ZAINSPIRUJ SIĘ
Jak sprawić, aby dziecko zdrowo jadło? – rozmowa z Katarzyną Błażejewską-Stuhr
- Ewa Moskalik - Pieper
- 31 stycznia 2020
- 4 MIN. CZYTANIA
16 października miała premierę Pani najnowsza książka „Zdrowe i pełne energii dziecko”. Co w niej znajdziemy?
Ponieważ jestem gotującym dietetykiem i mamą praktykiem, to dzielę się swoimi doświadczeniami i wiedzą. Jest część teoretyczna, w której mówię o tym jak powinniśmy karmić dzieci, część osobista – jak radzić sobie z problemami, które mogą pojawić się na naszej drodze do zdrowia. Są również przepisy na śniadania, przekąski, zupy, koktajle, zdrowe desery, posiłki do szkoły.
Jak możemy zachęcić dziecko do jedzenia zdrowych rzeczy?
Przede wszystkim przykładem. Dzieci naśladują dorosłych i powielają nasze słowa, zachowania, również dietę. Jeżeli od początku cała rodzina będzie jadła zdrowo, to będzie to najłatwiejsze.
Warto z dziećmi rozmawiać. Ja na przykład zachęcam chłopców do jedzenia różnych rzeczy opowiadając im o korzyściach z nich płynących. Nie mówię, że marchew ma dużo beta-karotenu, ale że jedząc ją lepiej widzimy po ciemku. Poza tym, możemy mieć największe ambicje i plany, ale jeżeli dzieci widzą frytki, to rzadko wybiorą zamiast nich sałatę.
Jestem orędowniczką powiedzenia: co z oczu, to z serca.
Pani sprawdzone tipy na przekonanie dziecka do zdrowej diety?
Zaproszenie dzieci do kuchni i wspólne gotowanie z nimi. Nie zmuszajmy ich tylko poprośmy o pomoc. Zaproponujmy im, żeby obrały warzywa, wycisnęły z nich sok, pomieszały jajka do jajecznicy. Takie własne produkty i dania o wiele lepiej smakują. Przekażmy dzieciakom odpowiedzialność, one to doceniają.
Kiedy najlepiej uczyć dziecko jeść zdrowo?
Od początku, czyli od 6 miesiąca. Moi synowie od początku dostawali razowe, żytnie pieczywo. I jedli je, chociaż gdy są starsi i widzą w sklepie białą bułeczkę, to czasem o nią proszą. Żeby oni byli zadowoleni, a ja spokojna, piekę im te bułeczki sama. Z mąki orkiszowej, dosypuję różnych nasionek. I o dziwo wcale nie jest to czasochłonne!
Moim zdaniem najważniejsze w wychowywaniu dzieci, jest podmiotowe ich traktowanie. Usłyszmy co one lubią jeść ze zdrowych rzeczy i dajmy im to. Nie zmuszajmy do jedzenia wszystkiego, przecież my też nie musimy lubić wszystkiego. Tłumaczmy również, że nasza uwaga na jedzenie bierze się z troski, miłości i odpowiedzialności.
Jeśli trafił nam się tzw. „trudny przypadek” i dziecko zupełnie odmawia jedzenia warzyw, owoców, to jakie jest to zdrowe minimum, które powinno znaleźć się na dziecięcym talerzu?
Przede wszystkim powinniśmy unikać karmienia dziecka „byle czym, byle zjadło”. To najczęstszy problem, który obserwuję. Ponieważ dziecko nie chce jeść zupy, to zamiast obiadu dostaje kanapkę z dżemem byle cokolwiek zjadło. Moim zdaniem to błąd.
Porozmawiajmy z nim, zapytajmy na co ma ochotę, stwórzmy listę produktów tolerowanych przez dziecko i satysfakcjonujących nas odżywczo. Jeżeli się na coś umawiamy, to potem łatwiej tego przestrzegać. O tym jak powinniśmy jeść mówi piramida żywienia. U jej podstawy są warzywa i owoce. Następnie pełnoziarniste produkty zbożowe. To podstawa, gwarantująca zdrowie. A do picia woda…
Jak radzić sobie z presją otoczenia? Mam na myśli sytuacje, kiedy nasz maluch zderza się w szkole, w przedszkolu z innym niż w domu jedzeniem. Czy to na stołówce, czy widząc inne przekąski w śniadaniówkach dzieci? Jak tłumaczyć?
Najlepiej działać szeroko. Zaproponować w szkole, aby wszystkie dzieci jadły zdrowiej. Słodycze, np. raz w tygodniu, a poza tym wszyscy mają zdrowe śniadania. Dzięki temu wielu rodzicom odpadnie podobny problem, a dzieci, które mają marchewkę i kalarepkę nie będą czuły się gorsze od tych ze słodkim rogalem.
Tłumaczmy dzieciom, że robimy to dla ich dobra. Że po zjedzeniu pełnoziarnistego pieczywa ich mózg lepiej funkcjonuje. Unikałabym jednak ortodoksji i zbyt silnej presji. Nie chcemy doprowadzić do sytuacji, że posiłek będzie kojarzył się naszym dzieciom ze stresem, poczuciem obciachu i wszystkim co najgorsze.
Jeżeli nie mamy już żadnych możliwości, to starajmy się, aby te domowe posiłki były jak najbardziej wartościowe, a szkolne… niech będą odpowiadały zapotrzebowaniu społecznemu dzieci. I nie zrażajmy się, próbujmy i planujmy z dziećmi. Dziś dostajesz czekoladkę, ale też paprykę. Bardzo zależy mi na tym, żebyś zjadł też coś wartościowego, wtedy będę spokojniejsza. U nas to zwykle działa.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Ewa Moskalik Pieper
Zdjęcia: Wydawnictwo Filia