Logo Mamo Pracuj
Open menu
Pracuj

Znajdź wymarzoną pracę i pracodawcę.

Rozwijaj się

Pozwól się wesprzeć w rozwoju.

Inspiruj się

Sprawdź nasze propozycje dla Ciebie.

ZAINSPIRUJ SIĘ

11 lat po przylocie na wakacje, nadal z nich nie wróciłam – mama z Australii

  • Ewa Moskalik - Pieper
  • 5 lutego 2019
  • 16 MIN. CZYTANIA
mama z australii
- Przyleciałam do Australii na wizie studenckiej. Nie planowałam zostać dłużej niż 3 lata. Nigdy nie myślałam o emigracji na stałe, miała to być raczej krótka przygoda i zdobycie życiowego doświadczenia. Tymczasem życie na Antypodach coraz bardziej zaczęło mi odpowiadać - mówi Żaneta, mama dwóch dziewczynek, żona Australijczyka, autorka bloga polkawaustraliipisze.com i bohaterka naszego cyklu #mamazagranicą.

Żaneta, 11 lat temu na studenckiej wizie przyleciałaś do Australii. Co Cię tu sprowadziło?

Skończyłam właśnie studia magisterskie w Warszawie i po pięciu długich latach spędzonych na salach wykładowych i w czytelniach uniwersyteckich, postanowiłam wyjechać na jakiś czas z Polski i ciekawie spędzić czas, zanim zacznę kolejny poważny etap w moim życiu.

To miały być tylko 2-3 lata, a rzeczywistość jest taka, że to właśnie w Australii założyłaś rodzinę i mieszkasz tu razem z mężem i 2 córkami. Opowiedz jak to się zaczęło?

Przyleciałam do Australii na wizie studenckiej. Moim planem było podszkolenie angielskiego w celu znalezienia pracy i odłożenia pieniędzy na podróże. Nie planowałam zostać dłużej niż 3 lata. Nigdy nie myślałam o emigracji na stałe, miała to być raczej krótka przygoda i zdobycie życiowego doświadczenia. Tymczasem życie na Antypodach coraz bardziej zaczęło mi odpowiadać. Studiowałam, jednocześnie zarabiałam, podróżowałam, chodziłam na koncerty i festiwale – i choć pogodzenie i organizacja wszystkiego nie były łatwe, było to dokładnie to czego chciałam doświadczyć.

W Sydney poznałam mojego męża, dużo razem podróżowaliśmy po Australii i powoli zaczęłam zapuszczać tu korzenie. Po kilku latach założyliśmy rodzinę i szczęśliwie wychowujemy tu nasze dwie córki. Summa summarum, 11 lat po przylocie na wakacje, nadal z nich nie wróciłam…

Jak wygląda Twoje macierzyństwo w Australii?

Jest takie powiedzenie: „It takes a village to raise a child”, które oznacza, że do wychowania dziecka potrzeba całej wioski ludzi.

Macierzyństwo na emigracji, zwłaszcza w kraju tak bardzo oddalonym od Polski, bywa bardzo wymagające.

Uważam wręcz, że to właśnie macierzyństwo jest na emigracji najtrudniejsze. Matki na emigracji nie mają blisko siebie wsparcia w postaci rodziny, oferują więc takie wsparcie sobie nawzajem. Kilka lat temu założyłam w Sydney grupę dla mam, do której w tej chwili należy ponad 500 mam. Znalazłam w niej przyjaciółki, które poniekąd zastępują moim dzieciom ciocie, których tutaj nie mają.

Na szczęście, na ogół ojcowie w Australii są bardzo zaangażowani w wychowanie dzieci, jak również w dbanie o obowiązki domowe. Ponieważ obydwoje z mężem pracujemy, opieką nad dziećmi i domem również dzielimy się sprawiedliwie. Niemniej jednak myślę, że macierzyństwo w Polsce byłoby dużo łatwiejsze ze względu na bliskość mojej rodziny.

Jak wygląda opieka prenatalna i po urodzeniu dziecka?

W momencie potwierdzenia ciąży, kobieta może wybrać rodzaj opieki prenatalnej, która najbardziej jej odpowiada. Może zdecydować się na prowadzenie ciąży przez lekarza rodzinnego lub przez położne i lekarzy w szpitalu, w którym będzie rodziła. Można również wybrać opcję pośrednią. Opieka prenatalna, której doświadczyłam w dwóch różnych stanach Australii była doskonała.

