Czego szukasz

Mama ma biznes, dzieci mają TRON

Nie ma co się oszukiwać – macierzyństwo to nie tylko radosne uśmiechy dziecka. Zwłaszcza, kiedy w najmniej oczekiwanym momencie zabawa zostaje przerwana… nagłą potrzebą 🙂 O tym, jak ze znanego wszystkim rodzicom problemu zrobić wielki biznes, opowiada Bożena Zawrotniak. To właśnie dzięki niej na rynku dostępny będzie TRON, czyli jednorazowy nocnik.

Pani Bożeno, jest pani mamą trójki dzieci i przedsiębiorczą kobietą. Czym zajmuje się Pani zawodowo?

Tak, jestem mamą wspaniałych dzieciaków: Emilki, Majki i Stefanka, oprócz tego jestem współwłaścicielem i prezesem spółki ZAPA, którą stworzyłam razem z moim bratem Januszem.

Własna firma to pomysł na pogodzenie życia osobistego z zawodowym?

Nie, własna firma nie była celem sama w sobie, powstała, jako element procesu tworzenia i wprowadzenia na rynek naszego pierwszego produktu, którym jest jednorazowy nocnik dla dzieci TRON.

Proszę powiedzieć nam o najnowszym Państwa produkcie – TRONIE. Skąd wziął się pomysł na taki produkt?

Produkt powstał, gdy Emilka miała 3 lata, a Majka 2, Stefanka nie było jeszcze z nami (na pewno coś jeszcze dla niego wymyślę (śmiech)). Wtedy byłam mamą na spacerach, mamą na zakupach, mamą na imprezach plenerowych, mamą na wakacjach, mamą w podróży z dziećmi i ze wszystkim dawałam sobie świetnie radę. Oprócz jednej rzeczy. Gdy w najmniej oczekiwanym momencie moje dzieci krzyczały lub szeptały: „Mama kupa… Mamo siku…” (i to jednocześnie, o zgrozo!), a my właśnie znajdowaliśmy się na plaży w 30-stopniowym upale, gdzie toalety nie było w zasięgu wzroku albo, jeśli była, wołała o pomstę do nieba. Albo i w supermarkecie, gdzie dotarcie do niej wymagało biegu z kilkoma siatami w ręku i kończyło się rozwiązaniem sytuacji przed dotarciem do drzwi. Mogłabym przytaczać co najmniej kilkanaście takich opowieści, ale myślę ze każdy rodzic wie, o czym mówię. Pewnego dnia, kiedy zaczęło mnie to już przerastać, powiedziałam sobie: O nie! Muszę coś wymyślić! I tak powstał pomysł jednorazowego nocnika dla dzieci, który zabiorę ze sobą wszędzie, będzie mały, higieniczny, lekki, gotowy do użycia. Od teraz nie będę musiała opracowywać planów dotarcia do toalety oraz walczyć z bakteriami, które dzieci – zanim zdążysz zareagować – wkładają do buzi.

Pomysł się narodził i trzeba było nadać mu realny kształt. Tutaj w proces tworzenia wkroczył mój brat architekt, który opracował techniczne rozwiązanie, dzięki któremu TRON jest mały, składany a jednocześnie bardzo wytrzymały. Pracowaliśmy około trzech lat nad powstaniem produktu, wyborem odpowiednich komponentów, dopracowaniem szczegółów. Każdy z tych elementów okazywał się znacznie trudniejszy w realizacji niż przypuszczaliśmy. Nadal ciężko pracujemy i udoskonalamy metody produkcji oraz kilka innych istotnych rzeczy. Produkt w tym roku zostanie wprowadzany do sprzedaży w Polsce i w kilku innych krajach. Został on także zabezpieczony ochroną patentową i ochroną na wzór przemysłowy w krajach Unii Europejskiej i na świecie.

Czyli to idealny gadżet dla zorganizowanej mamy?

Myślę, że tak, proszę wypróbować (śmiech)…

Któregoś dnia na placu zabaw, podałam go mojej kuzynce, kiedy jej córeczka zawołała siku. Kuzynka słyszała o produkcie, ale doceniła dopiero, gdy jej dziecko użyło TRONU. Powiedziała: jak fajnie – nie muszę biegać, po prostu rozkładam i po użyciu wyrzucam.

Gdzie można kupić TRON?

Tutaj, aby nie wymieniać wszystkich sklepów pozwolę sobie na przekierowanie na stronę naszego dystrybutora SARITOR OMEGA, tam jest dokładna lista sklepów posiadających TRON.

Czy ma Pani pomysły na kolejne gadżety dla zapracowanych rodziców?

Gdy się jednemu pomysłowi nada realny kształt, uda się wyprodukować i pójść dalej, inne pomysły rodzą się jak grzyby po deszczu. Tak, mamy kilka, każdy jest odpowiedzią na pewną potrzebę, która dotąd nie została rozwiązana. Dlatego wierzę, że warto je pokazać światu i usłyszeć odpowiedź.

Na koniec – jakie są Pani patenty na pogodzenie pracy i rodziny?
O czym trzeba pamiętać, a o czym warto zapomnieć?;-)

Myślę, że ile zapracowanych matek, tyle patentów (śmiech) ja mam jeden – mój mąż, który jest w stanie poradzić sobie ze wszystkim i wspiera mnie w każdej sytuacji a zwłaszcza gdy musi przejąć dowodzenie nad trójką dzieci, które po dniu spędzonym z tatą wracają do domu jakby walczyły z błotem, śniegiem, wiatrem, słońcem i wodą jednocześnie, a potem zasypiają „uchachane” po uszy.

O czym pamiętać?

O tym, aby czasem odpocząć 🙂 A o czym warto zapomnieć ? Nie wiem, ja zapominam często kluczy, ale chyba nie warto (śmiech)…

Dziękuję za rozmowę.

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się z innymi:
Chcę otrzymywać inspiracje, pomysły i sugestie jak pracować i nie zwariować.
Newsletter wysyłamy raz na 2 tygodnie