ZAINSPIRUJ SIĘ
Żyję z pasją, jestem mamą z Zawoi
- Redakcja portalu Mamo Pracuj
- 7 marca 2014
- 7 MIN. CZYTANIA
Lidka od 11 lat mieszka z Zawoi. Jest mamą trójki dzieci i od 3 lat prowadzi własną firmę. Chociaż miejsce, w którym mieszka jest bardzo piękne, to o dobrą, stabilną pracę tutaj niełatwo. Ale kiedy nie ma z czego wybierać wśród ofert pracy, do drzwi puka pasja do szycia patchworków...
Lidko, jesteś biznes mamą z Zawoi, jak się tutaj znalazłaś?
Mieszkam w Zawoi od 11 lat, przeniosłam się tutaj z Łodzi. Zakochałam się w Góralu i wyszłam za Niego. Pamiętam jak jechałam samochodem z moim Tatą do Zawoi 15 sierpnia 2003, a w bagażniku zamiast sukni ślubnej (30 sierpnia miał się odbyć mój ślub) wiozłam cykliniarkę do podłóg, bo chciałam zrobić remont (śmiech). Na marginesie – suknię dowiozła mi moja rodzina dzień przed ślubem…
Czym zajmowałaś się przed urodzeniem dzieci?
Na początku było trudno, w Łodzi czas płynął szybko, a tu, hm… jakby nagle stanął. Zawsze byłam osobą aktywną, ale co robić w takim pięknym miejscu jak Zawoja? Potem wszystko potoczyło się szybko, ślub, praca w pensjonacie i pierwsze dziecko.
A jako mama? Pracowałaś zawodowo?
Od 2005 roku (kiedy urodziła się Tosia, moja starsza córka), byłam na macierzyńskim, a potem na wychowawczym, a po urodzeniu bliźniaków kolejny macierzyński i wychowawczy… W sumie zrobiło się dużo lat – 6 lat nieczynna zawodowo – jak to brutalnie brzmi. W 2011 roku w październiku miał kończyć się mój urlop wychowawczy. Zaczęłam rozglądać się za pracą i nagle praca sama do mnie przyszła. Pasja, to jest coś, na co mogę liczyć.
Co zatem jest Twoją pasją i jak zaczęłaś na niej zarabiać?
W moim przypadku to patchwork. Zaczęłam na nowo wymyślać patchworki i je szyć. Opinie rodziny i znajomych były tak cudownie budujące, że szybko pojawiło się kolejne pytanie – jak zorganizować sobie miejsce pracy.
Oprócz firmy prowadzisz również stowarzyszenie KultART.
Tak, muszę o tym powiedzieć. Zanim skończył mi się urlop wychowawczy udało mi się założyć stowarzyszenie. Dzięki temu mogłam organizować warsztaty dla dzieci i dorosłych, a także zapraszałam teatr do Zawoi i stworzyłam cykl pt.: Niedziela z Teatrem – nie miałam czasu na jazdy do Krakowa do teatru, więc teatr przyjeżdża do nas. Teraz staram się godzić obie rzeczy i panować nad nimi.
Wracając do tematu pracy…
…zaczęłam przeglądać informacje o dotacjach na samozatrudnienie z projektu PO KL. Po skończonym urlopie wychowawczym zarejestrowałam się jako bezrobotna i po kilku tygodniach wysłałam wniosek na założenie firmy pod nazwą Pracownia Cacane Patchworki (www.cacane.eu) Ponad 1300 wniosków z woj. małopolskiego, rozmowy kwalifikacyjne… przeszłam, zaliczyłam szkolenia, podpisałam umowę i mam cudowną pracownię, w której szyję i prowadzę warsztaty twórcze dla dzieci, młodzież i dorosłych. Do której bardzo serdecznie Was zapraszam (śmiech).
Jak ogarniasz logistykę dnia codziennego? Kiedy pracujesz, co w tym czasie robią Twoje dzieci: Tosia, Filip i Gabrysia?
Teraz jest to już zdecydowanie łatwiejsze, na początku było trochę trudno. Starsza córka do szkoły a maluchy (bliźnięta Filip i Gabrysia) do przedszkola, szkoła i przedszkole w dwóch różnych miejscach Zawoi (samochód to cudowny wynalazek). Ale organizację poranka opanowałam do perfekcji (śmiech). Gdy teraz cała trójka jest już w jednej szkole, wtedy mam czas na pracę. Zaczynam 9.00, kończę… różnie, czasami wieczorem, czasami późną nocą, ale w tzw. międzyczasie odbieram dzieci ze szkoły, gotuję obiad i zaprowadzam dzieci na dodatkowe zajęcia.
Pracujesz więcej czy mniej niż wcześniej na etacie? Jakie są plusy i minusy własnej firmy?
Przede wszystkim ja reguluję sobie czas pracy, to jest duży plus. Zamówienia klientów oczywiście muszą być wykonane na czas. Szukam nowych klientów, tworzę swoją markę, muszę zadbać o wszystko. Koszty utrzymania firmy to faktycznie duży wydatek jak na początek. Ja byłam w tej dobrej sytuacji, że otrzymałam wsparcie pomostowe na 6 miesięcy, co pozwoliło mi pokryć koszty związane z prowadzeniem firmy (Zus, księgowość, itp.). Pracuję dużo, zdecydowanie więcej niż na etacie, ale też nie dajmy się zwariować, należy znaleźć umiar, by móc jeszcze z dystansem patrzeć i mieć świeży umysł. Odpoczywam tańcząc zumbę 2 razy w tygodniu, czasami biegam wieczorem. W pracowni jestem sama, uwielbiam to co robię, poszaleć z tkaninami. Prowadzę również warsztaty z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi, które cieszą się sporym zainteresowaniem. Ciągle jestem jednoosobową działalnością (śmiech). Pierwszy rok zawsze jest trudny, ale potem wszystko nabiera tempa, coraz więcej klientów, więcej pracy, warsztaty… Teraz przygotowuję się do wystawy patchworków, która będzie miała miejsce 22 marca w Centrum Teatru Muzyki i Tańca w Kutnie. Serdecznie Was zapraszam! To mnie cieszy i z tego czerpię energię.
Mieszkasz w Zawoi, pięknej wsi położonej u podnóża Babiej Góry. Ale ofert pracy pewnie nie ma u was za wiele. Co robią młode mamy, takie jak Ty?
Faktycznie brak pracy to poważny problem, nie tylko w mojej miejscowości, myślę, że w wielu zakątkach Polski. Niektóre z nas mają pomysł na siebie, ale bywa różnie. W czasie sezonu mamy znajdują zatrudnienie w pensjonatach, karczmach, poza sezonem jest gorzej. Ale jest wiele Mam, które biorą swój los w swoje ręce, znam kilka, które podobnie jak ja otrzymały dotację na samozatrudnienie i teraz prowadzą i rozwijają swoje firmy.
Czy mamy z Zawoi biorą z Ciebie przykład i zakładają firmy?
Oj, ciężko jest mi powiedzieć czy biorą przykład (śmiech) – spotykam się z niektórymi i staram się je namawiać do działania, mówię im jakie mają talenty, które ja w nich zauważyłam i co ja w nich cenię. Czasami takie słowa dodają skrzydeł do dalszych działań. Mam kilka takich cudownych Mam, które jeszcze nie do końca wierzą we własne siły. Ale jeśli spojrzymy na nas kobiety, to przecież aby pogodzić wszystko, trzeba być nie lada logistykiem i fenomenalnym organizatorem, ale my przecież to robimy codziennie, tylko same mamy problem z dokładnym zdefiniowaniem, dopóki ktoś nam tego nie powie.
Ten wywiad przeczyta wiele mam z małych miasteczek i wsi – jak zachęcisz je do działania?
Myślę, że najważniejsze to aby uwierzyć w swoje siły, że ja też mogę, że mnie też się uda, taka wiara czyni cuda, potem wiele rzeczy okazuje się prostszych niż zakładałyśmy. Kolejna dla mnie bardzo ważna rzecz, to nie narzekać.. Jeśli narzekamy na to w czym jesteśmy, w czym tkwimy i jest nam niedobrze, to po prostu zacznijmy to powoli zmieniać. Wiem, na początku to trudne, myślę, że potem to też jest trudne (śmiech). Sama czasami robię krok do przodu, a potem taka niepewność sprawia, że mam ochotę zrobić 3 kroki w tył, bo tak jest bezpieczniej. Ale idę do przodu, bo ta niewiadoma przede mną jest fascynująca, kreuję swoją rzeczywistość, a to jest wspaniałe. Dlatego uważam, że należy próbować, wierzyć w siebie i iść do przodu. Nasze dzieci również będą z nas dumne i będą mogły brać z nas przykład, będą aktywne, bo ich Mamy są aktywne, przykład zawsze idzie z domu, pamiętajmy, że w naszych domach mamy bacznych obserwatorów – to nasze dzieci.