pracy – z jednej strony z bólem serca, a z drugiej strony z przekonaniem, że ta decyzja jest dobra dla mnie i moich najbliższych.
A jak to się stało, że jestem w Mamo Pracuj? Znałam z Asią i Agnieszką od pewnego czasu. Powiedzmy, że „dorywczo” miałam przejąć obszar pozyskiwania środków na realizację projektów społecznych. Najpierw, na moją prośbę, współpracowałam z Fundacją na podstawie umów cywilno – prawnych, aż w końcu Dziewczyny przeprowadziły ze mną poważną rozmowę: że już koniec tych zleceń, bierzemy Cię z całym dobrodziejstwem, 😉 a dajemy możliwość pracy zdalnej i dużą elastyczność. Dla mnie – po prostu raj! Ja dla równowagi życiowej potrzebuję działać.
Przeczytaj także: #PoznajZespół Mamo Pracuj! Wywiad ze Stasią
A co było wcześniej, jak widziałaś swoją przyszłość? Mam na myśli zarówno te dziecięce marzenia „kim będę jak dorosnę”, jak i plan studentki na swoją zawodową ścieżkę.
Takie najwcześniejsze wspomnienie jakie mam, jest związane z tym, że chciałam zostać lekarką, ale miałaby to być specyficzna specjalizacja mianowicie: patologia i szukanie przyczyn chorób. Natomiast studia wybrałam bardzo świadomie i naprawdę myślałam, że po nich zrealizuję swoje marzenie, czyli będę wspierać kobiety w zakładach karnych oraz te wychodzące na wolność, w ponownej socjalizacji.
Życie zweryfikowało moje plany bardzo szybko. I tak pierwsza z moich poważnych prac była związana z administracją publiczną, kolejna z prywatnym sektorem, szkoleniami, działaniami rekrutacyjnymi. A później wsiąknęłam w świat organizacji pozarządowych. Już na żywym organizmie doświadczałam tego, że NGOs NGOsowi nierówny. Natomiast z perspektywy czasu widzę, że bardzo zależało mi na tym, żeby robić zawodowo coś, co ma dla mnie sens. Chyba po prostu „byłam skazana” na Mamo Pracuj. 😉
Mamo Pracuj ma 9 lat, wiele się dzieje, ale jest coś co chciałabyś by się zadziało w Mamo Pracuj? O co byś je wzbogaciła?
To prawda, wiele się u nas dzieje u nas. Czasami zastanawiam się, czy to w ogóle na zewnątrz widać. A czasami z kolei, mam poczucie, że wyskakujemy z przysłowiowej lodówki. Pamiętam, kiedy zaczęłam pracę w Fundacji Asia Gotfryd powiedziała, że zazwyczaj dużo się dzieje, ale wakacje to taki czas wyhamowania. Ja powiem tak, że jeszcze tego okresu spokoju nie udało mi się doświadczyć. ;). Ale to dobrze, to pokazuje, że po pierwsze nasze działania są potrzebne, a po drugie mają sens.
Wspieramy mamy, rodziców, kobiety, ale też pracodawców – co czasami umyka niektórym osobom. Zmieniamy rynek pracy w Polsce i nie ma w tym cienia przesady. Współpracujemy ze wspaniałymi firmami, a tworzą je ludzie otwarci na zmiany i potrzeby rodziców na rynku pracy.
W 2021 będziemy realizować kilka nowych i ciekawych projektów. Na jeden z nich czekam z niecierpliwością, ale o tym jeszcze … ciii. Myślę, że znów namieszamy na rodzimym rynku pracy i bardzo mnie to cieszy. 🙂
Zobacz też: To Ty decydujesz o swoim rozwoju – zmień branżę z Akamai Technical Academy!
