Książka To ja, Malala, autorstwa samej Yousafzai oraz brytyjskiej korespondentki Christiny Lamb, opowiada o jej walce o prawo do edukacji dla muzułmańskich dziewcząt. Po wczytaniu się w nią odkryłam jednak, że Malala to nie jedyna bohaterka. Jest ich jeszcze dwoje, a bez któregokolwiek z nich ta historia zapewne nie potoczyłaby się w ten sposób. A być może w ogóle by nie powstała. Kim są? To jej rodzice.
Książka ma formę biografii i jak typowa biografia zaczyna się od narodzin. W tym wypadku jednak nie mówimy tylko o fizycznych narodzinach małej dziewczynki, ale też o narodzinach bohaterki. Nie, nie. Nie chcę przez to powiedzieć, że Malala została w jakiś niesamowity sposób predestynowana do tej roli. Nikt nie rodzi się bohaterem, ale każdy może się nim stać. Potrzebuje jednak pewnych podstaw, zaplecza, ci bardziej światowi powiedzieliby – backgroundu.
Zwykła – niezwykła dziewczyna
W przypadku Malali już od samego początku wiadomo było, że nie wyrośnie ona na zwykłą Pasztunkę, której przeznaczeniem będzie dbanie o dom, usługiwanie mężowi i rodzenie dzieci. Jej historia obrała niezwykłe tory w momencie, w którym ojciec postanowił z radością celebrować przyjście na świat córki, co z reguły czyni się tylko w wypadku chłopców. Nie przejmował się reakcjami rodziny i znajomych, którzy raczej mu współczuli niż podzielali ten entuzjazm. Nadał jej imię po Malalai z Maiwandu, największej bohaterce Afganistanu. Zupełnie tak, jakby przeczuwał, że to dziecko ma szansę dokonać w życiu czegoś wielkiego. Ba, nie tylko wierzył, ale był gotów zrobić wszystko, by mu w tym pomóc. Sam był bowiem zawsze bardzo zaangażowany w sprawy kraju i szerzenie edukacji. Od młodości marzył o założeniu własnej szkoły i dążył do tego z niesamowitą determinacją i wytrwałością, choć los rzucał mu pod nogi mnóstwo kłód. Gdy już osiągnął swój cel, pragnął umożliwić naukę jak największej ilości dzieci, nawet tych wprost z ulicy. A że wiązało się to z dodatkowymi kosztami? Trudno. Nie to było najważniejsze. Ten upór wpoił córce, a wraz z nim żądzę wiedzy oraz potrzebę bycia świadomym obywatelem.
Rodzice…
Nie da się ukryć, że główną rolę w życiu Malali odegrał właśnie ojciec. To on pomagał jej przy układaniu mów, towarzyszył podczas spotkań z tymi „ważnymi”, wspierał w trakcie wystąpień. Po tym wszystkim jednak dziewczyna wracała do domu, który zawsze był ciepły i pełen miłości, a to za sprawą matki. Chociaż nie potrafiła czytać ani pisać, na pewno nie można nazwać jej prostą. Uwielbiała chodzić na targ w poszukiwaniu pięknych tkanin, spotykała się z przyjaciółkami, była ciekawa świata – na swój sposób. Potrafiła zadbać o rodzinę nawet w najcięższych warunkach. Wspierała Malalę całym sercem, jednak nie zawsze popierała to, co robiła. Dlaczego? Kochała ją nad życie i zwyczajnie się o nią bała, ale wiedziała też, że taką właśnie drogę wybrała i ona nie mogła jej powstrzymywać.
Obywatelka
Dzięki połączeniu matczynej opiekuńczości i ojcowskiego „wychowania obywatelskiego”, Malala stopniowo stawała się świadomą, wykształconą i pewną siebie dziewczyną, co w świecie islamu nie zdarza się często. Jak sama przyznaje, „od dziecka interesowała się polityką”. Nie tylko nią zresztą – nie są jej obce tematy związane z historią, literaturą czy sztuką. Kolejny bardzo ważny element jej życia stanowi religia. Jest niezwykle oddana Bogu, jednak w rozsądny sposób. Zdaje sobie sprawę z tego, że przesłanie Koranu zostało na przestrzeni lat znacznie wypaczone i stało się narzędziem manipulacji. Równie dużą świadomością wykazuje się w odniesieniu do otaczającego ją świata – wie, że prawa i zwyczaje panujące w jej kraju są złe, a państwo funkcjonuje niewłaściwie. Nie patrzy na to biernie, nie skupia się na lamentowaniu, w jakiej to niesprawiedliwej rzeczywistości przyszło jej żyć. Wie, że jej rodzice nie są tak konserwatywni jak inni Pakistańczycy i dostrzega płynące z tego możliwości, których nie mają inne dziewczęta. Za cel stawia sobie poprawę ich sytuacji, a przede wszystkim umożliwienie im dostępu do edukacji. Nawet w obliczu wielkich dramatów rozgrywających się w jej kraju, ta sprawa pozostaje u niej na pierwszym miejscu.
Jak potoczyły się losy Malali, wiemy wszyscy z głównych wydań wiadomości i licznych nagłówków gazet. To, co osiągnęła dzięki swojemu uporowi i odwadze, żyjąc w takim a nie innym kraju, powinno zawstydzić niejednego. Nie zapominajmy jednak, że to ziarno, by wyrosnąć na tak imponujący kwiat, potrzebowało odpowiedniej gleby. A tę zapewnili rodzice – kochająca i zawsze wspierająca matka oraz ojciec, który dawał wzór i otworzył oczy na świat. Oni również są bohaterami, ponieważ nie bali się wychować dziecka nie do końca w zgodzie z tradycją. Nie zważali na niezbyt przychylne opinie innych. Liczyło się dla nich to, by kształtować córkę w zgodzie ze swoimi przekonaniami.
Warto przeczytać tę książkę, by zobaczyć, jak wielkie znaczenie w życiu dziecka mogą odegrać wartości i wzorce przekazywane przez rodziców i jak ważne jest ich bezwzględne wsparcie. Jeżeli tylko postarają się wychować je na dobrego człowieka i pozwolą mu iść swoją własną drogą, staną się bohaterami. Przede wszystkim dla niego samego.