W szpitalach organizowane są darmowe spotkania dla przyszłych rodziców, podczas których można nauczyć się podstaw opieki nad niemowlęciem i przygotować do porodu. W czasie mojej drugiej ciąży skorzystałam również z bezpłatnej opieki studentki położnictwa, która towarzyszyła mi podczas wizyt kontrolnych w szpitalu. Ta młoda dziewczyna okazała się wspaniałym wsparciem i pomocą, towarzyszyła nam również podczas narodzin mojej drugiej córki. Później okazjonalnie pomagała nam nawet w domu przy dzieciach.

Przez okres obu ciąż, zawsze byłam dobrze poinformowana i zawsze czułam, że to do mnie należy każda decyzja na każdym etapie ciąży. W czasie mojej drugiej ciąży, cierpiałam na cukrzycę ciążową. W związku z tym, rutynowo zalecono mi wywołanie porodu 2 tygodnie przed terminem. Nie czułam się z tym jednak komfortowo i poinformowałam moją lekarkę o moich obawach. W efekcie wspólnie z lekarką zmieniliśmy tę rutynową decyzję i przesunęliśmy termin wywołania o tydzień później.

Standardowe, nieskomplikowane porody przyjmowane są przez położną. Lekarz wzywany jest jedynie w razie problemów. Po narodzinach dziecka, świeżo upieczoną mamę w szpitalu odwiedza specjalista od laktacji, który informuje, doradza i wspiera. Przez pierwsze 6 tygodni po porodzie, każda mama może skorzystać z darmowych wizyt położnych u siebie w domu, podczas których niemowlę jest ważone, a mama ma możliwość zadania wszelkich nurtujących ją pytań. Istnieją również specjalistyczne, państwowe, lokalne poradnie dla mam dzieci, do których można się zwrócić w razie jakichkolwiek pytań czy problemów.

Jak wygląda opieka lekarska dzisiaj, kiedy dziewczynki są już większe?

Mieszkańcy Australii, którzy posiadają stałe zameldowanie, mają prawo do korzystania z częściowo darmowej opieki medycznej, dzięki systemowi Medicare. W nienagłych przypadkach korzystamy z osiedlowych przychodni, gdzie mamy naszego rodzinnego lekarza. W nagłych wypadkach udajemy się do przyszpitalnego pogotowia. Korzystałam z usług pogotowia kilkakrotnie i za każdym razem byłam pod wrażeniem profesjonalizmu, ale również spersonalizowanej i troskliwej opieki, jakiej doświadczyliśmy. Korzystamy również z ubezpieczenia prywatnego, które pomaga w pokryciu horrendalnych w Australii kosztów usług dentystycznych.

Opowiedz o edukacji w Australii. Twoja starsza córka chodzi 3 dni w tygodniu do przedszkola. Jak wyglądają takie kolejne etapy edukacji dzieci?

Przedszkola dla dzieci do 5-6 roku życia w Australii są prawie wyłącznie prywatne. To jest największa zmora wszystkich rodziców, jeden dzień w przedszkolu w Sydney kosztuje bowiem pomiędzy $100 a $250. Przedszkola te według mnie są bardzo często na kiepskim poziomie. Dzieci w wieku 3-6 lat można zamiast do Day Care, wysłać do PreSchool, które realizują program przygotowawczy do szkoły, i choć są również płatne, stanowią znakomitą alternatywę dla zwykłego przedszkola. Do Kindergarden, czyli zerówki, w stanie Nowej Południowej Walii, najwcześniej można wysłać dziecko, które kończy 5 lat przed 31 lipca tego roku. Najpóźniej natomiast, należy wysłać dziecko, które w bieżącym roku kalendarzowym kończy 6 lat.

Szkoły podstawowe są w większości państwowe i bezpłatne, trwają 7-8 lat. Następnie dzieci zaczynają szkołę średnią, która trwa 5-6 lat.

Państwowe szkoły podstawowe są bezpłatne dla mieszkańców ze stałym zameldowaniem. W przypadku braku stałego zameldowania, rok w szkole podstawowej to wydatek rzędu około 9.000 dolarów za dziecko.

Obowiązek szkolny obowiązuje dzieci i młodzież w wieku 5-6 lat do 15-17 w zależności od stanu, w którym znajduje się szkoła.

Spotkałaś się z jakimiś ciekawymi rozwiązaniami dla dzieci, np. oferowanymi przez szkoły, przedszkola, których nie ma w Polsce?

