ZAINSPIRUJ SIĘ
Inspiruje mnie życie – historia Klaudii
- Dora Mołodyńska-Küntzel
- 29 sierpnia 2012
- 6 MIN. CZYTANIA
Bohaterką historii jest Klaudia Kobyłecka, jak sama o sobie mówi – kobieta „wielofunkcyjna", właścicielka wrocławskiej kawiarni rodzinnej Cafe Inspiracje, doradca rozwoju osobistego. Mama Wiktorii, Jakuba i Jasia, z radością wspierająca inne mamy, ciesząc się ich sukcesami i kibicując w dojrzewaniu i wykluwaniu nieszablonowych pomysłów.
Jesteś mamą trójki dzieci, trenerem rozwoju osobistego i jeszcze prowadzisz kawiarnię – nie za dużo tych zajęć jak dla jednej osoby?
Zajęć jest rzeczywiście kilka, ale nie są aż tak czasochłonne jak pełny etat. Uściślając – trenerem rozwoju osobistego bywam w wolnych chwilach. Na co dzień od kilku lat współpracuję z firmą doradczą i zajmuję się projektami w zakresie usprawniania przedsiębiorstw – z wykorzystaniem japońskiej metodologii kaizen. Wracając do pytania ☺ – to chyba trochę cecha charakteru, lepiej funkcjonuję, kiedy więcej się dzieje. Wspominając spokojniejsze okresy, wiem, że byłam mniej produktywna i wszystko mi się „rozłaziło”, a nawet drobne rzeczy były wyzwaniem. Pamiętam np. jak byłam w domu pod koniec pierwszej ciąży, wtedy zrobienie podstawowych zakupów urastało do rangi wyzwania. Dobre jest też to, że te obecne zadania są różnorodne i pochodzą z innych zupełnie obszarów. To mi bardzo pomaga, gdy się zmęczę w jednej dziedzinie, to odmienne zadanie dają mi po prostu odreagowanie i „ładowanie baterii” na coś innego. Jak się zmęczę zakupami, praniem i byciem „kobietą domową”, to praca nad koncepcją projektu dla nowego klienta jest prawie relaksem.
Skąd się wziął pomysł na kawiarnię?
Chciałam stworzyć miejsce dla rodziców, gdzie można odpocząć przy dzieciach, trochę z dziećmi, ale nie będąc skoncentrowanym na dzieciach. Bardzo zależało mi na stworzeniu kawiarni akurat w tym miejscu, na pięknym osiedlu na Skrzydlatej. Podczas spacerów z Jasiem w siarczyste mrozy marzyłam o miejscu, gdzie mogłabym na chwilę usiąść albo zamówić kawę, choćby na wynos. Przemaszerowywałam codziennie kilometry…i niczego nie znalazłam. Tworząc Cafe Inspiracje, zupełnie subiektywnie patrzyłam więc przez swoje doświadczenia wychowywania trójki naszych dzieci i starałam się, aby było po prostu wygodne i łączyło potrzeby dorosłych oraz dzieci.
Jak łączysz pracę konsultanta z prowadzeniem kawiarni? Czy te dwa biznesy mają ze sobą coś wspólnego?
Dla mnie te dwa biznesy łączą się idealnie, ponieważ jednym z moich obszarów w pracy jest optymalizacja procesów i kawiarnia dla mnie jest świetnym polem doświadczalnym. Widzę, że rośnie moja wiarygodność. Pracowałam w biznesie ponad 15 lat i w ostatnich 3 latach zaobserwowałam, że potrzebuję się rozwinąć – albo pójść do kolejnej korporacji, albo zrobić coś własnego, żeby mieć po prostu regularny kontakt z trudną rzeczywistością, a nie tylko teoretyzować. Własny biznes bardzo mi więc pomaga, mam własne przykłady, łatwiej mi się rozmawia z szefami, kiedy mówię, że mam swoje mikroprzedsiębiorstwo, więc rozumiem, co to znaczy wdrażanie procedur, standardów i jak to jest trudne.
Jak wygląda logistyka dnia codziennego? Przy tylu obowiązkach masz pewnie sztab babć do pomocy (śmiech)?
