ZAINSPIRUJ SIĘ
#TataNaUrlopie – obowiązki „rodzinno-domowe” należy dzielić między siebie
- Ewa Moskalik - Pieper
- 2 grudnia 2020
- 8 MIN. CZYTANIA
Krzysztof, cieszę się, że zgodziłeś się opowiedzieć o swoich doświadczeniach z urlopem wychowawczym. Jesteś tatą 7 – letniej Oli i 4, 5 letniego Kuby. Spędziłeś po pół roku z każdym z dzieci decydując się na urlop wychowawczy. Skąd taka decyzja?
Po pierwsze doprecyzujmy – zdecydowałem się na urlop rodzicielski. To duża różnica. Nie wiem dokładnie jak jest teraz, ale wtedy było tak, że pierwsze 14 tygodni obowiązkowo musiała wziąć matka dziecka, a potem można było dowolnie (ale w „paczkach” po 8 tygodni) dzielić się urlopem z ojcem dziecka. Przepisy zostały wprowadzone tuż przed urodzeniem Oli (pierwsza połowa 2013 roku) i od razu wydało nam się to dobrym rozwiązaniem. Zawsze byliśmy zdania, że obowiązki „rodzinno-domowe” należy dzielić między siebie.
W trakcie naszej rozmowy przed wywiadem powiedziałeś mi, że jesteś zwolennikiem modelu skandynawskiego, czyli, że ojcowie są zdecydowanie bardziej zaangażowani w wychowanie swoich dzieci. Za co Ty cenisz takie rozwiązanie?
Jest to dobre z dwóch głównych powodów. Ze względu na więź z dzieckiem – w „standardowym” (niestety) w Polsce modelu, ojciec praktycznie nie ma kontaktu z dzieckiem od poniedziałku do piątku. Wychodzi rano do pracy, wraca po południu, ewentualnie uczestniczy w kąpaniu. Później dziecko śpi (a jak nie śpi w nocy, to matka się nim zajmuje, bo „ojciec idzie rano do pracy”). Z drugiej strony, matka dziecka nie staje się poszkodowana na rynku pracy.
Opowiedz, jak wspominasz pierwsze dni z Olą i z Kubą? Pewnie z każdym z dzieci było inaczej. 🙂
W moim przypadku starałem się dawać z siebie jak najwięcej od samego początku (nie tylko w drugiej połowie, czyli jak ja zostawałem z dziećmi w domu). Pierwsze dni z Olą były na pewno szczególne, gdyż było to pierwsze dziecko. Od razu zostałem dwa tygodnie (tzw. urlop ojcowski) w domu, żeby żona mogła wypocząć po porodzie. Starałem się przejąć w tym okresie większość obowiązków na siebie. Ola była wyjątkowo spokojnym niemowlakiem. Budziła się w nocy jedynie na karmienie, potem zasypiała. Z Kubą było nieco inaczej, chociażby ze względu na to, że był dość wymagającym maluchem. Często się budził, spał krótko i zdecydowanie trudniej było cokolwiek zaplanować, a trzeba pamiętać, że w domu była jeszcze 2,5 letnia Ola.
Ty opiekowałeś się dziećmi, a Twoja żona była w pracy. Często dzwoniłeś z pytaniami, czy byłeś przygotowany? 🙂
Szczerze mówiąc to pytanie z góry zakłada, że ojciec nie potrafi. To jest (znów niestety) częste w polskich rodzinach, jednak wydaje mi się, że szczególnie przy pierwszym dziecku każdy (ojciec i matka) startuje od „zera”. Wszystkiego się trzeba nauczyć i praktycznie wszystkiego uczyliśmy się wspólnie od pierwszych dni.
To prawda. Przy pierwszym dziecku dla obojga rodziców wszystko jest nowe. A czy miałeś jakieś oczekiwania, wyobrażenia wobec tego wspólnego czasu? I jak wyglądały one w zderzeniu z rzeczywistością?
Często słyszy się, że matka siedzi sobie z dzieckiem w domu, więc ma dużo czasu. Nie wiem jakim cudem ten pogląd jeszcze istnieje. 🙂 Oczywiście dzieci są różne. W moim przypadku Ola była „idealnym” pierwszym dzieckiem. Bardzo szybko zaczęła przesypiać całą noc (23-6), w dzień spała raz a porządnie, jadła, nie ulewała, potrafiła się przez jakiś czas sama pobawić… postawiła bardzo wysoko poprzeczkę dla Kubusia. 🙂 Kuba dla odmiany wymagał ciągłej atencji. Jak się obudził, to w ciągu minuty trzeba było się nim zająć, często wybudzał się w nocy… Chyba nie mieliśmy żadnych szczególnych oczekiwań co do tych „urlopów” (celowo w cudzysłowie, bo nie jest to czas wolny), dlatego rzeczywistość ani nas nie zawiodła, ani nie zaskoczyła.
A miałeś jakieś obawy, takie związane z opieką nad dzieckiem przed udaniem się na urlop?
Nie.
Co Twoim zdaniem może dać taka długa obecność ojca przy małym dziecku? Jakie wartości to niesie ze sobą?