Ciężko mi porównać szkolnictwo polskie i australijskie, ponieważ moje dzieci nigdy nie chodziły do przedszkola czy szkoły w Polsce, a od czasów kiedy ja chodziłam do szkoły na pewno dużo się w polskiej szkole zmieniło. Mogę wiec jedynie zwrócić uwagę na to, co wydaje mi się innowacyjne i ciekawe. Podoba mi się to, jak od małego uczy się dzieci samodzielności, odpowiedzialności i przedsiębiorczości. Moja czterolatka dostała w PreSchool pudełko z czekoladowymi batonikami i została poproszona o ich sprzedanie i przyniesienie zebranych ze sprzedaży pieniędzy do szkoły na rzecz dziecka, które nie ma rodziców, a również uczęszcza do tego przedszkola. Córka przez 2 tygodnie nosiła wszędzie pudełko, aż udało jej się sprzedać wszystkie batoniki i z satysfakcją zaniosła pudełko z monetami do pani w przedszkolu.

W przedszkolach i szkołach często organizowane są ciekawe imprezy, a wszystkie dochody ze sprzedaży biletów czy jedzenia, przeznaczane są na udoskonalanie szkoły lub szczytny cel, zawsze związany z lokalną społecznością. Ostatnio uczestniczyłyśmy w kinie pod chmurką na terenie lokalnej szkoły, gdzie pod rozgwieżdżonym niebem oglądaliśmy rodzinnie bajkę, a dzieci ze szkoły pomagały w organizacji i w sprzedaży podczas imprezy.

A jak rząd wspiera młodych rodziców? Są jakieś formy pomocy, np. finansowej, czy inne rozwiązania, choćby urlopowe?

Część świeżo upieczonych rodziców w Australii może liczyć na wsparcie finansowe od rządu. Wypłacane jest ono przez instytucję zwaną Centrelink. Kwota oszacowana jest indywidualnie dla każdej rodziny na podstawie wysokości jej dochodów. Kobiety, które pracowały przez co najmniej 10 z 13 miesięcy przed urodzeniem dziecka, dostają dofinansowanie rządowe na okres 18 tygodni w wysokości minimalnego średniego wynagrodzenia. Ponadto ojcowie oraz partnerzy w związkach homoseksualnych mogą wziąć 2 tygodnie płatnego urlopu, tak zwanego „Dad and Partner Pay”.

Wspomniałaś, że Twoje dziewczynki wychowują się w kulturze polsko-australijskiej. Jak wychowuje się dzieci w Australii?

Australia jest wielokulturowym krajem, co oznacza, że obok głównego nurtu sposobu wychowania mamy również nacieki z ogromnej ilości innych krajów. Przypuszczam, że w każdym australijskim domu, dzieci wychowuje się ciut inaczej. Myślę jednak, że w większości australijskich domów od małego uczy się dzieci tolerancji i życzliwości wobec ludzi, którzy mogą być od nas samych inni. Uczone są, że inny nie znaczy gorszy. Żyjąc w Australii to podstawa. Myślę, że równie powszechne jest traktowanie dziecka jako partnera, prowadzenie z dzieckiem dyskusji i negocjacji zamiast wydawania rozkazów i nakazów.

Australijczycy uczą swoje dzieci od małego samodzielności, ponieważ już od 16 roku życia Australijczycy legalnie mogą jeździć samochodem, wziąć ślub, rzucić szkołę i pracować na cały etat. Rodzice mają obowiązek wspierania finansowego dzieci do 18 roku życia, kiedy to najczęściej młodzi ludzie podejmują pracę na cały etat, podróżują lub zaczynają studia.

Od małego uczy się również dzieci szacunku dla samego siebie. Dzieci wiedzą, że ich ciało należy do nich, wiedzą, że są granice, których nie wolno przekroczyć. Już trzylatki w piaskownicy uczone są asertywnie reagować, gdy na przykład inny trzylatek je uderzy. Przeciętne dziecko podniesie wówczas rękę i stanowczo powie „stop it, I don’t like it”.

Dzieci wychowuje się z pewnością zwracając ich uwagę na rzeczy, które są ważne w Australii. Ponieważ pogoda pozwala nam na uprawianie ogromnej ilości sportów przez cały rok, dzieci uczęszczają na rozmaite zajęcia sportowe, na lekcje pływania i dołączają do lokalnych klubów sportowych.

Od małego zwraca się ich uwagę na bezpieczne przebywanie na słońcu. Już w przedszkolu obowiązuje zasada „no hat – no play”, która oznacza, że jeżeli dziecko zapomniało przynieść czapkę lub kapelusz, musi pozostać w cieniu. Noszenie obuwia przez dzieci w wielu miejscach jest opcjonalne.