Od niedawna pojawił się w Mamo Pracuj dość przejrzysty podział na zespoły, powiesz naszym czytelniczkom z kim z zespołu najczęściej pracujesz? I czy jest to wesoła współpraca? 😉
Ja w sumie od początku działań w Mamo Pracuj najściślej współpracowałam z Agnieszką Czmyr – Kaczanowską, czy to przy konkursach i projektach społecznych, czy później, przy kampaniach employer brandingowych i rekrutacyjnych dla różnych firm. Natomiast realizacja projektów społecznych ma to do siebie, że czuwają nad nimi małe zespoły projektowe. I tak działam ściśle zarówno z Asią Gotfryd, jak i przy projektach Odważ się mamo! współpracowałam ze Stasią Serwińską.
Nie oznacza to, że nie działam z Ewą Moskalik – Pieper – redaktorką portalu, czy z Agnieszką Kumorek, Klaudią Urban czy z Tobą Agnieszko. Wygląda to zazwyczaj tak, że proszę Was o pomoc przy różnych działaniach. 🙂 Mamy też grupę dziewczyn, które mniej lub bardziej regularnie współpracują z nami przy okazji programów mentoringowych czy projektów międzynarodowych.
Cieszę się, że mamy już jasny podział na zespoły. On był, ale mniej formalnie. Moja intuicja jednak mi podpowiada, że mogą tu jeszcze zajść pewne zmiany.
Przepis na sukces, jak łączyć pracę i macierzyństwo, czyli ten owiany sławą Work-Life-Balance, jak to u Ciebie wygląda? Czy to w ogóle jest możliwe?
O wiele bliżej mi do work – life blending czy też work – life integration niż work – life balance. Ten ostatni często jest rozumiany jako 8h pracy – 8h dla rodziny/rozwoju – 8h na spanie. Moim zdaniem to tak nie działa, a już na pewno nie sprawdza się u rodziców. Bardzo lubię planowanie, ale macierzyństwo nauczyło mnie elastyczności (rodzicielski agile) i odpuszczania, odpuszczania, odpuszczania, i raz jeszcze odpuszczania. Brudne okna nie robią na mnie wrażenia, nie pamiętam kiedy prasowałam, gotowanie i tzw. codzienne ogarnianie domu mam z mężem dopracowane tak, że wiele rzeczy „samo się robi”.
Podział obowiązków jest kluczowy do zachowania jako takiej równowagi rodzinnej, zawodowej, emocjonalnej i społecznej. Ten podział, moim zdaniem, nie oznacza jednak, że wszystko dzielimy 50%-50%. Czasem jest tak, że ja biorę 70% obowiązków na siebie, a potem jest na odwrót. To wszystko zależy od tego w jakim momencie życia, czy nawet tygodnia jesteśmy. Jak ja mam zajęcia na uczelni czy szkolenia, to mąż bierze na siebie więcej. Jak on przygotowuje się do specjalistycznych egzaminów, to ja przejmuję zadania.
Tak jak wspominałam wcześniej, wiele planów było weryfikowane przez zdrowie, a raczej choroby mojej Córy. Były takie miesiące, gdy co chwilę jeździliśmy nocą do szpitala lub na nocną opiekę. To w sumie trwało ponad 4 lata, zatem elastyczność to było nasze drugie imię. I nie ukrywam, że właśnie ta elastyczność, którą znalazłam w Mamo Pracuj i duże zrozumienie, pozwoliło mi na bycie aktywną zawodowo.
No to pozostając w temacie przepisów, zapytam o Twój przepis na odpoczynek. Jak relaksuje się Ania?