Wspomniałem o tym w odpowiedzi na drugie pytanie. Przede wszystkim unikamy sytuacji, że po ponad roku spędzonym głównie z matką, dziecko ma zdecydowanie większą więź z jednym rodzicem. Wydaje mi się, że również w późniejszych latach powoduje to zdecydowaną łatwość w dzieleniu się obowiązkami związanymi z dziećmi.
Z jakimi reakcjami otoczenia się spotkałeś? Czy to była akceptacja, zrozumienie, czy może wręcz przeciwnie? Jak zareagował Twój pracodawca? Jak reagowali koledzy, koleżanki?
W skrócie – bardzo różnie. Pracuje w korporacji, więc nie było tu jakiegoś problemu, ale widziałem zdziwienie mojego przełożonego, gdy przyszedłem do niego z tym tematem. Zrobiłem to oczywiście z dużym wyprzedzeniem, żeby można było zaplanować przekazanie moich obowiązków innym. Współpracownicy (męska ich część) zareagowali… nazwałbym to „normalnie”. Część pytała czy się nie boję, część pytała czy żona nie daje rady, jeszcze inni zwykłym „acha, ok”.
Zdecydowanie bardziej pozytywnie i z większymi emocjami reagowały koleżanki. Szczególnie w dziale HR (praktycznie 100% kobiet) stałem się znany, gdyż na mojej osobie cała firma tworzyła nowe wnioski, bo wydaje mi się, że byłem pierwszym pracownikiem w Nokii, który zdecydował się na urlop rodzicielski. Moim zdaniem reakcja koleżanek wskazuje, iż takie rozwiązanie (czyli model skandynawski) jest dobre i zaryzykuję stwierdzenie – oczekiwane.
Chcesz dowiedzieć się jak Nokia wspiera pracujących rodziców? Odwiedź profil firmy w Bazie Pracodawców Przyjaznych Rodzicom!
Od 12 lat pracujesz we wrocławskiej Nokii. Odchodziłeś na urlopy i wracałeś z nich do tej samej firmy. Oba urlopy trwały po pół roku. Czy dużo się w tym czasie zmieniało? Czułeś, że musisz wiele nadrobić? Czy jakoś szczególnie musiałeś się do tego powrotu przygotować?
Korporacje charakteryzują się tym, że jest w nich mnóstwo mniejszych lub większych projektów. Ja o swoich urlopach informowałem wcześniej, żeby nie znikać nagle. Gdy wracałem, zawsze znajdował się jakiś nowy projekt, którym trzeba się było zająć. Idąc na pierwszy urlop byłem na typowo technicznym stanowisku – zajmowałem się testowaniem oprogramowania. Zdecydowanie łatwiej było zakończyć lub przekazać swoje zadania innym. W przypadku drugiego urlopu byłem już managerem kilkunastoosobowego zespołu i to wiązało się z większą liczbą ustaleń i delegowaniem obowiązków.
Za drugim razem nie było osoby, która stała się managerem mojego zespołu „na zastępstwo”. Większość zadań przekazałem kolegom i koleżankom, ale jakiś mały ich procent został, gdyż wiadomo było, że za pół roku wracam i nie ma sensu całego zespołu przekazywać innemu managerowi. Takie rozwiązanie to jednak specyfika korporacji IT i wiem, że nie każdy mógłby sobie na to pozwolić.
Czy wśród swoich kolegów znasz innych ojców korzystających z urlopów wychowawczych? Czy obserwujesz, że może jest to coraz częstsze zjawisko?
Tak, ale nie słyszałem żeby ktoś dzielił się z partnerką/żoną „na pół”. Raczej były to okresy 1-3 miesięczne. W moim bezpośrednim otoczeniu w firmie nie widziałem takich przypadków, ale zauważyłem takie wśród znajomych spoza firmy. Na pewno przybywa ojców, którzy się na to decydują, ale obecne przepisy nie nakierowują na takie rozwiązanie, co uważam, powinno się zmienić.
Zobacz jakie przedszkole dla dzieci swoich pracowników utworzyła Nokia Wrocław!
Za co cenisz sobie najbardziej ten czas wspólnie spędzony z dziećmi?
Sama możliwość spędzenia czasu z dziećmi jest cenna. Jest to zupełnie coś innego niż codzienny kontakt „po pracy”.
Co Twoim zdaniem mogłoby sprawić, że więcej mężczyzn zdecydowałoby się na skorzystanie z takiego rozwiązania? Jak zachęciłbyś innych ojców?
W Polsce bardzo mocno zakorzeniony jest „kult matki”. To ona rodzi, wychowuje dzieci, pierze, sprząta, gotuje. Popatrzmy chociażby na reklamy. Wszystkie proszki, płyny, pieluszki itp. reklamowane są przez kobiety. To się powolutku zmienia, ale w naszych warunkach jedynie wprowadzenie regulacji prawnych oddających ojcom część urlopu rodzicielskiego ma szansę zadziałać. Oczywiście jest dużo ojców, którzy decydują się na skorzystanie z urlopu rodzicielskiego, ale jest to niestety znikomy procent.
Dziękuję za rozmowę.
Chcesz poczytać o innych ojcach, którzy skorzystali z urlopu rodzicielskiego? Poznaj historię Marcela!
Zdjęcia: archiwum prywatne Krzysztofa.