Czego szukasz

Świrus w koronie – Matka w kwarantannie. Dziennik pokładowy

„O co chodzi tym ludziom? Papieru nie można kupić, kaszy, makaronu, w sklepach puste półki. Ogłupieli chyba. Przygotowania jak do wojny. Okazuje się, że nie rozumiem problemu. Jakiś straszny wirus, super zaraźliwy, zaraz nas wszystkich pozabija, a ja nie zrobiłam zapasów na najbliższą pięciolatkę. Po co, jeśli nas wykończy w tym roku? Na dodatek zabrałam dziecko do sklepu. Podobno naraziłam je na śmierć!” Zapraszamy Was do lektury dziennika Karoliny Wasilewskiej, laureatki II nagrody w naszym konkursie Matka w kwarantannie. Dziennik pokładowy, który zorganizowałyśmy wspólnie z Wydawnictwem Mamy dla Mamy i serwisem The Mother Mag z okazji Dnia Matki.

A może Ty też prowadzisz dziennik i nie zdążyłaś wysłać swojej pracy na nasz konkurs? Możesz to zrobić! Skontaktuj się z redakcją i wyślij nam swoją pracę: [email protected]

Dzień 1

No to postanowione. Od jutra zwolnienie. To już trzeci miesiąc ciąży, a te cholerne mdłości nie mijają. Wykorzystam ten czas na naukę, zrobię kurs, rozwinę się duchowo. Może jakieś medytacje lub wrócę do malowania. Tyle pomysłów! Do sierpnia będę wypoczęta, wyedukowana i wrócę do pracy po porodzie. Starszak w przedszkolu, mąż w biurze, cały dom dla mnie. Prawie skaczę ze szczęścia.

I ta cisza. Nie słychać : „Mamoo!”.

Dzień 2

Zamykają przedszkola? Jak to? Czemu? Jaka pandemia? Idą w ruch internetowe serwisy. W panice przeglądam maile, a w każdym z nich info – od jutra zamykamy, tylko praca online! No nic. Jakoś wytrzymam tydzień czy dwa. A potem znów rzucę się wir pracy.

„Mamoo, a gdzie wieczorne mleczko”. Już podaję.

Dzień 4

No i zamknęli. Przedszkola, szkoły, zakłady, sklepy. Cały kraj. Ale damy radę.
Ależ będę kreatywna! Mam tyle pomysłów! Dziecko cały dzień w domu, więc nie będziemy się spieszyć. Już widzę oczami wyobraźni te papierowe dekoracje, zabawki DIY, oceany papieru, bibuły i farb, którymi moje dziecko jest zafascynowane. Wspólna praca, wspólna zabawa, wspólny czas. Będzie pięknie.

Dobrze, że już jestem na zwolnieniu, to mogę odpuścić chociaż pracę i zająć się dzieckiem. Z tą ciążą to trafiliśmy w dobry termin. Coco jumbo i do przodu!

„Mamoo, pić!” Lecę.

Przeczytaj dziennik laureatki III nagrody!

Dzień 7

O co chodzi tym ludziom? Papieru nie można kupić, kaszy, makaronu, w sklepach puste półki. Ogłupieli chyba. Przygotowania jak do wojny.

„Mamoo, gdzie są nożyczki?!” No, na pewno nie w sklepie, bo wykupili.

Dzień 8

Okazuje się, że nie rozumiem problemu. Jakiś straszny wirus, super zaraźliwy, zaraz nas wszystkich pozabija, a ja nie zrobiłam zapasów na najbliższą pięciolatkę. Po co, jeśli nas wykończy w tym roku? Na dodatek zabrałam dziecko do sklepu. Podobno naraziłam je na śmierć! Jezusicku. Poczytam w necie wiadomości.

„Mamoo, serka! Serka!” A jeśli zatruty?

Dzień 12

Wyszłam z młodym na spacer. Ojej, ale tu wymiotło. Nikt nie spaceruje, mało samochodów. Co chwilę przejeżdża radiowóz, z którego przez megafon jakiś policjant peroruje: „Zostań w domu! Chroń swoje zdrowie i życie!”.

W przypływie paniki zakazuję dziecku dotykania czegokolwiek, a po powrocie do domu starannie je myję i zmieniam ubranie.

„Mamoo, a czy na ręczniku też jest wirus?” Robię pranie.

Dzień 15

Pora na lekcje. Włączam telefon. Dziś w materiałach z przedszkola scenariusz o wirusach i bakteriach. No cóż…Próbuję uświadomić czterolatkowi zagrożenie. Wyjaśniam mu konieczność mycia rąk, zakrywania ust, nosa i dlaczego place zabaw i sklepy są zamknięte. Moje dziecko zaczyna się bać.

„Mamoo, czy ty też umarniesz?” Porażka.

Dzień 18

Siedzimy sobie przy scenariuszu z przedszkola. Dziś o kwiatkach, wiośnie i ogólnej szczęśliwości. Wymyślam spacer z aparatem fotograficznym, żeby zająć czymś młodego.