Najszybciej, najlepiej i najefektywniej ładuję swoje baterie nad morzem. I to nad naszym Bałtykiem. Uważam, że to jakiś błąd lub chichot losu, że ja urodziłam się na południu, ponieważ moje serce mocniej bije na Kaszubach. Na szczęście mój Mąż i Córa też pokochali morze całym sercem, więc myślę, że spełnimy swoje marzenie dotyczące przeprowadzki. Po prostu jeszcze trochę będę ćwiczyła swoją cierpliwość. 😉
Natomiast tak na co dzień, relaksują mnie dłuuugie spacery, taniec – wygłupianiec z Córą i książki – nawet jak stos tych do przeczytania robi się coraz większy. Lubię jogę, ale ćwiczę ją po swojemu i często zapominam o oddechu. 🙂 Natomiast w tym pandemicznym czasie ratują mnie seriale, chociaż zdarza się, że jedyne co pamiętam to napisy początkowe. Marzy mi się wypad na kawę bez maseczki, ale za to z przyjaciółmi. Głęboko wierzę, że to kwestia czasu i naszej samodyscypliny.
Ponoć muzyka łagodzi obyczaje, co zatem słychać w Twoich słuchawkach? A może zamiast muzyki wolisz podcasty?
Ja jestem muzycznym dinozaurem. Uwielbiam całą sobą Depeche Mode. Pamiętam jak odkryłam ich w czasie mojego nastoletniego, mocno metalowego okresu muzycznego i tak jak miłość do cięższej muzyki nieco przybladła, tak do DM nie. I jeszcze Queen, David Bowie, Iggy Pop, Pearl Jam, często utwory orkiestr symfonicznych – tego słucham. Tym ostatnim, czyli orkiestrami, zaraził mnie Mąż (on sam gra na trąbce). Słuchamy klasyki lub różnych eksperymentów symfoniczno – rockowych, jak ja to nazywam. Mamy kilka „swoich” utworów Arethy Franklin, Moloko czy Elvisa Presleya, które są dla nas ważne. Z tych bardziej współczesnych nut, to niestety nie mam ulubionych, ale nie uciekam z krzykiem nawet od muzyki z dobrego radia.
Bardzo lubię słuchać też ciekawych rozmów czy monologów TEDexowych. Polecam – można dowiedzieć się interesujących rzeczy, a jednocześnie poćwiczyć język angielski.
Aniu, z tego co wiem Twoja córka jest fanką Gwiezdnych Wojena, a konkretnie samego Dartha Vadera. W dzieciństwie zakochałam się w tych filmach i miłość do tego universum trwa do dziś. Czy macie taki rodzinny fanclub, czy to tylko Tosiowe zainteresowania? Skąd to się wzięło? 🙂
Skąd ten zachwyt Star Wars? Przyznam szczerze, że nie pamiętam jak to się zaczęło. Córa miała skończone trzy lata i zaczęła mówić składnią podobną do Mistrza Yody. W przedszkolu dzieci czasem wspominały o Star Wars, Tosia dopytywała co to. Chyba tak naturalnie pojawiły się u nas w domu książeczki dla dzieci i komiksy związane z Gwiezdnymi Wojnami.
Natomiast do tej pory, a teraz ma siedem lat, nie obejrzała filmów. Uważam, że to zdecydowanie za wcześnie. Pomimo tego, że filmy niosą ze sobą duży ładunek komizmu (tu się pewnie narażę kilku osobom ;)), to jednak są też tam sceny bitew i agresja. Ma jeszcze na to czas. Wracając do sedna – na samym początku to właśnie Yoda królował w życiu Tosi. Dostała zabawkę, z którą jeszcze do niedawna zasypiała i latarkę w kształcie Mistrza, wszędzie ją ze sobą zabierała. Przez jakiś czas jedna z Babć miała ksywkę Lord Vader (ma czarne włosy i lubi ubierać się na czarno).
Później Darth Vadder zdetronizował Yodę, ponieważ jak to kiedyś ujęła moja Córa – Vadera nikt nie lubi, ponieważ jest zły, a tak naprawdę jest samotny i trudno mu się z kimś zaprzyjaźnić (podobnie mówiła o Buce z Muninków). Zatem ona się z nim zaprzyjaźni. I tak już Darth Vader jest częścią naszej rodziny. 😉
Pandemia (nie mówiąc tu o jej najgorszych aspektach) mocno pomieszała w naszych życiach, odmieniła codzienność, ale szukając pozytywów, jakie miłe wspomnienia zostaną Ci z tego okresu?