Dwie żwawe jeszcze babcie i dziadkowie wspierają naszą rodzinę, choć nieregularnie. Jeśli nie prowadzę akurat warsztatów doradczych u klienta czy szkolenia, to spokojnie radzę sobie sama albo z mężem. Rozwożę rano dzieci do przedszkola, do szkoły i potem tak naprawdę cały dzień mam do dyspozycji, do 15.00-16.00. Dla mnie to jest masa czasu i przybieram różne funkcje: jestem kobietą domową i robię to, co trzeba zrobić w domu, robię zakupy do kawiarni, spotykam się z klientami. Sporo czasu spędzam też przed komputerem i odpowiadam na maile, przygotowuję oferty i piszę raporty. Jak każda kobieta jestem „wielofunkcyjna”, robię więc jedną rzecz, w międzyczasie włączam pralkę, pomieszam zupę, potem jadę do kawiarni, trochę tam pracuję, bo mam zdalny system pracy. W tej chwili życie kawiarniane toczy się spokojnie beze mnie i z tego jestem bardzo dumna, że dziewczyny są samodzielne, odpowiedzialne, zgłaszają swoje pomysły… to mnie naprawdę cieszy.
Czy widzisz jakąś specyfikę prowadzenia kawiarni dla dzieci i rodziców? Jakie są wyzwania w tej branży?
Obserwowałam inne mamy, które odwiedzają naszą kawiarnię. Wydaje mi się, że większość z nich (ja też☺, choć nad tym pracuję) jest bardzo ambitna i stawia sobie bardzo wysoko poprzeczkę – „jestem idealną mamą”, „moje dziecko jest czyste i grzeczne”, „mąż wraca do domu, w domu jest posprzątane, wyprane, obiad ugotowany”. To mnie mocno zdziwiło, bo wydawało mi się, że będzie więcej mam, które w ciągu dnia są z dzieckiem w domu, będą w stanie przyjść i wygospodarować czas na luzie dla siebie.
To trochę zmieniło moje plany wobec kawiarni. Mało jest mam, które np. chciałyby zająć się filcowaniem, biżuterią, wytworem czegoś, co nie jest praktyczne. I to dotyczy zarówno zajęć dla kobiet, jak i dla dzieci, więc różne plany, założenia, które mieliśmy na początku, pozmieniały się, bo patrzymy na to, na co czekają klienci. Chociaż jest wiele rzeczy, które nadal robimy po swojemu – np. nie organizujemy urodzin w konkretnym stylu, ale scenariusze urodzin piszemy sami, aby dzieci mogły spędzić czas razem, w sposób twórczy, a nie odtwórczy.
Co na to Twój mąż, kiedy oznajmiłaś, że otwierasz własny lokal? Wspierał i aktywnie włączył się w biznes, czy nie przeszkadzając, usunął się w cień, zostawiając Ci cały pomysł na głowie?
Mąż wsparł mnie bardzo konkretnie, dlatego że sfinansował całe przedsięwzięcie (śmiech) i zrobił remont, więc całą pomoc techniczną miałam od Niego. Ja się zajęłam przyjemnymi rzeczami – ustalaniem szczegółów i kolorów. Natomiast, jeśli chodzi o koncepcję – czasami rzuca mi jakieś pomysły, ale generalnie nie wtrąca się, kibicuje. No i bywa w kawiarni. Staramy się również, aby nasze dzieci wiedziały, że z jednej strony jest to moja praca, a z drugiej, że jest to praca szczególna. Cieszę się, że mój mąż też to komunikuje dzieciom. Wiedzą, że nie każde dziecko może chodzić z mamą do pracy, chcemy, żeby to doceniły.
Co powiedziałabyś mamom, które tak jak ty mają wielkie marzenie o założeniu własnej firmy, ale wciąż brak im odwagi do uczynienia pierwszego kroku?
Powiedziałabym, żeby najpierw zaczęły spisywać swoją wizję. Czyli żeby nie rzucać się z motyką na słońce, ale dać sobie trochę czasu na to, żeby pomysł się ugruntował; żeby nie bały się, że coś im ucieknie, że pomysł się „zestarzeje”, że ktoś inny coś takiego na pewno otworzy, ale żeby spisywały to, co chcą stworzyć. Dla mnie bardzo pomocne, zanim w ogóle zaczęłam, były rozmowy z zaufanymi przyjaciółmi o moim pomyśle. Uważam, że każda informacja zwrotna, pozytywna czy negatywna jest cenna, bo pomaga się rozwijać. Zachęcam inne mamy, bo jest to przyjemne, widzieć owoc swojej pracy. Z naciskiem, że jest to owoc pracy, a nie siedzenia. Myślę, że większość mam to potrafi – domowa codzienność jest dla nas niezłym szlifem. ☺
Dziękuję za rozmowę!