„Nie wolno chodzić bez celu” – informuje mój mąż, który od wczoraj został wygnany na pracę online. Teraz zajmuje nasz największy pokój, więc powierzchnia dla mnie i młodego sporo się zmniejszyła. A my z kolei zmniejszyliśmy decybele, bo „tatuś ma miting”. No łatwo nie jest.
Po burzliwej dyskusji wychodzimy w końcu na powietrze. Może jak się przejdziemy dookoła bloku to nam mandatu nie wlepią. Instrukcje dla dziecka wydane: nic nie dotykać, z nikim nie rozmawiać, jak spotkamy policję, to czym prędzej wracamy do domu.

„Mamoo, zaczyna padać”. No nie.

Dzień 20

Zbudowałam już papierowego żaglowca, kartonowy kuter rybacki, klockowe jachty, bibułkowe rybki, słomkową tratwę…

„Mamoo, pobaw się ze mną”. Yhmmy.

Dzień 24

Zbliżają się święta, to może coś zmienimy i zamiast bawić się w statki, zrobimy świąteczne dekoracje. W wyobraźni widzę, jak mój dom jest pełen kurczakowych i zającowych cudeniek.

Potem upieczemy zdrowe ciasteczka, zmienimy firanki i będzie cud miód i orzeszki. Jezusek może nam zmartwychwstawać.

„Mamoo, pobawmy się w statek”. Zonk.

Dzień 26

Tworzymy z synem kartki świąteczne. To znaczy głównie ja tworzę, a on rysuje statki. Próbuję to połączyć ze sobą, więc są statki z zajączkami i kajaki z kurczakami. Ale zbuntował się przy pisaniu życzeń.

„Mamoo, pobaw się ze mną, grzecznie cię proszę”. Aaaa, kiedy otworzą przedszkola!?

Dzień 28

Mój kurs copywritingu leży i czeka. Mam takie zaległości, że po tej kwarantannie będę musiała chyba pisać 24 godziny na dobę. W kraju wprowadzili ograniczenia i teraz nawet nie możemy iść do teściów na świąteczny obiad. Będziemy musieli przemykać piwnicami, jak w czasach wojny.

Niechcący nastraszyłam dziecko policją, bo kazałam mu jej unikać jak ognia, a na dodatek kłamać w sprawie wieku. No cóż…podobno historia lubi się powtarzać, to może niech będzie gotowy.

„Mamoo, posprzątaj za mnie”. A miało być tak pięknie.

Dzień 33

No i po świątecznym obiedzie. Przejechaliśmy bocznymi drogami udając, że jedziemy zawieźć staruszkom świąteczny prowiant. Było miło, nie musiałam gotować, syn dostał kolejny statek, a my nie dostaliśmy mandatu. Święta, święta i już po.

„Mamoo, pobaw się ze mną statkiem”. No to płyniemy dalej. Ahoj!

Przeczytaj kto wygrał nasz konkurs Matka w kwarantannie. Dziennik pokładowy

Dzień 34

Drugi dzień świąt. Śmingus Dyngus, wszyscy mokrzy, poranna radość. A potem wolne na jedną lekcję kursu. Kocham mojego męża za to. Uff, no to dwie godzinki dla siebie. Kawka, komputer, siadam i …

„Mamoo, a tata nie chce się ze mną bawić”. Hę?

Dzień 35

Po świętach nic się nie zmieniło. Może tylko okazało się, że ta nauka online to nie bardzo się udaje. Moje dziecko nie chce współpracować, jeśli temat nie dotyczy morza albo statków. Nudzą go zajęcia kreatywne, pogoda za oknem zniechęca do wyjścia na zewnątrz, a wspólne spędzanie czasu 24 godziny na dobę zaczyna być męczące dla wszystkich. Przydałyby się wakacje.

„Mamoo, kiedy się skończy ten koronawirus?” A kto to może wiedzieć, dziecko?

Przeczytaj na czym polegał nasz konkurs Matka w kwarantannie. Dziennik pokładowy

Dzień 38

Zaczynam odkrywać, że z tym całym wirusem to jedna wielka ściema. Nie mamy telewizora, więc zostają mi tylko wiadomości z netu. Jedna z drugą sprzeczna. Zaczynam więc wyszukiwać informacje na ten temat. I są. Jedna w opozycji do drugiej. No niemożliwe! To siedzimy zamaskowani, a tu jedno wielkie oszustwo? Dobrze, że mój mąż jest logicznie myślący i nie zamknęliśmy się w czterech ścianach na amen. Spacery, rowery, zakupy w sklepie. Wszyscy zdrowi.

„Mamoo, proszę cię, powiedz mi coś miłego”. Kocham cię.

Dzień 55

Dziś dzień lego. Nasz dywan wygląda jak sala zabaw. Pomyślałam, że to na dłuższą chwilę zajmie młodego, a ja w tym czasie poczytam o copywritingu. Chcę się przecież przebranżowić i zarabiać jak tylko urodzę. Okazuje się jednak, że czytanie i budowanie z klocków z czterolatkiem nie są ze sobą kompatybilne.