Australia nie jest wbrew popularnemu stereotypowi, krajem, w którym wszystko tylko czyha żeby nas zabić, niemniej jednak faktycznie żyje tu mnóstwo niebezpiecznych gatunków zwierząt. W związku z tym, dzieci od małego uczy się szacunku do natury i tego, że jeżeli na przykład wchodzimy do lasu, to jesteśmy tam gośćmi i obowiązują nas zasady szacunku dla zwierząt. Już pięciolatki wiedzą, że nie wolno dokarmić dzikich zwierząt, że jak spotka się na swojej drodze węża, to należy zachować spokój i się nie ruszać i że to te meduzy z niebieskimi parzydełkami należy omijać szerokim łukiem.

Twoje córeczki są dwujęzyczne. Jak się porozumiewacie w domu?

Zdecydowaliśmy się z mężem obrać najbardziej polecaną do wychowania dzieci dwujęzycznych metodę, polegającą na tym, że każdy rodzic mówi do dzieci w swoim języku. Ja mówię do dziewczynek prawie wyłącznie po polsku, nawet gdy mąż jest w domu. Dzięki temu również mąż nauczył się sporo polskiego. Mówię natomiast do dziewczynek po angielsku, jeżeli jesteśmy w towarzystwie ludzi mówiących po angielsku, czyli w sklepie, czy w przedszkolu. Dziewczynki naturalnie mówią do mnie wyłącznie po polsku.

Pracowałaś w wielu miejscach, a dzisiaj pracujesz na międzynarodowym lotnisku dla jednych z największych australijskich linii lotniczych. Jak Twój pracodawca wspiera pracujących rodziców?

Środowisko, w którym pracuje jest dosyć specyficzne. Większość moich koleżanek w pracy to również mamy, dlatego też wszyscy pracownicy traktowani są tak samo.

Pracodawcy w Australii starają się przede wszystkim oferować rodzicom elastyczne godziny pracy. Gigant telekomunikacyjny Telstra, wycofał kilka lat temu pracę w godzinach 9-17 i oferuje elastyczne godziny pracy na każdym stanowisku. Pracodawcy coraz częściej zdają sobie sprawę z tego, że oferując atrakcyjne warunki pracy, zyskają z czasem reputację „employer of choice”, czyli pracodawcy, dla którego ludzie chcą pracować. Szef mojego męża często prosi go, aby zabrał mnie i dzieci na kolację w restauracji lub wycieczkę do zoo na koszt firmy.

Raz do roku natomiast firma zabiera wszystkich pracowników z rodzinami na imprezę świąteczną w tropikalnym stanie Queensland i pokrywa koszty podróży samolotem, wynajęcia samochodu itd. W czasie wspólnej imprezy, dyrektor firmy oficjalnie dziękuje nie tylko pracownikom, ale również ich żonom za wspieranie swoich partnerów w pracy przez cały ubiegły rok. Niektórzy pracownicy sponsorują prezenty świąteczne dla dzieci swoich pracowników.

Duże firmy czasem zatrudniają zewnętrzne firmy do pomocy, które zajmują się doradztwem i pomocą rodzicom pracownikom w znalezieniu odpowiedniego przedszkola dla dziecka, w zaplanowaniu urlopu macierzyńskiego czy powrotu do pracy. Udowadniają tym samym, że traktują rodziców poważnie. Istnieją również firmy budujące przedszkola na swoim terenie, które są dostępne właśnie dla dzieci pracowników.

Znam jednak mnóstwo pracujących mam, których pracodawcy nie oferują żadnych ulg czy przywilejów dla rodziców. Powiedziałabym wręcz, że jakiekolwiek przywileje dla pracujących rodziców w pracy należą w Australii do mniejszości.

Prowadzisz blog www.polkawaustraliipisze.com, w którym dzielisz się swoim życiem na emigracji. Jak wygląda taki Twój zwykły dzień? Jak godzisz wszystkie swoje obowiązki?

Mój dzień zaczyna się, gdy wszyscy jeszcze śpią, na ogół między 4 a 6 rano, ponieważ życie na lotnisku zaczyna się jeszcze przed wschodem słońca. Mój mąż zawozi starszą córkę do przedszkola, sam jedzie do pracy, a do młodszej przychodzi niania. Gdy wracam z pracy jem obiad z młodszą córką, wspólnie wykonujemy domowe obowiązki i jedziemy odebrać starszą córkę z przedszkola. Idziemy razem na plażę, spacer albo plac zabaw, następnie całą rodziną jemy kolację i już o 19.30 razem z dziećmi idę spać, żeby następnego dnia ze względną łatwością znowu wstać przed wschodem słońca. W weekendy dochodzą do tego lekcje pływania dla dziewczynek i spotkania z przyjaciółmi na grilla.

