Dzień z życia matki
Zacznę od faktów: doba ma 24 h; snu potrzebuję minimum 7 h (choć oczywiście rzadko mi się udaje). A dalej: jeśli to tzw. zwyczajny dzień (nikt nie choruje, nie ma innej awarii i nigdzie nie wyjeżdżam, po prawdzie bywa rzadko, ale nie bądźmy drobiazgowi) pracuję 6 h. 2 h spędzam w samochodzie odwożąc i odbierając dzieci ze szkoły/przedszkola + szybkie zakupy. Czasem dodatkowe 2 h na zajęcia dodatkowe. Od samego myślenia o tym czuję się zmęczona 😉
No ale jak spędzić pozostały czas i nie zwariować? Znaleźć czas na zabawę z dziećmi, gotowanie, ogarnianie domu (choćby na tyle aby nie zabić się na klockach)? No i jak nie zapomnieć o tysiącu spraw typu: umów wizytę u lekarza, kup jedzenie dla kota, zadzwoń do wodociągów i podaj stan licznika, oddaj Gosi za kawę, zapłać za zajęcia Zosi etc., których lista nigdy się nie kończy?
Podziel się
Zanim będzie o planowaniu, mała dygresja.
„Podziel się” – łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, ale próbuję. Sporo podziału na linii mąż – żona, mamy już za sobą i dajemy radę. Ale mam też wbudowany mechanizm większego brania na siebie – skąd to? Nie wiem. Więc czasem muszę przypomnieć sobie:
Halo, nie wszystko musisz zrobić sama kobieto!
Mąż, dzieci – oni też potrafią załatwiać różne sprawy. A teraz do sedna.
Planuj
Różni mądrzy ludzie mówią, że planowanie jest kluczem do sukcesu. I coś w tym jest! Lubię słuchać innych (co nie oznacza, że się do tego stosuję ;-)) i już wiem, że aby cieszyć się czasem i nie mieć nieustannego poczucia, że „nie ogarniam”, muszę planować. Nie ma innego sposobu.
I nie chodzi tutaj o pełną kontrolę nad życiem, i brak spontaniczności – spokojnie, dzieci gwarantują moc atrakcji ;-), ale o to, że jeśli czegoś nie zapiszę to szanse, że zrobię maleją, a jak nie zrobię to mam wyrzuty sumienia… no i nadal nie jest zrobione… Znasz to?
Słyszałaś kiedyś o tym, że warto oglądać każdą złotówkę?
Niedawno odkryłam, że to samo dotyczy czasu. Zaczęłam się przyglądać każdej swojej godzinie, aby świadomiej i lepiej wykorzystywać każdą z nich. Nie, nie zwariowałam. Nie chodzę i nie zapisuję sobie każdej minuty, ale kiedy wiem co chcę zrobić nie daję się łatwo porwać Facebookowi czy głupiemu przerzucaniu stron w sieci. Działam a potem siedzę i cieszę się czasem, którego nie straciłam na chaotycznym działaniu.
Od porad życiowych można oszaleć
Racja. Sposobów na planowanie jest mnóstwo. Poradników, blogów, życia nie starczy aby to wszystko przeczytać. Wybacz, że trochę się tutaj „powymądrzam”. Ale sama wiesz, że od czytania wcale czasu nie przybędzie. Trzeba zacząć działać. Więc zaczęłam.
Zatem od czego zacząć?
Ja zaczęłam od zeszytu. Ale możesz wziąć też pustą kartkę, kupić najzwyklejszy kalendarz. Wystarczą na początek. Jeśli jednak uznasz, że potrzebujesz pomocy w planowaniu. Albo, że planowanie trzeba sobie jakoś umilić, to możesz skorzystać z pomocy tych, którzy przeszli tą drogę przed Tobą. No bo czemu nie?
Szukając wiedzy o planowaniu poznałam rzeszę niesamowitych kobiet (i nie tylko;-)), które tworzą autorskie planery i kalendarze pomagające lepiej zorganizować swój czas. Chcesz je zobaczyć? Kliknij tutaj >
Dlaczego lubię planować?
- Mam szansę zrobić to, co jest konieczne, albo choćby część…
- Wiem, co jeszcze mi zostało, no i jakie nowe zadania się pojawiły… I to nie ja pamiętam ale kartka – za mnie.
- Nie tracę czasu na gorączkowe przypominanie sobie „co ja to miałam zrobić?” i mam wolniejszą głowę.
- Nie tracę energii na wyrzuty sumienia, ba nawet cieszę się jak dobrze to sobie zaplanowałam 😉
- Zyskałam poczucie kontroli nad menażerią rodzinną i milionem „todosów”.
- Dzięki planowaniu i realizacji zadań (uwielbiam skreślać zrobione zadania) zyskałam ekstra czas, który wykorzystuję tak jak chcę.
- I wcale nie straciłam nic ze swojej spontaniczności, o nie! Tylko teraz mam na nią przyzwolenie dla samej siebie.
Spróbujesz? A może masz swoje niezawodne sposoby?
Daj mi znać.
Zdjęcie: 123.rf