ZAINSPIRUJ SIĘ
Można jeść wszystko! Ale nie wszystko warto – rozmowa z Moniką Ciesielską, autorką książki „Bez liczenia i ważenia”
- Ewa Moskalik - Pieper
- 19 czerwca 2021
- 8 MIN. CZYTANIA
Moniko, wydałaś właśnie książkę „Bez liczenia i ważenia” o zdrowszym stylu życia na własnych zasadach. Powiedz jak to jest z tymi dietami? Są złe, nie działają, nie działają na każdego, brak nam wytrwałości?
Diety nie są złe – natomiast nie są dobre dla wszystkich, a już na pewno nie na wszystkich etapach życia.
Mają wiele zalet. To rozwiązania gotowe, do wdrożenia od zaraz. Zdejmują z użytkownika konieczność zastanawiania się nad mnóstwem rzeczy, liczenia kalorii, planowania posiłków czy list zakupów. Ale są ludzie, dla których te korzyści nie są warte kierowania się rozpiską posiłków, bo bardziej cenią sobie spontaniczność.
A czasami nie jest to kwestia osobistych upodobań tylko dostępnych zasobów i aktualnych realiów. Czytają nas mamy, więc domyślam się, że nie obca im sytuacja, w której zostaje tak dużo punktów na liście zadań, a tak mało czasu do końca doby (szkoda, że nie odwrotnie!). Nie zawsze mamy czas i energię na gotowanie zupełnie nowych dań. A o gotowaniu na dwa garnki „dietetycznych” i „normalnych” nie wspominając!
Najczęstszą przyczyną porzucania diet nie jest według mnie brak wytrwałości, a niedostosowanie diety do aktualnych realiów.
Przeczytaj też rozmowę z Doktor Ania: nie warto godzić się w życiu na bylejakość
Jak możesz przekonać osobę, która stosowała już mnóstwo diet, że warto, aby sięgnęła po Twoją książkę?
W odpowiedzi nasuwa mi się jedno z założeń Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach
„jeśli coś nie działa – nie rób tego więcej, spróbuj czegoś innego”.
Nie sposób nie zgodzić się z jego równie celnym, co prostym przekazem.
Jeśli wiele razy w przeszłości próbowałaś „być na diecie”, ale nie zrealizowałaś w ten sposób swoich celów, warto spróbować innego narzędzia. Strategia z mojej książki zwalnia czytelniczkę z korzystania z wagi kuchennej, precyzyjnego odmierzania składników czy liczenia kalorii w aplikacji. Uczymy się „na oko”, intuicyjnie komponować zdrow(sz)e i bardziej sycące posiłki. W praktyce czytelniczka może jeść te same dania, co do tej pory, ale będzie umiała lepiej dobierać proporcje poszczególnych składników na talerzu.
A czy osoba taka jak ja – nie potrzebuję diety, jem świadomie, zdrowo i mądrze – znajdzie coś wartościowego dla siebie w Twojej książce?
Książka jest połączeniem dietetyki i psychodietetyki, więc nawet osoby obeznane w zasadach zdrowego odżywiania znajdą coś dla siebie, np. w rozdziałach o zarządzaniu zachciankami na słodycze czy fast foody, jak nie popłynąć w trakcie PMSu, czy nie zajadać trudnych emocji.
A to się może przydać wielu z nas. 🙂
I naprawdę da się tak bez liczenia i ważenia osiągnąć swój dietetyczny, wagowy cel?
Dowód anegdotyczny ma niską rangę, ale podzielę się osobistym doświadczeniem – dla mnie to właśnie metoda „Bez liczenia i ważenia” stała się sposobem na zredukowanie ostatnich 5 kilogramów. Uczciwie uprzedzę, że to nie jest najszybsza metoda redukcji masy ciała. Daje jednak duże szanse na utrzymanie wypracowanych efektów i zerwanie ze schematem pod tytułem „co se schudnę, to se przytyję”.
Od początku uczymy się jak jeść lepiej i uczynić to nawykami. Nie ma tu żadnej mety, punktu końca (a czasami właśnie tak postrzegamy koniec diety), po którym miałby nastąpić etap hulaj dusza piekła nie ma. Coś, co na początku jest tylko banalnymi hasłami, jak na przykład „warzywa i owoce do każdego posiłku” staje się naszym intuicyjnym wyborem. Później zaczynają dziać się cuda – zarówno w samopoczuciu, poziomie odczuwanej energii i w sylwetce.
Przeczytaj także: 10 pomysłów na szybkie obiady na lato
Nasze czytelniczki to głównie mamy – przyszłe, obecne. Wiem, że to temat rzeka, ale co podpowiesz przyszłej mamie, albo takiej, która właśnie urodziła i walczy z kilogramami pozostałymi po urodzeniu dziecka. Jak mogą dbać o swoją dietę, skoro nie mogą myśleć tylko o sobie, bo karmią, bo właśnie zaszły w ciążę?
