Był 19 grudnia.
Wstałyśmy rano, zjadłyśmy śniadanie, rozpaliłyśmy w kominku, włączyłyśmy muzykę jak zawsze i gdy moja córka już rozpoczęła zabawę postanowiłam wyjść wypuścić psy.
Wyszłam w bluzie jak zwykle, bez kluczy, telefonu, bo po co, za 10 sekund jestem z powrotem.
Wracam, łapię za klamkę i odbijam się barkiem od ZAMKNIĘTYCH drzwi!
W pierwszej chwili myślę sobie, że się zacięły, no bo to niemożliwe, bo przecież ich nie zamykałam.
Próbuję jeszcze raz, efekt – taki sam.
Czuje jak robi mi się gorąco.
Za drzwiami w szybce odbija się moja wówczas 2- letnia córka z uśmiechem na ustach.
Informuje mnie grzecznie i bardzo spokojnie, że ona zamknęła drzwi!!!!!!
Dla mnie szok! Proszę aby otworzyła tak samo jak zamknęła. I tutaj mój błąd – „tak samo” dla mojej córki znaczy kręcić dalej w tą stronę w którą kręciła 🙂 Zamyka na dobre, na dwa razy.
Próbuję przede wszystkim nie panikować, bo wiem, że to się może źle skończyć.
Szczęście w nieszczęściu, że wiem, iż w ogrodzie kręci się nasz „pan złota rączka”.
Biegnę do niego w pierwszej chwili po pomoc. A dwa, to z nadzieją, że ma telefon z pewnością.
Drzwi próbujemy otworzyć mega cieniutkimi śruboręcikami, niestety N zamknęła na amen.
Obchodzimy dom w nadziei, że gdzieś jest rozszczelnione okno. Nie jest, bo przecież jest grudzień i jest zimno, a poza tym jest 9 rano więc nie zdążyłam jeszcze nic rozszczelnić…
Przeszukuję auto w nadziei odnalezienia kluczy zapasowych (są zawsze kiedy ich nie potrzebuję), jaksą potrzebne, to ich nie ma.
Pozostaje jedyne wyjście – telefon do M, który jest w pracy 80 km od domu.
Dzwonimy. M mówi, że dobry żart wymyśliliśmy. Mówimy, że to nie żart! Ma przyjeżdzać jak najszybciej. Do dziś nawet nie chcę wiedzieć ile przepisów drogowych złamał pędząc do domu z kluczami…
Tymczasem moja córka siedzi sobie w salonie na dywanie i bawi się w najlepsze. Zupełnie nieprzejęta sytuacją. Obok leżą kotki, gra muzyka, brzuszek pełny… cóż więc chcieć? A mama?
Przecież widzi, że stoi na tarasie i się uśmiecha, więc wszystko musi być w porządku.
Nie wiem ile trwał przyjazd M, ale wiem jedno, to były najdłuższe minuty w moim życiu.
Po otwarciu drzwi moja córka się tylko uśmiechnęła i potwierdziła fakt, że tak zamknęła drzwi 🙂
Dziś gdy tylko na sekundę wychodzę z domu w ręku mam obowiązkowo klucze i telefon.
Gdyby mi ktoś opowiedział podobną historię to stwierdziłabym, że to niemożliwe.
A jednak, nawet nie mamy pojęcia do czego są zdolne nasze dzieci… 🙂