ZAINSPIRUJ SIĘ
Karać czy nie karać? Czyli co pozytywnego jest w dyscyplinie?
- Sylwia Bujko
- 14 marca 2019
- 6 MIN. CZYTANIA
Stwórz własną listę umiejętności, cech i zachowań, które chciałabyś, aby Twoje dzieci reprezentowały w dorosłym życiu.
Kiedy już wiemy, czego chcemy dla naszych dzieci, zastanówmy się, jak tego dokonać? W jaki sposób przeprowadzić je przez całe dzieciństwo i wiek nastoletni aż po dorosłość, aby były gotowe na stworzenie wymarzonego przez nich życia?
Jednym ze sposobów jest Pozytywna Dyscyplina. Może „dyscyplina” kojarzy się Wam negatywnie: z surowością, sztywnymi regułami, bezwzględnym posłuszeństwem. A przecież łacińska disciplina to nauka i nauczanie. Cóż innego robimy, będąc rodzicami: uczymy nasze dzieci życia tak, jak potrafimy najlepiej.
Często spotykamy dwie szkoły wychowywania. Albo nadmierną pobłażliwość czyli tzw. wychowanie bezstresowe, albo nadmierną surowość czyli tzw. styl autorytarny. Mogą nawet występować jednocześnie i działać niczym wahadło. Pozwalamy dziecku na coraz więcej, aż sprawy wymykają się spod kontroli i emocje biorą górę, więc wahadło uderza w skrajnie przeciwnym kierunku. Zarządzamy nagłą zmianę frontu z surowymi konsekwencjami. Stłamszone dziecko się dostosowuje, a nami targają wyrzuty sumienia, zatem znów wracamy do większego pobłażania i rozmytych granic, aż do następnego „wahnięcia”.
Pozytywna Dyscyplina jest złotym środkiem. Zamiast wybierać między wolnością bez zdrowych granic a surowym porządkiem bez miłości możemy pójść inną drogą. Zaprowadzi nas ona do połączenia wolności z porządkiem, miłości z granicami czyli do uprzejmej stanowczości, która jest esencją Pozytywnej Dyscypliny.
Ta filozofia jest daleka od stosowania kar. Jeśli naszym celem jest poprawa zachowania dziecka, karami uzyskujemy odwrotny skutek. Jane Nelsen, autorka książki „Pozytywna Dyscyplina” wymienia „cztery R”, jako możliwe skutki stosowania kary. A czy my, dorośli, nie sięgamy po podobne reakcje, gdy nas ktoś – słusznie czy niesłusznie – ukarze?
1. Rozgoryczenie
Dzieci często nawet nie rozumieją konsekwencji, z jakimi się spotkały. Część mózgu odpowiedzialna za zaawansowane procesy myślowe, takie jak wyciąganie wniosków, analizowanie i przewidywanie konsekwencji, czyli kora przedczołowa to ewolucyjnie najnowsza warstwa mózgu. Rozwija się do 25 roku życia! Dlatego to całkowicie normalny scenariusz, kiedy dziecko po prostu nie jest w stanie zrozumieć, za co zostało ukarane. I absolutnie nie dlatego, że jest głupie czy udaje, tylko dlatego, że ewolucyjnie nie jest jeszcze na to gotowe. Jeśli temat mózgu dzieci zainteresował Cię bardziej: tutaj https://www.holimum.com/2018/10/13/ile-mozgow-ma-twoje-dziecko/ znajdziesz ciekawy i szczegółowy artykuł.
2. Rewanż
Planowanie odwetu to naturalna reakcja, kiedy czujemy się źle potraktowani. Słabi, mali, bez autonomii i kontroli nad swoim losem, potrzebujemy odnowić w sobie poczucie siły. Knując w skrytości przeciw ciemiężycielowi. Owszem, dziecko to nie mały dorosły. Ale to mały człowiek, z wieloma podobnymi reakcjami, szczególnie jeśli chodzi o reakcje instynktowne, impulsywne, intuicyjne.