Drogie mamy – nie musi być idealnie, żeby było wystarczająco dobrze. Coś jeść i tak trzeba. Nawet jeśli będą to sklepowe gotowce, półprodukty czy jedzenie na telefon, starajcie się dokonywać zdrowszych wyborów choćby poprzez prosty w realizacji nawyk dokładania owocu lub warzywa – surowego, w całości, którego nie trzeba w żaden sposób przyrządzać. To już będzie krok ku lepszemu. Gdy ogarniecie ten nawyk, przejdźcie do kolejnego – nie wszystko na raz, dajcie sobie czas w tym wymagającym okresie!
Jesteś dietetyczką, w Internecie działasz jako Dr Lifestyle, doradzasz innym, a czy sama byłaś kiedyś na diecie? Udało Ci się wytrwać?
No ba! Już za czasów nastoletnich uprawiałam dietetyczną klasykę: dukan, kapuściana, 1000 kalorii i po drodze sporo innych. Nie dałam rady! Myślałam, że to kwestia źle dobranej, zbyt restrykcyjnej diety. Mało kto wytrzymywał na tych (równie niepotrzebnych, co kuszących szybkimi efektami) owocach dietetycznej szarlatanerii.
„Na pewno gdy ułożę sobie dietę sama, będzie inaczej!”
No cóż, po studiach moje podejście do diet zmieniło się o całe 360 stopni – wcale. Nie wytrzymywałam nawet na dietach, które sama dla siebie układałam.
Ani diety nie były złe, ani ja niezdyscyplinowana – korzystanie z rozpisanych jadłospisów nie pasuje do mojego stylu jedzenia. Niektórzy nie są w stanie wytrwać na diecie na dłuższą metę (styl przedziałowy). Inni najlepiej się czują z jasno wytyczonym planem posiłków (styl punktowy). Jestem w tej pierwszej grupie i u mnie na co dzień najlepiej sprawdza się „Bez liczenia i ważenia”.
Zdrow(sz)y styl życia można budować również „bez liczenia i ważenia”. Wykorzystując między innymi zasadę 80/20%, komponowanie posiłków w oparciu o Indeks Sytości. Również zaprzestanie robienia sobie krzywdy jedzeniem poprzez zaspokojenie wszystkich zachcianek tylko dlatego, że są, a nie, że taką podjęłyśmy decyzję.
Przeczytaj także: Jak sprawić, aby dziecko zdrowo jadło? – rozmowa z Katarzyną Błażejewską-Stuhr
I jeszcze pytanie na koniec – jak odstawić słodycze i nie zwariować?
Nic dziwnego, że mamy skłonność do jedzenia rzeczy, które zostały stworzone tylko po to, żeby jak najbardziej smakowały i żebyśmy ciągle chcieli jeść ich więcej i więcej.
Szczególnie, jeśli:
- jesz mało owoców (mniej niż 2 porcje dziennie),
- nie dorzucasz warzyw do każdego posiłku,
- jesz nieregularnie,
- nie jesteś zadowolona ze swojej codziennej diety,
- posiłki często się powtarzają i nie są szczególnie satysfakcjonujące,
- podjadasz między posiłkami,
- nie pijesz wystarczających ilości płynów,
- nie szykujesz sobie jedzenia na wynos i sięgasz po słodycze, żeby szybko zabić głód,
- lubisz słodycze, ale mimo to ciągle próbujesz je całkowicie wyeliminować (wiesz, że zakazy na Ciebie nie działają, ale nie dajesz sobie przyzwolenia na jedzenie „niezdrowych” słodyczy, więc okresy odstawienia słodyczy przeplatane są przejadaniem się tymi produktami),
- albo wręcz przeciwnie – zauważyłaś, że polecane często (również przeze mnie!) słodycze w małych porcjach tylko zaostrzają apetyt na więcej, ale nadal się nimi „drażnisz”, zamiast raz na jakiś czas zjeść dokładnie to na co masz ochotę, w satysfakcjonującej ilości,
- jesz za mało, miewasz napady głodu i z braku laku sięgasz po słodycze,
- słodzisz kawę, herbatę i inne napoje (lub często pijesz napoje dosładzane),
- nie wypracowałaś innych niż jedzenie, sposobów na relaks czy ukojenie nerwów,
- regulujesz emocje jedzeniem.
Najpierw trzeba zadbać o te podstawy, bo często zaniedbania na tym podstawowym poziomie przyczyniają się do jedzenia zbyt dużych ilości słodyczy. Nie ma konieczności eliminować tych produktów z diety w 100%, a solidne, bazowe nawyki żywieniowe przełożą się na mniejszą skalę zachcianek.
Jak uczynić te łatwo brzmiące zasady prawdziwymi nawykami? Między innymi o tym jest „Bez liczenia i ważenia”. Dodatkowo znajdziecie w niej strategie świadomego zarządzania zachciankami, bo moje podejście zakłada, że
można jeść wszystko! Ale nie wszystko warto
– dlatego zamiast pacyfikować zachcianki przez krótki czas uczymy się codziennie dokonywać świadomych wyborów, które służą zdrowiu i sylwetce.
Przeczytaj także: Czy jestem dobrą mamą? Macierzyństwo a wyrzuty sumienia
Zdjęcia i grafika: Wydawnictwo Pełne Czasu; archiwum Moniki Ciesielskiej