Za co lubisz Australię i Australijczyków? Co cenisz najbardziej?

W Australii uwielbiam przyrodę i jej wyjątkową różnorodność. Każdy stan Australii oferuje coś innego. Niewątpliwym atutem Australii jest również jej klimat. Piękna australijska pogoda bardzo ułatwia wychowanie dzieci, ponieważ zdecydowaną większość roku spędzamy na dworze, jeździmy na rowerach, chodzimy na plażę, na piesze wycieczki po parkach krajobrazowych, na biwaki.

Australijczycy są zdecydowanie zrelaksowanym, uśmiechniętym i optymistycznym narodem. Taka mentalność społeczeństwa sprawia, że codzienne życie jest przyjemne, ludzie są życzliwi, pomocni. Optymizm jest zaraźliwy, tak samo zresztą jak jego brak.

Odpowiada mi również poczucie wolności na każdej płaszczyźnie życia. Tu nikogo nie interesuje jaką i czy w ogóle jakąkolwiek religię wyznajesz. Myślę, że bardziej od ludzkiej powierzchowności, wyznawanej religii czy upodobań politycznych, liczy się – mówiąc ogólnie – to, jakim jesteś człowiekiem, jakimi kierujesz się wartościami, czy jesteś zwyczajnie dobry.

Czy myślisz o tym, że kiedyś wrócisz do Polski? Gdzie chciałabyś żeby jako dorosłe kobiety mieszkały Twoje córki?

Chciałabym, żeby moje córki były zdrowe i szczęśliwe, a mieszkać mogą, gdzie tylko zechcą i nie będzie to moja decyzja. Kto wie, być może wybiorą właśnie Polskę.

Tęsknisz za Polską?

Mój dom, życie i sprawy są aktualnie w Australii. Kocham Polskę i odwiedzanie jej sprawia mi dużo radości, ale nie mogę powiedzieć, że tęsknię za Polską, bo według mnie tęsknota zwyczajnie nie ma sensu. Kiedyś tęskniłam, ale dzisiaj staram się żyć świadomie i w pełni, tu i teraz. Tęsknota jest naturalna, ale może być niebezpieczna, więc wydaje mi się, że będąc emigrantką, lepiej tę tęsknotę świadomie kontrolować. Poza tym ja chyba zwyczajnie nie mam czasu tęsknić.

Długa zrobiła nam się ta rozmowa 🙂 Powiedz na koniec jeszcze, co lubisz jeść i gotować w Australii? Gotujesz po polsku, czy inspirujesz się kuchnią australijską?

Mieszkając w Sydney mam dostęp do dosłownie wszystkich kuchni świata i próbuje nowych smaków notorycznie. Co jest wspaniałe, to fakt, że dzięki ogromnej wielokulturowości Sydney, jedzenie jest tu w pełni autentyczne. Uwielbiam kuchnię tajską z jej odważnymi smakami. Ostatnio zajadam się w kółko laksą z tofu.

Uwielbiam również idealną w swej prostocie kuchnię japońską. Do polskich restauracji nie chadzam, bo sama potrafię ugotować smaczne polskie dania. W domu gotuję najczęściej polskie klasyki, takie jak pomidorówka czy gołąbki, bo dzieci i mąż uwielbiają polskie jedzenie. Równie często gotuję typowe australijskie dania, takie jak makarony z owocami morza, zupa z dyni czy Chicken „Parma” Parmigiana, czyli piersi z kurczaka zapiekane z serem i sosem pomidorowym.

Od jakiegoś czasu staramy się jednak zminimalizować ilość mięsa, które jemy, większość naszych kolacji jest wegetariańska. Korzystamy z dostępnych przez cały rok świeżych owoców i warzyw i na nich planujemy nasze potrawy. Aktualnie mamy lato i zajadamy się codziennie czereśniami, awokado, batatami i lepkim, soczystym mango.

Dziękuję Ci za rozmowę.

Rozmawiała: Ewa Moskalik Pieper

Zdjęcia: archiwum prywatne Żanety

Zobacz więcej

+3 tys. mam w newsletterze

© Mamopracuj 2024

Skip to content