Czego szukasz

Spontaniczne działania planuję z miesięcznym wyprzedzeniem – wywiad z Malwiną Ferenz

W połowie stycznia miała premierę jej druga książka – „Anioły do wynajęcia”, a już za rogiem widać kolejne dwie nowości. Malwina Ferenz, debiutująca wiosną ubiegłego roku powieścią „Pora na miłość”, zdradza nam trochę jak powstają jej książki, że pomysły na kolejne historie mogą pojawić się w każdej chwili, nawet – „kiedy na chodniku pod stopami zobaczyłam wypisany kredą napis „dzień dobry”- i dlaczego – „z organizacją czasu to jest tak, że całość przypomina obóz wojskowy”. Zapraszamy do przeczytania rozmowy!

Malwina Ferenz

Malwino, nakładem wydawnictwa Filia ukazała się w styczniu Twoja druga książka „Anioły do wynajęcia”. Miałam okazję ją już przeczytać. Mam nawet swojego ulubionego bohatera – Wrocław 🙂 Za co lubisz to miasto?

Z Wrocławiem to jest tak, że choć mieszkam tutaj od urodzenia, czyli niespełna 43 lata, to ciągle się jeszcze obwąchujemy. Raz po raz odkrywam w nim coś innego, o czym do tej pory nie miałam pojęcia. Wydaje mi się nawet, że im więcej czasu tu mieszkam, tym mniej znam moje miasto. I chyba to właśnie najbardziej mi się podoba. To, że cały czas mnie czymś zaskakuje.

Twoja nowa książka jest pełna niespodzianek, które pozwalają wierzyć, że naprawdę wszystko jest w życiu możliwe. Powiedz, jak kiełkują w Twojej głowie pomysły? