ZAINSPIRUJ SIĘ
„Bez pracy nie ma kołaczy” – mówi stare przysłowie. Z tą prawdą nie sposób dyskutować. Ale ile trzeba włożyć wysiłku, by efekty były satysfakcjonujące? Czy naprawdę trzeba bardzo długo i bardzo ciężko pracować, zaniedbując rodzinę i przyjaciół, rezygnując z wypoczynku, by osiągnąć sukces? Okazuje się, że nie. Liczy się bowiem efekt. Trzeba wiedzieć jak go osiągnąć mniejszym nakładem czasu i sił.
Po pierwsze…
Przekonuje o tym w swej książce pt.: „Liczy się efekt” Andrzej Bubrowiecki – trener rozwoju osobistego i biznesu, certyfikowany coach, ekspert w dziedzinie uczenia się i psychologii osiągania celów. Punktem wyjścia do jego rozważań są dwie reguły – zasada Pareta i prawo Parkinsona.
Pierwsza z nich mówi, że 100 procent zaangażowania w jakieś działanie nie przekłada się na 100 procent efektów. W każdym obszarze aktywności można jednak znaleźć mniejszą, około 20-procentową część, która decyduje o 80 procentach sukcesu. Te pozostałe 80 procent wpływa jedynie na 20 procent efektywności. Dlatego zasada Pareta bywa nazywana „prawem najmniejszego wysiłku”. Jej zwolennicy namawiają, by mniej pracować, ale mocniej się angażować w te 20 procent działań, które przyniosą najwięcej satysfakcji, zarobków, osiągnięć, pozostawiając na uboczu błahostki nie mające większego znaczenia.
Po drugie…
Z kolei prawo Parkinsona sprowadza się do mniemania danej osoby, że im więcej czasu poświęca jakiemuś zadaniu, im więcej wysiłku wkłada w jego wykonanie, tym jest ono ważniejsze. Dlatego zadania, na wykonanie których jest wiele czasu, wydają się bardziej skomplikowane, bardziej odpowiedzialne, ale w rzeczywistości i tak realizujemy je bardzo często w ostatniej chwili, przyciśnięci presją terminu. Łatwo się o tym przekonać, dając na wykonanie tego samego zadania pewnej osobie jeden dzień, a innej – dwa dni. Niemal zawsze okaże się, że efekt końcowy będzie lepszy po realizacji zadania w krótszym czasie. Zadziała bowiem tzw. prawo wymuszonej skuteczności.
Opierając się na tych dwóch prawach, Andrzej Bubrowiecki radzi, by w pracy skupiać się na rzeczach najistotniejszych, co pozwoli maksymalnie wykorzystać posiadane doświadczenie, intuicję, wyobraźnię i inne atuty. Zachęca, by czas realizacji określać jak najkrócej (ale realnie) i tym samym zwiększyć swoją efektywność.
Na poparcie swoich tez przytacza przykład 8-godzinnego dnia pracy. Ludzie umówili się, że tyle trzeba pracować i potrafią sobie „zagospodarować’ te minuty, cały czas coś robić, by szef nie przyłapał ich na leniuchowaniu. Tymczasem, w sytuacjach awaryjnych, gdy trzeba wyjść z pracy wcześniej, potrafimy się zmobilizować i wykonać swoje zadania w krótszym czasie.
Spróbuj!
Nie da się ukryć – założenia są dość kontrowersyjne, każdy z Czytelników z pewnością podałby mnóstwo przykładów, że obie reguły nie zawsze da się zastosować, że nie zawsze się one sprawdzają. No właśnie – nie zawsze! Ale co z sytuacjami, w których można by je wykorzystać? Może warto spróbować… Autor przytacza w swej książce mnóstwo wskazówek, praktycznych rad, by skupić się na efekcie ostatecznym – od planowania dnia, selekcji informacji, zarządzania dokumentami, właściwej komunikacji ze współpracownikami, przez podpowiedzi jak zwalczyć nawyk odkładania spraw na później, bo „jeszcze jest czas”, lub eliminować „złodziei czasu” (oglądanie telewizji, bezrefleksyjne surfowanie po Internecie), aż po sugestie jak reagować na sukces lub niepowodzenie.
Tym, którzy myślą, że znajdą w książce cudowną receptę na sukces bez wysiłku, odradzam branie jej do ręki. Autor szczerze mówi, że trzeba zaakceptować fakt, iż „rzeczy wartościowych nie zdobywa się szybko i łatwo”. Trzeba je osiągać we własnym tempie, stosując strategie dopasowane do swoich możliwości i ciesząc się nawet z małych sukcesów.
Andrzej Bubrowiecki „Liczy się efekt”
Wydawnictwo Muza S.A.
Warszawa 2014