ZAINSPIRUJ SIĘ
Mamooo… no, weśśś…
Dlaczego? Bo moja córka utożsamia mnie tylko z tą jedną rolą, którą gram zresztą od niedawna, z rolą matki. Kiedy czasem zbiera nas na takie babskie pogaduszki, a z racji Jej wieku zbiera nas coraz częściej, Młoda przyjmuje objawy mojej pozamatczynej egzystencji ze zdumieniem i nierzadko bez akceptacji. Zrazu zżymam się i złoszczę, no bo jak to tak, ale potem uświadamiam sobie, że przecież ona zna mnie tylko 13 lat! To całe Jej życie i raptem malutki wycinek mojego. Czasem wpuszczam się w maliny i mówię: „kiedy jak miałam tyle lat, co ty teraz…” i chcę skończyć, opowiadając jakąś smaczną historyjkę, ale Młoda wywraca oczami i mówi: „mamooo… no, weśśś…”.
A ja przecież nie chcę ani pouczać, ani żadnych dydaktycznych smrodków przemycać – ja bym Jej chciała opowiedzieć siebie. Siebie prawdziwą, bo przecież – co już wie, co doskonale wyczuła – mama na imię Agnieszka, nie – mama. Tylko że Młoda jest jeszcze za młoda na tę wiedzę i – co już wiem, co doskonale wyczuwam – wcale jej nie pożąda. Dla Niej jestem i być może na zawsze pozostanę tylko mamą. Wiecie, kiedy to do mnie ostatnio dotarło z całą mocą? Kiedy słuchałam ostatniej piosenki Sylwii Grzeszczak „Tamta dziewczyna”.
Tak, wiem, że wokalistka snuje swoją opowieść dla niego, z którym już nie dotyka gwiazd – nie dla małoletniej córki, ale ja słuchając słów piosenki zdałam sobie sprawę, że słowa
Tamta dziewczyna, tak mało o niej wiesz
Ma siłę by marzyć i tak zazdroszczę jej
dotyczą także i naszej matczyno-córczynej relacji. Wierzcie lub nie, ale im starsza moja Córka, tym bardziej do mnie podobna, choć oczywiście nie ma dnia, żeby się tego podobieństwa nie wypierała; żeby się nie odżegnywała od jakichkolwiek wpływów moich na Nią, z genami włącznie. Paradoksalnie za słowami nie idą czyny, gdyż ponieważ:
- słucha muzyki, którą i ja uwielbiam (no, dobrze big love do Red Hotów sprzedałam ja Jej, za to Ona podsuwa mi takie kawałki, z którymi już nigdy się nie rozstanę i gdyby nie Młoda, nie znałabym ani tytułów, ani wykonawców – jeno te mruczane pod nosem refreny)
- tłumacząc mi co dni, jak fatalnie się ubieram, z a b r a ł a mi z szafy i przywłaszczyła sobie bezceremonialnie moje ulubione spodnie, bluzkę, parę szmat zwiewnych i definiujących mnie jako wieczne dziecię kfjat…
- złości się tak samo jak ja: furia w stanie czystym, wybuch, rozbłysk, trzask drzwiami… koniec
- odziedziczyła moją nadnadnadwrażliwość, musi się więc często-gęsto-i-skutecznie opancerzać, co może dawać złudzenie, że jest harda, twarda i nieczuła
- odziedziczyła też mój upór (często ośli) oraz głębokie wewnętrzne przekonanie, że dostęp do tego, co dla Niej dobre ma tylko Ona – i wie to już teraz, i walczy o swoje, i często na swoim stawia – zazdroszczę Jej tego, bo sama nauczyłam się walczyć o siebie za późno.
Reasumując, jak na referacik przystało, mam nadzieję, że kiedyś z mojej świetnej nastoletniej Córki wyrośnie świetna Kobieta, która nie da sobie w kasze dmuchać i będzie dobrym towarzyszem życia dla innych. Mam nadzieję… – ja to wiem!
Opowiem Ci siebie prawdziwą
No, więc, Córko, tamta dziewczyna, o której nie chcesz słuchać jest taka jak Ty. Jest tak bardzo taka jak Ty, że chyba nie powinnam się dziwić, że nie chcesz uwierzyć w jej istnienie. To zrozumiałe – chcesz przeżyć życie po swojemu, a nie być moją młodszą wierną kopią.
Gdybyś jednak zajrzała tu kiedyś, na ten mamopracujowy portal, i za lat sto odkryła ten tekst, i ze zdumieniem skonstatowała, że jego autorka to także twoja matka, to podpowiadam Ci, co jeszcze Cię czeka. Otóż:
- będziesz siedziała na niejednym krawężniku sącząc jakiś zakazany trunek wprost z butelki i delektowała się faktem, że słońce świeci, powietrze jest, cudownie jest, dwie ręce masz, dwie nogi masz
- będziesz tańczyła i śpiewała, jako i teraz to robisz i robisz najwspanialej na świecie, w miejscach zupełnie do tego nieprzeznaczonych
- będziesz zakochiwać się na zabój w nieodpowiednich facetach, w tym bohaterach literackich i filmowych (o ile mnie nos nie myli, już Ci się zaczęło…), ale będziesz jednocześnie udawać, że fszyscy faceci to śfinie
- staniesz kiedyś na jakiejś plaży albo ryneczku małego miasta, na środku szosy albo na wysokiej górze i poczujesz, że możesz wszystko, że właśnie tu i teraz w Twoich żyłach płynie życie
- uciekniesz mi, wsiądziesz w pociąg byle jaki i słuchając głosu serca, intuicji czy-jak-to-się-tam-nazywa postawisz wszystko na jedna kartę
A ja wciąż będę Twoją mamą. Ale… ale może kiedyś uda mi się opowiedzieć Ci mnie prawdziwą. I może przyjmiesz tę opowieść bez żenady. Bo ja, moja droga nastoletnia Córko, naprawdę mam na imię Agnieszka i ode tego mogłaby się zacząć ta historia…
Dlaczego akurat teraz zebrało mnie na takie snuje? Bo wyjeżdżając na obóz, zabrałaś moje ukochane spodnie (wieśniackie, obciachowe, żalowe, słowem – rossspacz-szara-jak-ty-możesz-w-tym-szicie-chodzić!) i moją bluzkę. I kiedy ukradkiem zerkałam, jak przeglądasz się w tych ciuszkach w lustrze, zobaczyłam siebie. To była tamta dziewczyna… I nie mieszka parę myśli stąd – mieszka ze mną. Mieszka we mnie.
Zdjęcie: Własność autorki
Grafika tytułowa: ZarysowanaWu.pl