ZAINSPIRUJ SIĘ
To nie jest moja jedyna rola
Moment, w którym kobieta zostaje matką, diametralnie zmienia rzeczywistość. Na początku miłość do maleństwa i ten upragniony stan „bycia matką” jest wszystkim czego w danej chwili potrzebuje. Jednak jak wszystko, to również przemija. Nadchodzi wówczas moment, w którym ta sama matka chce więcej. Choć kocha swoje życie z bobasem, kocha swojego bobasa – czuje, że to nie jest jej jedyna rola.
Jednak w tym czasie, błogiego, ale jakże angażującego macierzyństwa, pewność siebie stopniowo maleje, kurczy się, aż w końcu znika. W jej miejsce pojawiają się wątpliwości: czy potrafię robić jeszcze coś innego niż opieka nad dzieckiem? Czy ja się do czegokolwiek jeszcze nadaje? Bo przecież, na pewno z łatwością, każdy mnie przejrzy i zobaczy, że tak naprawdę, to w mojej głowie jest pustka i odbijające się od ścianek „gu-gu”, „ga-ga”. I choć brzmi to teraz komicznie, dokładnie tak miałam.
Gładkie lądowanie
Mój powrót do pracy po urlopie macierzyńskim, a nawet odrobinę przed jego końcem, odbył się niedawno, kilka miesięcy temu. Nie wiem, czy mogłabym sobie wyobrazić gładsze lądowanie. Od pracodawczyń dostałam ogromną elastyczność i duży kredyt zaufania. I choć moje początki to zaledwie kilka godzin tygodniowo, nie było to łatwe zadanie. Nagle musiałam porzucić tryb, który dobrze znałam, który mi służył przez ostatnie 12 miesięcy. Od tego momentu musiałam lepiej planować i organizować dzień nie tylko swój, ale i wszystkich domowników.
Pierwsze dwa miesiące były ciężkie, byłam ciągle w biegu, ciągle zestresowana. Siadając przed laptopem (pracuję zdalnie), co rusz myślałam o dzieciach, co robią, czy nie płaczą, czy może nie są głodne. Potrzebowałam naprawdę dobrej chwili na odcięcie się od trybu „matka” i przełączenie na tryb „pracowniczka”.
Praca daje wytchnienie
Z czasem zrobiło się lżej, szczególnie w mojej głowie, Praca stała się nie tylko chwilą wytchnienia (bo i tym jest), ale też możliwością rozwoju, uczenia się i odkrywania swoich pasji. Mój zespół lubi popychać mnie do działań, po które nie miałabym odwagi sama sięgnąć…
Wierzą we mnie bardziej niż ja sama w siebie. Dzięki temu, małymi kroczkami buduje pewność siebie, którą tak łatwo utracić „siedząc w domu”. Myślę, jak ważne jest miejsce i ludzie, w którym przyjdzie nam pracować. Ile możemy dzięki temu czerpać, ale też dawać. Czując, że za każdym stawianym wyzwaniem stoją inni, gotowi, w razie potrzeby, dmuchać w nasze skrzydła. Wiem, że nie każda matka ma taką możliwość. Dlatego tym bardziej to doceniam.
Felieton Mamy: Stawiam na rozwój i dmuchanie w skrzydła
Zdjęcie: Magda Trebert