Dzisiaj prawie każdy rodzic jest bardzo zajęty. Niewiele osób znajduje czas na wspólne bycie z rodziną, z dzieckiem. Jak możemy to rekompensować sobie, swoim dzieciom?
Jeśli dzieciaczek chce nam opowiedzieć o swojej ulubionej postaci z nowej gry, albo płacze, bo zepsuła się jego zabawka, słuchajmy uważnie. Podejdźmy do słów i emocji dziecka z taką atencją, jakby to mówił do nas szef czy przyjaciółka. Dla dziecka postaci z gier, zabawki, koledzy to najważniejsze sprawy. Mówiąc o nich, dzieląc się uczuciami, dziecko zaprasza mamę do swojego świata. Jeśli mama będzie mu tam towarzyszyć, dziecko nie poczuje, że mu mamy brakuje nawet, gdy ta spędza z nim tylko czas po pracy.
Te kilkanaście minut, kiedy dziecko poczuje się przez mamę „widziane” jest ważniejsze dla jego optymalnego rozwoju, niż wiele godzin spędzonych z mamą zajętą „dorosłymi” sprawami: domem, zakupami itp. Dziecko może wówczas nawet poczuć się samotne, choć jest z rodzicem cały dzień.

Bardzo zajęty, zapracowany rodzic bywa też mniej uważny. Czasem dzieci to wykorzystują. Przesuwają granice. Potem narasta frustracja, bezradność i taka rodzicielska niemoc. Jak w dzisiejszym pędzie zadbać o te podstawy? Jak sobie możemy pomóc?
Ale co to znaczy „granice”? Dobre granice kształtują się w interakcji, są płynne, ustalamy je renegocjując ich kształt. Na przykład: kiedy dziecko jest małe, ubieramy mu czapkę, gdy jest nieco starsze pozwalamy mu czapkę wybrać. A kiedy ma naście lat nie mamy już wpływu na to czy coś na głowę nałoży.
Granice w bliskich relacjach to nie jest chiński mur.
Nie należy mylić granic z wymaganiem od dziecka absolutnego posłuszeństwa. Bo wtedy nie stawiamy granic tylko wznosimy mury.
Wiele miejsca w naszej książce poświęcamy wyjaśnieniu tego czym są zdrowe granice. Są sposobem na to by żyć razem czując się oboje szanowani i kochani. A nie powinny być sposobem na narzucenie dziecku naszej woli, lub wyznaczenie takiej dużej przestrzeni niezależności – jakbyśmy nie byli rodziną tylko współlokatorami.
W bliskich relacjach granice są jak skóra – ograniczają nasze „ja”, ale też pozwalają na przytulenie się…
Granice, to słowo, które jest trudne dla mamy, jeśli sama była wychowywana w uczuciowym chłodzie: wymagań i ciągłego dążenia do wyników w nauce. Gdy brakowało mamie kiedy sama była dzieckiem poczucia bliskości i czułości, może bać się być tak dostępna dla dziecka, jak ono by chciało.
Często kobiety po przerwie związanej z urodzeniem dziecka bardzo chcą już wrócić do pracy, ale czują się winne, że np. oddają dziecko do żłobka, nie bez znaczenia jest też presja otoczenia. Jak sobie z tym mogą radzić? Jak na taką zmianę reaguje dziecko?
Zadaniem rodzica jest przygotować dzieciaczka do samodzielnego życia, a siebie do tego, że dziecko kiedyś – wyprowadzi się, założy własną rodzinę i będzie mieć swoje sprawy. Ale jak ma nasz maluch być, kiedyś odpowiedzialnym i samodzielnym człowiekiem, także rodzicem, jeśli mama wciąż trzyma go blisko siebie?
Dzieciaczek pragnie kontaktu z innymi dziećmi, z tatą, z babcią, o ile nie przejął od mamy jej obaw i lęków. Bo często właśnie, kiedy mama boi się „zostać” bez synka czy córeczki, dzieci płaczą gdy mają zostać pod opieką kogoś innego.
Lękiem na separacje reagują też dzieci, których rodzice są w domu – nawet całymi dniami – ale nie są z dziećmi blisko, „nie widzą ich” – zajęci właśnie tymi dorosłymi sprawami.
Kochana mamo! To trudne, ale dobrze by było, gdybyś znalazła w sobie siłę i pokonała swój „lęk separacyjny” pozwalając dziecku poznawać świat – wiedząc, że kochasz je nawet gdy ono Cię nie widzi.
Jak mama, która planuje powrót do pracy po przerwie związanej za macierzyństwem może przygotować swoje dziecko na rozłąkę?
Jeśli mama zostawiała dziecko nawet gdy miało kilka miesięcy pod opieką ojca czy babci, to ono wie, że mama wróci, a inni opiekunowie dają mu poczucie bezpieczeństwa. Ale jeśli mama nie chciała zostawić dziecko z tatą czy babcią, to jej nieufność dziecko odebrało i boi się jakby „za mamę”.
Jeśli więc do tej pory nie rozstawałaś się z dzieckiem, odetchnij głęboko – pomyśl: „to moje lęki” – i zostaw je na godzinę czy dwie pod opieką bliskich. Przyzwyczaj się do tego, że dziecka nie ma tuż obok. Kiedy Ty przestaniesz się bać, dziecko także.
A jaki przykład daje dziecku mama, która postanawia zostać z nim w domu i towarzyszyć mu np. do czasu pójścia do szkoły? Spotkałam się z opinią, że dziecko niepracującej zawodowo mamy nie będzie chciało w przyszłości tak chętnie podejmować pracy?
To zależy od tego jaką dziecko będzie miało wizje świata poza domem? Czy bezpiecznego i budzącego ciekawość, czy wrogiego i groźnego? Czy nabierze wiary w swoje siły, czy nie? Nie tylko praca zawodowa, ale wizja tego jakie jest życie (czy to przygoda, czy wielkie zagrożenie) ma znaczenie. Podobnie jak to, czym jest w Twoich oczach praca – czy to udręka, czy sposób na rozwój i zdobywanie środków na np. dom, podróże?
Jakich pytań nie zadawać dziecku zaraz po przyjściu ze szkoły? A jakie pomogą otworzyć dzieci na rozmowę?
Jak Ci minął dzień? Tak możemy zapytać. Ale nie róbmy śledztwa: jadłeś, byłeś grzeczny, co pani zadała? Czekajmy aż dziecko samo zechce opowiadać o tym co dla niego ważne. Miła atmosfera, uśmiech, ciepła zupa, to podstawa. Dziecko, jak i dorosły, zwierzy się jeśli będzie się czuło akceptowane i wiedziało, że może liczyć na pomoc i wsparcie, a nie na krytykę i ironię.
O co powinniśmy zadbać, żeby nasze dzieci w dorosłym życiu były po prostu szczęśliwe?
Zadbajmy o własne szczęście jako rodzica. Jak? Wiele podpowiedzi znajdziesz w „Niezwykłym rodzicu”, są tam także ćwiczenia, tabelki i historie z życia innych, także samodzielnych (żeby nie powiedzieć samotnych) pracujących mam…
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Ewa Moskalik Pieper
Zdjęcie: wydawnictwo Zwierciadło