ZAINSPIRUJ SIĘ
Niczego nie przyspieszam – świat dzieci to wielka inspiracja!
- Beata Ostrowska
- 24 grudnia 2012
- 5 MIN. CZYTANIA
Co robiłaś zawodowo przed pojawieniem się dzieci?
Nie miałam jasno określonej drogi zawodowej, co pokazuje moja droga przez cztery kierunki studiów. Moim marzeniem zawsze była rodzina i zajęcie, które pozwoliłoby mi spędzać z nią jak najwięcej czasu. Ale przez kilka lat byłam związana z modą: pracowałam w sklepie odzieżowym, później jako stylistka, visual merchandiser i personal shopper. Miałam też epizod w agencji reklamowej.
Skąd się wziął pomysł na bloga?
Rodził się powoli. Najpierw w bliżej nieokreślonej formie, bo przyznaję, że dopóki sama nie założyłam bloga, ta sfera była mi zupełnie obca. Dopiero z czasem zobaczyłam, jak to wszystko działa i jaką ma moc. Inspiracją do powstania kaszki z mlekiem były w pierwszej kolejności dzieci, ale to głównie ludzie wokół nas, którzy zwracali uwagę na Ich ubrania i akcesoria. Uświadomili mi, że jest w tym coś więcej i warto to pokazać. Teraz mija rok odkąd blog istnieje i przez ten czas na pewno ewoluował. Mam ochotę przemycić coś więcej, wyjść z tych ram, w których było mi dobrze, ale zupełnie naturalnie pojawiła się potrzeba zmian. Zdarza mi się pisać o naszej codzienności, niekoniecznie przez pryzmat ubrań czy przedmiotów, którymi się otaczamy.
Przeczytaj także: Wakacje bez dzieci – w gronie przyjaciółek. Czy ”dobra mama” może sobie na to pozwolić?
Czy sama robisz te piękne zdjęcia?
Dziękuję. Tak sama. Ludzie często pytają mnie o nie w mailach, jednak zawsze podkreślam, że nie jestem profesjonalistką. Używam półprofesjonalnego sprzętu, ale podobno odziedziczyłam to, co najważniejsze, czyli „oko” po tacie, który zawodowo zajmował się fotografią. Najbardziej cieszy mnie to, że mój mąż twierdzi, że wyrobiłam rozpoznawalny styl.
Gdzie wynajdujesz te prezentowane przez ciebie rzeczy?
Korzystam głównie ze sklepów internetowych, portali aukcyjnych, zdarza się, że składam zamówienie u jakiejś znajomej mamy mieszkającej za granicą – korzystam z tego, że tam ma do wielu rzeczy łatwiejszy dostęp. Odwiedzam również warszawskie sieciówki, zwłaszcza w okresach wyprzedaży. Odkąd prowadzę bloga widzę, jak ogromny jest rynek dziecięcy. Z miesiąca na miesiąc powstają nowe marki, projekty – większość z nich opisuję na kaszce.
Czy traktujesz to jako hobby, odskocznię czy jako pracę zarobkową?
Na pierwszym miejscu zawsze będzie „pasja”. Naprawdę! Do mody, ładnych rzeczy, szperania, wyszukiwania. I do dzielenia się tym z innymi rodzicami. Na pewno nie traktuję tego jak odskoczni, bo świat dzieci i tematy z nimi związane towarzyszą mi 24 godziny na dobę, więc odskocznią byłoby np. założenie bloga o motoryzacji. Kaszka nie stanowi dla mnie źródła dochodów, ale jest to mój świadomy wybór. Dostaję mnóstwo propozycji reklamy czy testowania produktów, ale mam ten komfort, że nie muszę się godzić na wszystko. Więc najczęściej promuję marki, na które chcę zwrócić uwagę, zupełnie za free – cenię pomysł, kreatywność. Lubię też wybrać sama produkty do testów, coś, co jest w zgodzie z naszą estetyką i co chciałabym pokazać czytelnikom.
Przede wszystkim jednak, blog stworzył mi możliwość współpracy z dziećmi i rodzinami przy sesjach indywidualnych, otrzymuję też propozycje komercyjne. Fotografia to coś, o czym zawsze marzyłam, długo też szukałam swojej stylistyki, wiem już, czego chcę i… czego nie chcę, dlatego po pastelowe sesje z chmurkami odsyłam do innych fotografów. Bezapelacyjną zaletą są też nowe znajomości z mamami!
Kiedy go prowadzisz?
Gdzieś pomiędzy, w trakcie, międzyczasie… Są wpisy, które po prostu ze mnie wypływają, są też takie, przy których potrzebuję chwili skupienia, na szczęście zawsze mogę liczyć na tatę dziewczynek. Generalnie prowadzenie bloga nie jest tak czasochłonne jak się wydaje, ale oczywiście nie bez znaczenia pozostaje ilość wpisów wrzucanych w tygodniu. U mnie to są 2-3 posty. Jasne, mogłabym je wrzucać codziennie, wyszukiwać najbardziej unikatowe produkty, zawsze jednak odbywałoby się to kosztem dzieci albo snu, czyli w gruncie rzeczy zawsze kosztem dzieci. Blog to przyjemność, nie przymus.
A czas dla siebie? Co wtedy robisz i czy często się zdarza?
Na własne życzenie nie mam go tyle, ile mogłabym mieć, zwłaszcza, że w pobliżu są dziadkowie. Nie lubię na długo rozstawać się z dziećmi, mimo że są bardzo samodzielne i, chociaż tęsknią, to świetnie dają sobie rade beze mnie. Na pewno nie pogardzę kawą z przyjaciółmi czy na szybko zaaranżowaną kolacją z tatą dziewczynek. Jednak sposób spędzania wolnego czasu zdecydowanie się zmienił i najczęściej towarzyszą nam jednak… dzieci. Śniadania i obiady u znajomych, wypady do kawiarni czy na targi – wszędzie tam chodzimy w pakiecie, mamy świetną grupę znajomych i wszyscy wiemy, że tak teraz wygląda nasze życie. Poza tym to doskonały sposób na uspołecznianie dzieci, zwłaszcza tych niechodzących do przedszkola. Więcej luzu wszyscy mają podczas wakacji.
Przeczytaj także: Czy warto pracować w domu z dzieckiem?
Kto jest Twoją grupą wsparcia w zmaganiu się z macierzyństwem?
Mąż, jedni i drudzy dziadkowie, zawsze możemy też liczyć na przyjaciół. Jednak nie nadużywamy opieki żadnego z nich.
Jakie masz plany na czas, gdy dziewczynki ruszą w świat przedszkolny? Wracasz na stare pracowe śmieci czy masz pomysł na coś innego?
Niczego nie planuję, tym bardziej, że właśnie spodziewamy się trzeciego dziecka. W mojej głowie powstaje mnóstwo kreatywnych pomysłów, ale dopóki mam taką możliwość i mogę w pełni poświęcić się dzieciom, niczego nie przyspieszam. Blog i fotografia dopełniają moich dni.
Zatem tego Ci właśnie życzymy! Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Beata Ostrowska
Zdjęcie: Canva