Czego szukasz

Nie żyj wbrew sobie – Pustostan

Dlaczego różne kobiety opowiadają te same historie? Dlaczego my, kobiety tak bardzo uległyśmy schematom i wyobrażeniom przekazywanym z pokolenia na pokolenie? Czy nie wystarczy nam już odwagi, żeby zacząć żyć własnym życiem? I czy przed tym losem uda nam się uratować nasze córki? Dzisiaj premierę ma „Pustostan”, powieść Agnieszki Nietresty-Zatoń.

Przeczytaj pierwszy wywiad z Agnieszką, o jej drodze do napisania i wydania książki, o macierzyństwie i związanym z nim wyzwaniach.

„W piekle jest specjalne miejsce dla kobiet, które nie pomagały innym kobietom” – Madelaine Albright.

Dlaczego wybrałaś ten cytat na „promujący” Twoją książkę?

To jeden z kilku, które ukształtowały moją powieść.

Drugi jest z Agnieszki Graff: „Niech ktoś napisze wreszcie, z czego zrobione są więzi między kobietami w kraju, gdzie tak często używa się słowa „babsko”.

I jeszcze jeden – z Susan Sontag: „ Problem emocji jest w istocie problemem z kanalizacją. Życie emocjonalne to złożony system odprowadzania ścieków”.

Mocne… dlaczego właśnie te cytaty, a nie inne?

Dlatego, że relacje między kobietami są nacechowane ogromną ilością złych emocji i te emocje się nawarstwiają, idą z pokolenia na pokolenie, z babci na matkę, z matki na córkę… – po kądzieli.

Dlaczego tak jest?

Gdyby dało się odpowiedzieć na to pytanie jednym zdaniem…

Kobietom wciąż się wydaje, mają głęboko wdrukowane w świadomość, że muszą przystosowywać się do licznych wyobrażeń o sobie – wyobrażeń żywionych przez innych. Często wzajemnie się dyscyplinują ze względu na mężczyzn. Jeśli się zdarzy taka, która mówi: tego nie robię, tego nie rób, tego nie róbmy, bo to nie ma większego sensu, to zawsze znajdzie się inna, która ją zdyscyplinuje, przywoła do porządku; powie, co wypada, co należy, co trzeba.

To tak jak z rytualnym obrzezaniem kobiet. Kobiety kobietom robią krzywdę, ale one wzajemnie przystosowują się do świata, w którym rządzą mężczyźni. „Nie będzie cię chciał żaden facet…” – brzmi niewerbalny komunikat – „musisz być taka jak wszystkie, bo po tobie”. Przecież matki, babki, ciotki nikomu nie robią na złość, nie jest to w ich mniemaniu przejaw sadyzmu czy łamania prawa człowieka do samostanowienia – robią to… w dobrej wierze.

Trudno jest uciec z takiego systemu. W warunkach ekstremalnych to sprawa życia lub śmierci. Na szczęście w Polsce nie musimy podejmować aż tak drastycznych decyzji, co nie zmienia faktu, że żyjemy uwikłane w rozmaite zależności – od tych najprostszych (co powie ciocia, co powie sąsiadka, a jak się na nas obrazi?) po bardziej skomplikowane, w których głównym elementem jest właśnie nieustanne dyscyplinowanie się nawzajem i oddawanie sobie niedźwiedzich przysług.

Wystarczą drobne kroczki robić, żeby ten system zmienić?

Zmiana każdego systemu zaczyna się od pierwszego kroku. Jak mówią psychologowie – już jeden element wyjęty z przemocowej układanki sprawia, że system zaczyna się zmieniać.

Zawsze warto dojrzeć do tego, by żyć swoim życiem, zrzucić te hurtowe ilości masek – jak mnie widzą w pracy, jak mnie widzą sąsiadki a jak teściowa, co o mnie mówią, co o mnie myślą… Można chodzić w tych maskach przez całe życie, ale można też od tego zwariować. Można odpowiedzieć sobie na pytanie o to, co się  lubi, gdzie są nasze granice, czego nigdy nie zrobimy, po co wykonujemy rutynowe czynności domowe… Można wreszcie wyjść z przemocowych układów rodzinnych czy towarzyskich, ale to trudne. I bolesne. I nie każdy, nie każda ma odwagę stać się tym pierwszym elementem. Są też takie życiowe sytuacje, w których podjęcie podobnej decyzji odbywa się kosztem innych, np. dzieci. To nigdy nie są proste sprawy.

