ZAINSPIRUJ SIĘ
Utrata pracy w ciąży? To była dla mnie szansa, nie katastrofa!
- Joanna Gotfryd
- 21 lutego 2018
- 6 MIN. CZYTANIA
Aniu, kilka lat temu, kiedy byłaś w pierwszej ciąży okazało się, że możesz stracić pracę. Szefowie wybierali się na emeryturę i chcieli zamknąć biznes. Ty podjęłaś decyzję, że tę firmę od nich odkupisz. Nie miałaś myśli, żeby tak po prostu iść na macierzyński, a potem zastanowić się co dalej z pracą? Poszukać nowej?
Nie, nie myślałam w ten sposób. Lubię mieć wszystko zaplanowane kilka kroków naprzód i perspektywa, by przez najbliższy rok nie mieć planu na siebie wydawała mi się dużo bardziej ryzykowna, niż wykorzystanie okazji, która właśnie się nadarzyła.
Zwłaszcza, że w moim zawodzie (jestem geodetą), co chwilę zmieniają się przepisy lub różne wymogi, co na pewno utrudniłby powrót na rynek pracy w przypadku braku zatrudnienia.
Jesteś typem bojowniczki?
Nie, raczej cichej myszki 😉 Do tego dość ostrożnej. Ale okazuje się, że aby prowadzić swoją firmę wcale nie trzeba być super przebojową i „wyszczekaną” osobą. Za to przydaje się nawyk ciągłego kalkulowania oraz duża elastyczność i uczciwość względem klientów, którzy potem wracają lub polecają dalej. I dobra organizacja.
Skąd miałaś w sobie tyle siły, motywacji, żeby zawalczyć o własną firmę, zwłaszcza, że Twoi najbliżsi nie wspierali Cię na początku?
Zawsze byłam optymistką. Gdy przychodziły trudniejsze chwile w życiu, lub coś szło nie po mojej myśli, to starałam się nie załamywać, tylko szukać dobrych stron sytuacji, szans, które się za nią kryją. Ale sam pomysł, że ja też mogę prowadzić własną działalność gospodarczą, wziął się od Was.
W tamtym okresie życia nie miałam jeszcze znajomych prowadzących swoje firmy, w mojej rodzinie też uważano, że nie ma to jak praca na etacie – pewna i przewidywalna.
Do Was trafiłam przypadkiem szukając informacji o prawach kobiet w ciąży i odkryłam, że jest mnóstwo zadowolonych i niezależnych pań, które biorą sprawy w swoje ręce, gdy nadarza się okazja. A macierzyństwo można traktować jako okazję dla zmian na lepsze, również w sferze zawodowej.
Dlaczego Twój mąż i rodzice uważali, że nie powinnaś się w to angażować?
Mąż najbardziej martwił się, że firmowe potknięcia będą miały wpływ na nasz wspólny budżet, więc udało się go przekonać, gdy zrobiłam szczegółowe wyliczenia dotyczące kosztów rozpoczęcia i prowadzenia firmy oraz plan spłaty byłych szefów bez naruszania naszych wspólnych środków.
Rodzice natomiast martwili się, czy może raczej wyobrażali sobie, że własna działalność wiąże się z ciągłym zmaganiem się z nieuczciwymi klientami, którzy nie płacą za zlecenia, czy brutalną konkurencją na rynku. O to, że zawsze będę w pracy i wszystko będzie tylko na mojej głowie.
Mieli trochę racji, rzeczywiście bywa ciężko, zwłaszcza w tej ostatniej kwestii, ale praca na swoim daje też ogromną satysfakcję, poczucie sprawczości i wszystko można o niej powiedzieć, ale nie to, że jest nudna.
Firmę przejęłaś razem z kolegą, który niestety wkrótce się wycofał. Co było najtrudniejsze w prowadzeniu biznesu na początku?
Uświadomienie sobie, że aby coś zarobić, trzeba w to najpierw włożyć swoje własne pieniądze. Również to, że jak już firma coś zarobi, to nie to samo, co wypłata „na rękę”.
Trzeba zawsze coś odłożyć w razie przejściowych problemów z płynnością finansową, a firma, aby nie zostawać w tyle, też stale wymaga inwestowania w nowy sprzęt, oprogramowanie czy pracowników, by przynosić coraz większe dochody. To wymaga zmiany podejścia do pieniędzy i chyba z tym miał problem mój pierwszy wspólnik.
Gdzie uczyłaś się tego jak prowadzić biznes? W końcu wcześniej byłaś zatrudniona na etacie jako geodeta i nie zarządzałaś nigdy firmą.
Gdy już zdecydowałam się założyć swoją firmę, byłam pod koniec siódmego miesiąca ciąży, więc potrzebowałam zdobyć podstawową wiedzę bardzo szybko.
Przydatne okazały się bezpłatne kursy internetowe oferowane przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości. Ale także dobre relacje z byłymi szefami, z którymi zresztą do dziś utrzymuję kontakt i zawsze chętnie dzielą się ze mną swoim doświadczeniem.
Mówiłaś też, że wsparcie najbliższych pojawiało się stopniowo, w miarę jak rodzina przekonywała się, że to działa, że potrafisz. Byli z Ciebie dumni, chociaż wcześniej mówili, że to nie jest praca dla kobiety…?
Na pewno zaczęli doceniać praktyczną stronę „bycia na swoim”, jak np. elastyczny czas pracy. Oczywiście są w moim kalendarzu pozycje nieprzesuwalne, ale odkąd mam pracowników, to mogę sobie pozwolić na podporządkowanie swojego planu pracy prywatnym potrzebom, a przy małych dzieciach taka domowa dyspozycyjność bardzo się przydaje.
W międzyczasie do Twojej firmy dołączył drugi wspólnik, firma rosła, a Ty byłaś w drugiej ciąży. Jak zorganizowałaś swoją pracę, biuro oraz podział obowiązków?
Tak, żeby to mi było najwygodniej 🙂 Lokal na biuro wynajmuję w bloku naprzeciwko, więc jeśli trzeba, to w każdej chwili mogę się spotkać ze wspólnikiem albo pracownikami.
Mam też z domu dostęp do firmowej sieci i wszystkich danych, więc jestem ze wszystkim na bieżąco. Natomiast jeśli chodzi o podział obowiązków, to po prostu chwilowo nie jeżdżę w teren na pomiary. Tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Również bieżące kontakty z klientami przejął mój wspólnik. Ja natomiast wspieram go w pracach kameralnych (sporządzanie dokumentacji, obliczeń) oraz zajmuję się formalnościami związanymi z prowadzeniem firmy.
Jesteś mamą dwójki dzieciaków, prowadzisz firmę, zatrudniasz 4 osoby. Tak zorganizowałaś swoją pracę, że Twoja obecność w firmie nie jest konieczna codziennie po 8 godzin. Jaki jest sekret Twojego sukcesu?
Na pewno determinacja i ciężka praca są konieczne, żeby firma zarabiała, ale dodałabym jeszcze optymizm, cierpliwość, koncentrację na wyznaczonym celu i może przede wszystkim dobrze dobrany zespół.
Mój obecny wspólnik jest moim dokładnym przeciwieństwem pod względem słabych i mocnych stron, więc dość łatwo przychodzi nam podział obowiązków.
Nasi pracownicy też zostali dobrani tak, by mieć większą wiedzę lub doświadczenie w pracach, w których my mniej się specjalizowaliśmy, co pozwala na poszerzanie asortymentu oferowanych usług, oraz na to, abyśmy mogli się nawzajem od siebie uczyć i rozwijać.
Dziękuję Ci za rozmowę i życzę powodzenia!
Zdjęcie tytułowe: Storyblocks, zdjęcie w tekście: archiwum prywatne Ani