Pamiętam, jak po kilku dniach, czy paru tygodniach zamknięcia, moja Córa powiedziała, że spełniło się jej marzenie. Chodziło jej o to, że wszyscy byliśmy cały czas razem. Teraz już o tym nie wspomina. 😉 Myślę, że coraz trudniej dzieciom przyzwyczaić się do izolacji (mniejszej lub większej) i pewnie wyzwaniem będzie powrót do względnej normalności, jeśli szkoły zostaną otwarte. Natomiast rzeczywiście doceniłam ten czas rodzinny. Pierwszy raz spędziliśmy Święta Wielkanocne bez dziadków i bliskich, wzbogaciliśmy się o nowe planszówki, przycichły infekcje dziecięce. Za nami też Boże Narodzenie w takim samym, kameralnym gronie.
A zawodowo? Zawodowo w pandemii dużo dobrego się zadziało – chociaż wiem, że to może brzmieć dziwnie. Po pierwsze cały projekt „Odważ się mamo – program mentoringowy” został przeniesiony do sfery online, co było dużym wyzwaniem. Mentorki, Mentorzy wraz z Mentees pracowali zdalnie i wszyscy mamy duże sukcesy. Śmiem twierdzić, że to jeszcze nie ostatnie zdanie. Zrobiłyśmy też dużo innych ważnych i wspierających rzeczy, takich jak warsztaty czy szkolenia online dla mam, rodziców i pracodawców. Powstało kilkadziesiąt tekstów, które cały czas są dostępne na portalu. Pracowałyśmy więcej i jako Zespół sprawdziłyśmy się w sytuacji kryzysowej, trudnej też osobiście i rodzinnie dla nas. Myślę, że to było bardzo ważne.
Przeczytaj: Muzyką w pandemię! Jak zadbać o emocje swojej rodziny na co dzień i w święta?
Wyjawisz nam jakąś mało znaną informację o sobie? Może być coś zabawnego z dzieciństwa, szalona historia z czasów liceum albo może jakiś szokujący szczegół z życia. 😉
Jestem introwertyczką i szaleństwo nie leży w mojej naturze. Może wystarczy to, że w czasach wczesnej młodości ogoliłam głowę prawie na łyso. To się nada? 😉 Albo to, że w sumie po miesiącu bycia parą, zdecydowaliśmy się na ślub z moim (teraz już od 8 lat 😉 ) Mężem? Ale nie, nie wzięliśmy go tak od razu, żeby nie było. 😉
Na koniec pytanie z serii “co by było gdyby”. Co by było gdyby Mamo Pracuj nie powstało, jak myślisz, czym byś się dziś zajmowała?
Jestem przekonana, że tym co teraz, czyli wspieraniem, pomaganiem, po prostu byciem blisko. Być może nie dotyczyłoby to kobiet, mam powracających na rynek pracy czy pracodawców. Może na pierwszy plan wysunęłyby się ponownie osoby przewlekle chore? W czasie pandemii, ze względu na obostrzenia znacznie trudniej wspierać mi osoby chore onkologicznie, tym bardziej, że ostatnio działałam głównie społecznie w tym zakresie. A może, gdyby nie Mamo Pracuj, to zrobiłabym coś szalonego? Na przykład razem z rodziną przeprowadziłabym się na Karaiby i w końcu nauczyłabym się surfować. Albo uczyłabym się tanga w Argentynie? Lub w Antwerpii podszkoliłabym swój język francuski i otworzyłabym maleńką kawiarnię z pyszną kawą?
PS. A tak naprawdę Mamo Pracuj mi w tych marzeniach totalnie nie przeszkadza, ponieważ z każdego miejsca na świecie można pracować zdalnie. 😉
Bardzo Ci dziękuję za odpowiedzi 🙂
Zdjęcia: archiwum prywatne Ani