ZAINSPIRUJ SIĘ
„Ale jesteś głupia!”. Potem następuje język wywieszony na brodę, zwrot na pięcie i wyjście takie, jak tylko dzieci potrafią wychodzić 😉 Następnie słychać dziecięcy głos robiący wyrzuty i tacie, że kto to i co to wymyślił, żeby jechać na jakieś beznadziejne badanie słuchu. Po co to komu potrzebne!? „Na pewno nie mi!”
Rodzicielstwo
Miliony takich poranków, popołudni i wieczorów, kiedy to, co Ty jako mama myślisz, widzisz i planujesz kompletnie nie zgadza się z tym, co myśli, widzi i planuje Twoje dziecko.
Moja historia macierzyństwa to czasem właśnie takie słowa któregoś z moich 4 synów. Ale przede wszystkim to nauka łapania moich myśli, które w takich sytuacjach automatycznie rodzą się w mojej głowie – czy to prawda? No ładnie, moje dziecko mnie nie lubi, jestem najgorsza na świecie, chyba mnie zaraz krew zaleje, itd. – znacie to? Automatycznie, bo na przestrzeni moich lat nazbierałam cały worek swoich nawyków, przekonań, myśli i one nie przestały ze mną być, kiedy stałam się mamą.
Kara za macierzyństwo? – zarabiasz mniej, nie dostałaś awansu, nie masz pracy – dlaczego?
Sprawdzam: „Synu, czy nadal uważasz, że jestem głupia?”. Odpowiedź: „Teraz uważam, że tata jest głupi!”. „O! a czemu?”. „Bo chce mi zrobić owsiankę na śniadanie!”. „Aha – a Ty na co masz ochotę?”. „Nie wiem. Ale nie na owsiankę”.
Chwila ciszy.
„Tych owsianek i jaglanek już jest za dużo. I kanapek też!”.
„To co byś zjadł?”.
„Budyń!”.
„Ach budyń! Ten dobry, domowy, nasz budyń? I z czym byś go zjadł?”.
„Jak to z czym! Z kaszą jaglaną!”. 😉
„Czyli masz ochotę na budyń?”. „No tak. A mamy składniki? Pójdę sprawdzić! Mamo, nie ma bananów”.
„Bez bananów nie zrobimy naszego budyniu”. „No nie zrobimy”. „A kupisz banany, żeby jutro zrobić?”. „Kupię”. 🙂
„To co zjesz dziś?”. „No dobra, niech już będzie ta kanapka z serem. A jutro budyń, ok?”.
„OK”.
Po śniadaniu: „No to co będzie z tym naszym wyjazdem na badanie?”. „No nie wiem… może jak pojedziemy na jakiś obiadek, albo gofra albo choć małą babeczkę malinkową, to to jakoś zniosę”. „Umowa stoi”.
Kiedyś przeczytałam w jednej z najmądrzejszych, moim zdaniem, książek traktujących o kwestiach rodzicielstwa takie zdanie:
„Musimy nauczyć się panować nad swoim egoizmem, który wyraża się w jednostronnej koncentracji na pytaniu, czy jesteśmy dobrymi rodzicami. Zamiast tego powinniśmy uświadomić sobie, że dorośli i dzieci wzajemnie obdarowują się w życiu. Niebezpiecznie jest robić z dziecka „projekt”. Jest to równoznaczne z negacją jego indywidualności i godności. Wielu rodziców tak czyni, ponieważ zależy im na zapewnieniu mu lepszego dzieciństwa niż to, które sami mieli. To piękny cel, ale niejednokrotnie powoduje, że tracimy z oczu potrzeby, granice i cele naszego dziecka”. – Jesper Juul – Życie w rodzinie. Wartości w rodzicielstwie i partnerstwie.
Nagroda za macierzyństwo, czyli co mi dało bycie mamą?
To jest moje MOMstory
Długo uczyłam się tego, by widzieć w moim dziecku najpierw człowieka, a potem swoje dziecko. Długo zeszło mi, by zrozumieć, że nie jest najważniejsze to, czy jestem dobrą matką; a o wiele ważniejsze jest to czy dla siebie, świata i przy okazji też dla moich dzieci, jestem po prostu dobrym człowiekiem. Czy moje dzieci mają szansę zobaczyć mnie autentyczną? Nie matkę, żonę ich taty, ale kobietę, człowieka z krwi i kości?
Macierzyństwo
Moja historia rodzicielstwa to opowieść jednej kobiety i 4 chłopaków; no dobra, jeszcze jest tato tychże i mój mąż w jednej osobie; on nie jest bez znaczenia i wpływu.
O czym jest moje macierzyństwo? O uczeniu się siebie i drugiego człowieka. Parafrazując wyżej już cytowane słowa Jespera Juula, jednego z wybitnych pedagogów szwedzkiego pochodzenia:
Wiele lat minęło, nim zrozumiałam, że potrzebuję nauczyć się panować nad swoim egoizmem, który wyraża się w jednostronnej koncentracji na pytaniu, czy jestem dobrą mamą. Mozolnie, również korzystając z pomocy specjalistów, dzień za dniem uświadamiałam sobie (i jednocześnie upewniam się, że to proces na całe życie ;)), że dorośli i dzieci wzajemnie obdarowują się w życiu.
I macierzyństwo jest dla mnie o relacji, która nie ma mety. Jest jak rzeka – bywa wartka i zimna, bywa kojąca i spokojna, są w niej ciemne głębiny i skrzące się cząsteczki na powierzchni wody, tak pięknie odbijające światło. Ma swoje tajemnice i meandry. Czasem dwa brzegi są bardzo, bardzo od siebie odległe, wtedy moje macierzyństwo jest o budowaniu mostów… nie po to, by mój brzeg stał się taki jak mojego dziecka albo brzeg mojego dziecka stał się jak mój. Ale byśmy się na tych brzegach odwiedzali i by droga pomiędzy nimi była zawsze przejezdna. Moje macierzyństwo, to droga zdrowienia. To droga do siebie. I za to jestem i będę dozgonnie wdzięczna moim dzieciom.