ZAINSPIRUJ SIĘ
Polska na szarym końcu…
Statystycznie w Polsce współczynnik dzietności, czyli liczba dzieci na kobietę wynosi 1,29, co plasuje nasz kraj na trzecim miejscu od końca w europejskim zestawieniu (po nas tylko pozostaje Portugalia i Hiszpania).
Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze…
Z czego to wynika? „Mało kasy, mało dzieci” jak pisze Joanna Woźniczko-Czeczott w Zwierciadle (nr 6/czerwiec 2015): „Im więcej pieniędzy kraj przeznacza na dzieci, tym więcej dzieci się rodzi. Państwa, które znajdują się w czołówce rankingu największej dzietności (Norwegia, Finlandia, Szwecja, Dania, Wlk. Brytania, Francja) to jednocześnie te, które największy procent swojego PKB przeznaczają na wsparcie rodzin”. Te kraje przeznaczają prawie 3-4% PKB. A ile Polska? Tylko 1,71%. W przeliczeniu „na głowę”, czyli ile otrzymuje obywatel danego kraju na wsparcie urodzonych dzieci to wynik jest przerażający, bo jesteśmy na końcu listy z wynikiem 70 euro! Aż strach porównywać się do naszych europejskich sąsiadów, gdzie przykładowo Norwegia przeznacza na ten cel aż 1924 euro, a z tych najbliższych Niemcy 951 euro, Francja 707 euro, choć kasa to nie wszystko.
Bycie kobietą, a bycie matką…
Drugim i trzecim ważnym aspektem jest sama kobieta, do której to przecież należy decyzja, czy chce mieć w ogóle dziecko. „Mniej dzieci rodzi się tam, gdzie rolę matki stawia się przed kobietą” opisuje w swojej książce „Konflikt: kobieta i matka” francuska socjolożka Elisabeth Badinter. Państwa kuszą różnymi rozwiązaniami, z których wydłużenie urlopu macierzyńskiego jest niestety najsłabszym pomysłem i nie ma to wpływu na chęć posiadania przez kobietę dziecka. Bo co z tego, że może ona dłużej pobyć w domu, jak finansowo ciężko jej się utrzymać, bo pomoc od państwa jest zerowa, może otrzyma becikowe, zasiłek macierzyński i na tym się kończy.
Przykładowo, we Francji dostaję się 800 euro za samo urodzenie dziecka, a potem 170 euro co miesiąc do trzeciego r. ż. dziecka, 150 euro do 6 roku życia plus 100 euro na wyprawkę, w pozostałych prodziecinnych krajach podobnie około 150 euro co miesiąc póki dziecko się osiągnie wieku szkolnego.
Matka niezależna = matka szczęśliwa = szczęśliwe dziecko…
Po trzecie praca, czyli mamo pracuj, a nie rezygnuj całkowicie z tej formy utrzymania się. Bo kobieta niezależna finansowo to matka pewna, że da radę wychować dziecko, a gdy jeszcze wspiera ją przy tym państwo w postaci miejsc opieki dla jej potomka, czy wpływając na pracodawców to nad czym się zastanawiać? Prym tu wiodą Francuzki, które zapisują dzieci już w ciąży do słynnych żłobków „les creches” , aby od 2 lat pozostawić je tam pod opieką, a samej wrócić spokojnie do pracy nawet na pełen etat. Świetnie radzi sobie też Wielka Brytania organizując rządowy program „Firma przyjazna rodzinie” (w Polsce miały przez jakiś czas miejsce podobne konkursy „Dobry klimat dla rodziny” promowany przez Prezydenta RP, albo „Firma przyjazna mamie”, ale niestety brak ich kontynuacji), gdzie prawie połowa pracodawców uelastycznia czas pracy mamom oraz wprowadza inne udogodnienia: wyższy zasiłek macierzyński niż oferuje państwo, udział w kosztach nianiek, przyzakładowe żłobki i przedszkola. Również Irlandia organizuje grupy zabawowe i „drop-in-centers”, czyli punkty oferujące krótką opiekę w ciągu dnia oraz niańki domowe zajmujące się grupą do 5 maluchów u siebie w domu.
Dziecko na mieście to nie problem…
Kolejną czwartą dość istotną sprawą dla przyszłych i obecnych mam jest także przestrzeń publiczna odpowiednio przystosowana do dzieci. Ale tu na szczęście sytuacja w Polsce nieco się poprawia, choć nie wszędzie jeszcze w restauracji, banku, itp. jest przewijak w toalecie, czy kącik malucha.
Europejskie „przepisy na dziecko” wzorem dla Polski…
Dla podsumowania; państwo polskie stosuję bardzo wybiórczą politykę prorodzinną najtańszym kosztem, czyli przykładowo wydłużenie urlopu macierzyńskiego, zasiłek dla kobiet bezrobotnych i na umowach śmieciowych, aby zachęcić je do rodzenia dzieci, a co później?
Później brak żłobków i przedszkoli, brak pracy, brak alimentów, brak wsparcia społecznego, bo dzieci to tylko krzyczą i wszystkim przeszkadzają, później radź sobie sama jak „chciałaś” mieć dziecko. Polskim politykom pozostaje wzorować się na innych europejskich państwach, gdzie kobiety chętnie zostają matkami albo chociaż przeczytać cenny artykuł w czerwcowym Zwierciadle „Europejskie przepisy na dziecko”.
Krótko i na temat
Polska – wydłużanie urlopów macierzyńskich i ojcowskich, becikowe nie dla każdego dziecka, poprawa i rozwój przestrzeni publicznej pod kątem dzieci w dużych miastach.
Reszta Europy – wsparcie finansowe od urodzenia dziecka, aż do ok. 6 roku jego życia (co miesiąc!), wyprawka do szkoły, inwestycja państwa (duży procent udziału PKB) w działania prorodzinne, wsparcie kobiet w powrocie do pracy: żłobki, przedszkola, opłacane niańki, przyjazny stosunek pracodawców do matek, duża elastyczność czasu pracy, nagradzanie pracodawców przyjaznych rodzinie, odpowiednio dostosowana przestrzeń publiczna dla małych dzieci.
No i jak tu żyć i mieć dzieci?
Photo credit: Uncalno / Foter / CC BY