3. Rebelia
To jawny bunt. Który rodzic nie zna tej reakcji! Dziecko za wszelką cenę chce zachować swoją autonomię. Oto apogeum walki o władzę. Walki, w której nie ma wygranych.
4. Rejterada
Ucieczka w głąb siebie to tylko pozornie pasywna reakcja. W wycofaniu mogą się kryć dwojakie konsekwencje. Dziecko może uznać, że wystarczy nie dać się złapać następnym razem i buduje w sobie przebiegłość w kierunku manipulacji. Albo wyciąga błędne wnioski, że jest złą osobą. Bo przecież karze się złych ludzi, prawda? Takie przekonanie o sobie będzie skutkowało obniżonym poczuciem własnej wartości.
Kary nie pomagają dzieciom rozwinąć żadnych umiejętności, które chcemy, aby reprezentowały w swoim dorosłym życiu. Co zatem zamiast kar?
Kiedy już dojdzie do nieodpowiedniego zachowania i konfliktu, pochopne działanie i rozwiązywanie problemu „na gorąco” najczęściej nie jest dobrym pomysłem. Targani silnymi emocjami mamy wyłączoną część mózgu odpowiedzialną za racjonalne myślenie. (Dzieje się to w każdym wieku.)
- Najpierw uspokajamy siebie i dziecko, dbamy o relację. Okazujemy szacunek (szczególnie gdy dziecko nam go nie okazuje, to my jesteśmy odpowiedzialni jako dorośli za jakość relacji). Dopiero potem szukamy rozwiązań. W ten sposób uczymy dzieci, jak działać w trudnych sytuacjach.
- Skupiamy się na zachowaniu, nie na etykietowaniu cechami (np. „Zachowałeś się źle, niszcząc zabawkę kolegi” zamiast „Jesteś okropny i niekoleżeński, nikt cię nie będzie lubił!”). Zachowanie zawsze można zmienić. Cechy wydają się być „wrodzone” i piętnują, utrudniając jakąkolwiek zmianę („taki już jestem”)
- Dopytujmy z życzliwą ciekawością, np. „Co dokładnie się stało?” Może się okazać, że to kolega najpierw porysował autko, co było zarzewiem konfliktu.
- Angażujmy dziecko w poszukiwanie rozwiązania problemu, w ustalenie nowych zasad, które będą obowiązywać wszystkich. Dajemy ograniczony wybór adekwatnie do wieku. Dziecko chętniej dostosuje się do zasad, których jest współautorem. (Oczywiście będą sytuacje i problemy, w których i tak podejmiemy samodzielnie decyzję wbrew oczekiwaniom dziecka. Ważne jest nie tylko, co zrobimy, ale też jak to zrobimy.)
- Pamiętajmy, że najważniejsza jest nasza intencja. Dziecko zawsze ją wyczuje między słowami, w naszej mimice i w mowie ciała.
Stosowanie kar jest o wiele prostsze. I krótkoterminowo najczęściej przynosi rezultaty. Choć w dłuższej perspektywie skutki są opłakane, bo kosztem jest relacja, której nie da się potem odbudować. Jeśli naprawdę chcemy nauczyć dzieci umiejętności, wymienionych na wstępie, nie ma innej drogi, niż najpierw reprezentować je samemu.
Nauczymy dzieci rozwiązywać konflikty, koncentrując się na rozwiązaniu, kiedy jako rodzice będziemy tak postępować. Dzieci nauczą się z czasem odpowiedzialności i panowania nad sobą, jeśli my im pokażemy, jak to jest panować nad sobą i zachowywać się odpowiedzialnie. Nauczą się żyć w zgodzie ze sobą, jeśli my okażemy im pełną akceptację i szacunek oraz spełnimy ich potrzebę przynależności.
To my jesteśmy najważniejszymi nauczycielami dla naszych dzieci. Myślmy więc długofalowo.
Zdjęcie: 123 rf