Ale na pytanie: „Dlaczego przed pójściem spać muszę umyć wszystko do ostatniego okruszka” mogę sobie odpowiedzieć bezboleśnie. I przestać słyszeć odpowiedź mojej babci: „ Jak się w nocy coś stanie i pogotowie przyjedzie to będzie wstyd…”.

Hmmm… gdzieś to już słyszałam… czy Ty czasem nie wzywasz kobiet do rewolucji?

Rewolucje nie są dobre i nikomu nie służą, a już na pewno nie w takiej delikatnej materii jak emocje. Tu nie chodzi o rewolucję, ale o to, żeby żyć świadomie. Bo zburzysz wszystko za jednym zamachem i nie będzie czego naprawiać. Ale jak mówisz do własnej córki coś, za co kiedyś chciałaś „zabić” własną matkę i wiesz dlaczego tak robisz, to jest szansa, że jak sobie to uświadomisz, to może kiedyś przestaniesz tak robić. Trzeba powoli zmieniać się i taka zmiana w tobie sprawia, że otoczenie też może podjąć próbę zmian –  ale ty go na siłę nie zmienisz.

Tu chodzi o nasze córki, żeby wiedziały, że nie wszystko trzeba robić, bo inni tak robią, bo tak się robiło od zawsze. One mogą robić bezrefleksyjnie to samo co my, nasze mamy i babcie, albo mogą nasze pomysły odrzucić i robić wszystko po swojemu.

Konkludując: nie żyj wbrew sobie, bo to się zawsze na tobie zemści. Nie da się udawać zbyt długo kogoś kim się nie jest, bo to odbywa się ze szkodą dla ciebie i osób, z którymi wchodzisz w relacje. Bo jeśli tak robisz, osiągasz pustostan – stan, w który tracisz poczucie tożsamości, sensu i celu.

Dla kogo napisałaś Pustostan?

Dla siebie, mamy i córki. Ale też dla kobiet, które podejmują co jakiś czas ryzyko i trud „przewietrzenia swoich zwojów mózgowych”; tych, które na dowolnym etapie życia odważą się być sobą – zerwać z bezrefleksyjnym powielaniem życiowych schematów; odważą się na zmiany będąc dorosłymi, ukształtowanymi ludźmi.

To nie są łatwe sprawy, ani do rozmowy, ani do samotnej kontemplacji. Dlaczego stały się tematem Twojej książki? 

Zastanowił mnie fakt, że kiedy kobiety zbierają się na swoje babskie posiadówki, wciąż opowiadają te same historie. Długie lata masz poczucie wyjątkowości swojego losu; tego, co cię spotyka i nagle dociera do ciebie, że pewne doświadczenia są pokoleniowe – dziewczyny urodzone w latach 70. podobnie przeżywały swoją młodość, pamiętają te same emocje, wracają do nich te same, zamiecione pod dywan problemy.

Na początku jednej z moich ukochanych książek, „Piaskowej Góry” Joanny Bator, znajdujemy rewelacyjną symboliczną scenę: oto Jadzia Maślak obarczona koszem jajek oraz walizą potyka się na śliskich schodach i leciii… „Najważniejsze jest to, że Jadzia już traci równowagę, już wypuszcza kosz jajami nadziewany i leci ze schodów, macha rękoma, popiskuje ojejej. Jak ona pięknie leci! Jak bochen ciepłego chleba, jak garniec masła, jak anioł z cukru i cista. Jak on ją łapie, jak Pionier Timur z czerwoną chustą, Stefan zuch, gieroj, pod ciężarem się ugiął, lecz wrócił do pionu”.

Znacie finał tego upadku? Nietrudno domyślić się, co będzie dalej. A ja bym chciała, żeby moja córka miała odwagę zlecieć na dziób albo żeby pozwoliła Stefanowi podać sobie pomocną dłoń – to bez znaczenia, tylko… żeby nie czuła się do niczego zobowiązana. Żeby to był początek, a nie koniec. Żeby wybrała sama. Żeby nie dźwięczało jej w głowie: „ale co sobie mama pomyśli…?”.

Dziękuję Ci za rozmowę.

Rozmawiała Joanna Gotfryd

Zdjęci autorki: Anna Cichoń

Tytuł: Pustostan

Autor: Agnieszka Nietresta-Zatoń

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2015

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się z innymi:
Chcę otrzymywać inspiracje, pomysły i sugestie jak pracować i nie zwariować.
Newsletter wysyłamy raz na 2 tygodnie