„Mamoo, poszukaj mi czerwonego”. Dla odmiany budujemy statki.

Dzień 57

Dziś niedziela. Ciążowe dolegliwości mnie dopadły, więc mąż wspaniałomyślnie zajął się dzieckiem. Otwieram komputer, włączam worda i zaczynam pisać. No dobra, zaczynam myśleć, co napisać. Jeść mi się zachciało. Przyniosę sobie coś i biorę się do pracy. Wow, nawet dobre te zdrowe paluszki. Nakruszyłam na klawiaturę. Dobra, strzepnę i piszemy. Hm.. o czym tu pisać?

Przeszukuję internet w celu inspiracji. O, coś o covidzie. Przeczytam i biorę się za pisanie. Przeraża mnie to nakręcanie paniki. Przeczytam drugie.

„Mamoo, nie lubię tego roweru, już nigdy nie będę na nim jeździł” . Czas minął, siniak został.

Dzień 65

Wracamy do normalności, czyli mąż do salonu, a ja i młody do dziecinnego pokoju. Próbuję posłuchać branżowych podcastów, ale młodego to w ogóle nie interesuje i ciągle nudzi o piosenki o statkach. Słuchamy więc przez chwilę, która zmienia się w seans filmów na youtube. No to jestem wyrodna matka. Jak można oglądać z dzieckiem neta przez prawie godzinę? Dla zdrowia postanawiamy wyjść z psem.

„Mamoo, nie chce mi się”. Oh.

Dzień 66

Za dużo już tego wirusa i ograniczeń. Przynajmniej w mediach. Dookoła nas wszyscy zdrowi. Rodzina, koledzy, sąsiedzi, nawet pani pielęgniarka w przychodni zeznaje, że nie zna ani jednego przypadku chorej osoby. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ktoś nas robi w konia.

„Mamoo, włącz bajkę o wirusie”. Co? W bajkach też już jest?

Dzień 70

Wprowadzono nakaz chodzenia po ulicy w maskach i w odległości 2m od siebie. Czyli mogę się z mężem bzyknąć w sypialni ale na ulicy może mnie zarazić wirusem? Serio?

„Mamoo, czy ten rząd nas nie lubi? Dlaczego tak sądzisz kochanie? Bo każe nam zakrywać usta i nos, a tlen jest potrzebny do oddychania” Kurtyna

Dzień 72

Dziś otwierają przedszkola. Hurra! Oczywiście, że wracamy do normalności. Młody do placówki, a ja do stukania w klawisze. Na początek zaznajamiam młodego ze wszystkimi nowymi zasadami. Maseczki, dezynfekcja, pomiary temperatury, ukochane ciocie w fartuchach i przyłbicach. Czterolatkowi trudno zrozumieć tą nową normalność.

„Mamoo, ale przecież nie ma tego koronawirusa”. Ale są procedury.

Dzień 78

W przedszkolu młody dobrze się bawi, więc mogę spokojnie robić kurs. Jeden wykład, drugi wykład, potem praca domowa. O mały włos przegapiłabym godzinę odbioru dziecka. Lecę więc czym prędzej, po drodze opatulając się w maskę, rękawice i ciągnąć wielki ciążowy brzuch. Dobiegam najszybciej jak mogę.

„Mamoo, dlaczego tak wcześnie przyszłaś”. Obiecuję jutro przyjść później.

Dzień 82

Kolejny dzień nadmuchanej epidemii. W przedszkolu rygor jak w wojsku. Rodzice w maseczkach i rękawicach, opsikani jakimś podejrzanie śmierdzącym płynem stojącym w plastikowej butelce przed drzwiami. Mają przysłowiowe 3 minuty na wrzucenie dziecka do placówki. Tłumaczę młodemu, że muszę to wszystko robić, bo zdecydował tak rząd, a ja jestem obywatelem tego kraju. No taka lekcja patriotyzmu.

„Mamoo, wiesz co, to ja mam pomysł. Trzeba zmienić ten rząd.”
Nie wiem czy się cieszyć czy płakać, ale wychowuję małego buntownika-rewolucjonistę.

Dzień 84

Dokończyłam kurs, czekam na egzamin. Wzięłam udział w konferencji online. Zaczęłam pisać do szuflady i portfolio się tworzy. Mówią, że właściwe zdarzenia przychodzą we właściwych momentach. I tego się trzymam.

Smuci mnie tylko największy, moim zdaniem skutek pandemii. Zwiększenie znaczenia procedur zamiast znaczenia człowieka. Boję się, że normalność jednak już nie wróci.

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się z innymi:

Poglądy wyrażone w listach są wyłącznie poglądami ich autorów i nie mogą być uznane za poglądy Redakcji Mamo Pracuj.

Chcę otrzymywać inspiracje, pomysły i sugestie jak pracować i nie zwariować.
Newsletter wysyłamy raz na 2 tygodnie