ZAINSPIRUJ SIĘ
Doświadczenie zmiany w IT
Stawiam na biurku kubek z gorącą kawą i siadam do komputera. Zaczynam od spojrzenia w kalendarz, potem poczta i migające na komunikatorze powiadomienia. Bywa ich sporo, ale nie wpadam w panikę. Spokojnie układam w notatkach listę zadań na dziś. Słonia będziemy zjadać po kawałku.
Praca w IT to doświadczenie zmiany, bo to świat, w którym trzeba się dynamicznie adaptować do nowych warunków. Te zmiany przychodzą też czasem z wewnątrz, wynikają z naszych chęci i coraz większej świadomości swoich mocnych stron. Na szczęście IT to idealne środowisko do tego, by się rozwijać i kształtować swoją własną ścieżkę. Moja była kręta.
Kiedy na pierwszym roku studiów robotyki programowaliśmy stojące w ciemnych salach laboratoriów Politechniki ogromne manipulatory, polski rynek IT dopiero raczkował. Nasze studenckie drogi szybko rozeszły się w najróżniejszych kierunkach, ja zajęłam się programowaniem sygnalizacji świetlnej w niewielkiej firmie. Byłam jednocześnie programistką i testerką. Przygotowane oprogramowanie wgrywałam ręcznie do wielkiej szafy ze sterownikami, podmieniając w trakcie odpowiednie zworki. I choć była to praca sprawiająca dużą satysfakcję, poczułam pewnego dnia, że jestem gotowa na zmianę.
Wybrałam branżę telekomunikacyjną, w której jak się później okazało, spędziłam wiele lat. Nie było wcale łatwo, aby się dostać, musiałam poświęcić na naukę wiele weekendów i wyjść daleko poza narzędzia i technologie, których używałam wcześniej. Po pracy w małej firmie, uderzył mnie rozmach korporacji IT i branżowego słownictwa, które z początku wydawało mi się całkowicie niezrozumiałe. Z biegiem czasu, który minął, nie wiadomo kiedy, i po stawieniu czoła wielu wyzwaniom, zrozumiałam ten świat i stałam się jego częścią – z żółtodzioba przemieniłam się w liderkę zespołu. Tę osobę, do której przychodzi się z ciężkimi problemami, która ma wpływ.
Czas na coś nowego
I wtedy znów przyszła refleksja – może czas na coś innego, nowego? I tak, ja – dziewczyna z Politechniki, zamiast z kodem i maszynerią, zaczęłam pracować z ludźmi jako menadżerka.
Dziś w Avanade mam dwudziestu podopiecznych, czuwam też nad kilkoma projektami, a właściwie nad pracującymi w nich konsultantami. Pomagam im w doświadczaniu zmiany, w podejmowaniu wyborów. Wielu z nich zostało zatrudnionych ze względu na zupełnie inną technologię niż ta, w której pracują obecnie. Powodów jest wiele – czasem jest to projekt, który wymaga czegoś nowego. Czasem to zmiana zainteresowań.
Testerka, która postanowiła otworzyć się na programowanie i okazała się w tym świetna. Programista Full Stack, który złapał bakcyla Data Engineering. Koder, który chce spróbować swoich sił w zarządzaniu ludźmi – wyszkolimy go i na początek przydzielimy mu dwie lub trzy osoby. Fascynaci technologii AI, którzy eksplorują nowe możliwości. Konsultant, który właśnie zmienia projekt i po wielu miesiącach tworzenia oprogramowania dla producenta aut musi zrozumieć działanie zupełnie innej branży, z roli mistrza znów wejść w rolę ucznia. Nowy zespół, nawiązanie nowych kontaktów, nowe wyzwania, ale i szanse. Inżynierowie, programiści, którzy chcą mieć wpływ na kształtowanie swojej przyszłości, a my, w Avanade, ich w tym wspieramy. Podobnie jak wtedy, gdy pracownicy żonglują między pracą a domem:
– Przepraszam, ucieknę na chwilę, muszę zrobić dziecku budyń – mówi kolega, który ma w domu chorego przedszkolaka i wyłącza się ze spotkania. Wszyscy kiwają głowami, wiadomo, są rzeczy ważne i ważniejsze.
Ostatnimi czasy krąży w Internecie obrazek mówiący, że nieważne, ile Twoja firma proponuje programów well-beingowych, ważne jest to jak Twoi pracownicy czują się w niedzielę wieczorem. Kiedy wchodzisz do IT, możliwe, że Twoja kariera zaprowadzi Cię – jak mnie – w zupełnie inne miejsce, niż to, w którym zaczęłaś. Ważne jest to, by firma wspierała Cię w tym procesie, by widziała w Tobie przede wszystkim człowieka.
Kiedy wyłączam komputer, biorę się za planowanie morderstwa. Poważnie. Niedawno wyszedł spod mojego pióra pierwszy kryminał i pracuję nad kolejną częścią. Poza tym szykuję synowi koszulkę na dzień dyni (znacie to na pewno – kasztany na jutro, dzień kropki, dzień jabłka… nie ma tylko dnia zmęczonego rodzica), pomagam córce w szukaniu stroju na W-F (wiadomo, jak zginie, to tylko matka znajdzie, takie jest prawo natury), gotuję makaron, rozwieszam pranie, czytam na dobranoc, wymykam się na wieczorny trening kung-fu. To wszystko robi się lepiej z czystym umysłem, nie stresując się kolejnym dniem.
Wiedząc, że pracuję z ludźmi, którzy rozumieją, że i w życiu prywatnym następują ważne zmiany.
A co przyniesie przyszłość? Zobaczymy.