ZAINSPIRUJ SIĘ
"Wszystko jest możliwe, niemożliwe potrzebuje trochę więcej czasu". Agnieszka jest mamą 8-letniej Nataszy i 9-miesięcznej... Ciuciubabki, którą nazwano małym domem kultury dla mam z dziećmi i kobiet szukających ciekawych spotkań w Trójmieście. Jest też przykładem, że można jak się bardzo chce! A jak bardzo? Poczułam to osobiście czerpiąc z tej pozytywnej energii i wyjątkowego miejsca, do którego często wracam...
Zacznijmy od samego początku – zapytam bardzo ogólnie – co, gdzie i dlaczego Ciuciubabka? Skąd inspiracja na taką właśnie nazwę dla kawiarni?
Historia jest pewnie dość banalna. Kiedy blisko 8 lat temu zostałam mamą, jak to często w takich momentach bywa, wiele się zmieniło nie tylko wokół mnie, ale i we mnie. Często powtarzam, że Ciuciubabka powstała z egoizmu i pragnienia miejsca dla kobiet, które chcą w aktywny sposób spędzać czas z dzieckiem na mieście. Chciałam stworzyć dla siebie, ale i tym samym dla kobiet podobnych do mnie miejsce, w którym można pobyć nie tylko mamą, ale znowu kobietą, gdzie dziecko ma czas i przestrzeń dla siebie. A w tym czasie mama może mieć pyszną i cenną chwilę dla siebie. Skąd nazwa? Nie mam pojęcia ;). Po prostu przyszła do mnie wraz z tym pomysłem. Od razu wiedziałam, że marzę o Ciuciubabce, a nie o jakiejś tam kawiarni.
Dziś patrzę na to trochę inaczej i samej nazwie dodaję już nieco innego znaczenia. Łączy ona w sobie bowiem zarówno zabawę, słodycz, jak i kobiecość. Lepszej nazwy dla tego miejsca nie mogłam sobie wymarzyć ani wymyśleć.
Czyli można powiedzieć, że Ciuciubabka to po prostu cała Ty Agnieszko, Twoje spełnione marzenie? Ile czasu i odwagi potrzebowałaś, żeby je zrealizować?
Ciuciubabka to moje drugie dziecko. Ciągle jeszcze niemowlak w trudnym okresie adaptacji ;). Ale oczywiście to „dziecko” wymarzone i wyczekane blisko 7 lat. Jak już wspomniałam, Ciuciubabka pojawiła się w moim sercu i głowie wraz z urodzeniem mojej córki. Jednak pomysł potrzebował czasu, aby dojrzeć. A ja potrzebowałam gotowości na to, by wyjść ze swojej dotychczasowej strefy komfortu i powiedzieć, „tak, to jest ten moment”. Los mi trochę pomógł i wypchnął mnie z mojej strefy. Potrzebowałam więc nie tylko czasu i odwagi, ale ogromnych pokładów determinacji, marzycielstwa i cudownych ludzi wokół mnie, którzy wspierając mnie na każdym kroku, dopingowali mnie. No i jeszcze trochę pieniędzy, pozwoleń i formalności.
Miałam okazję osobiście poznać Ciuciubabkę i nie jest to typowa kolejna knajpka w centrum miasta, tylko czuć tam Twój osobisty wkład, dbałość o każdy szczegół i dogadzanie Twoim gościom. Taki był zamysł, żeby zrobić coś więcej niż tylko kawiarnię?
Kiedy opowiadałam o swoim pomyśle jednemu z moich życiowych i biznesowych „mentorów-kibiców”, zdziwiony zauważył, że przecież ja wcale nie otwieram kawiarni, ale dom kultury. Jest w tym trochę racji. Może nie dom, ale domek kultury. W tym miejscu tak naprawdę kawa wcale nie jest najważniejsza. To miejsce jest właśnie tym, czym jest jego nazwa. Połączeniem zabawy, słodkości i kobiecości.
Marzę o tym, aby Ciuciubabka była identyfikowana jako przestrzeń, gdzie jest się u siebie, w swobodnej atmosferze, gdzie można spotkać kogoś ciekawego, czegoś się nauczyć, uśmiechnąć, wzruszyć, a przy okazji zjeść np. bananowe cudo, dla którego goście wracają z odległych zakątków Trójmiasta.
Tak jak wspomniałam, Ciuciubabka powstała z egoizmu, zatem oprócz zajęć dla dzieci są też wieczorne spotkania dla kobiet. Uwielbiam tę atmosferę, kiedy dziewczyny przychodzą odetchnąć od codzienności, porozkoszować się bezkarnie tortem bezowym i latte. Podczas takich spotkań u wielu dziewczyn często następuje taki moment ulgi, kiedy z domu przychodzi sms, że dzieci śpią. Przecież jak śpiewała Cyndi Lauper, dziewczyny też chcą się bawić.
Widać, że Ciuciubabka to jest Twoje „dziecko” i że robisz to co kochasz, ale przede wszystkim jesteś mamą prawie 8-letniej Nataszy. Jak sobie z tym wszystkim dajesz radę? Czy doba nie jest dla Ciebie za krótka?
… (śmiech) oczywiście, że jest za krótka. Jak w pierwszym roku życia każdego „dziecka” Ciuciubabka jest bardzo wymagająca, pochłania wiele uwagi, czasu na sen i cierpliwości.
Moja córka natomiast chodzi już do szkoły i jej dzień wygląda zapewne tak jak dzień większości jej rówieśniczek. Czasem spędza ze mną popołudnia w kawiarni, pomaga piec ciasto, czy uczestniczy w warsztatach, ale też próbuję zachować w tym wszystkim równowagę, aby Ciuciubabka jej się „nie przejadła” ;).
Mam bardzo duże wsparcie od rodziny i przyjaciół zarówno przy opiece nad moją córką, jak i przy sprawach związanych z samą Ciuciubabką. Bywają trudne momenty, ale na szczęście do morza mam jakieś 3 minuty, więc zdarza się, że rano przed otwarciem, idę na chwilę na bulwar, aby naładować akumulatory.
Stawiam Cię za przykład dla innych kobiet, które się jeszcze wahają, czy podołają pracować tam, gdzie sobie wymarzyły i powołując się na Walta Disneya: „Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać”.
W centralnym miejscu Ciuciubabki stoi piękna stara maszyna do pisania, w której jest kartka z moim ulubionym mottem „wszystko jest możliwe, niemożliwe potrzebuje trochę więcej czasu”. Gdybym w to nie wierzyła, nie byłabym tu gdzie jestem. Spełniania marzeń jest piękne, ale i trudne. Tu nie chodzi o to, by porywać się z motyką na słońce, czy bujać obłokach. Najważniejsze jest, aby najpierw pogadać szczerze ze sobą, zrozumieć czego się pragnie, czego się boi i dlaczego, a potem powiedzieć sobie, „czemu nie?”.
Dziękuję za inspirującą rozmowę i trzymam bardzo mocno kciuki za Ciuciubabkę! Do zobaczenia 😉
Rozmawiała Marzena Gólska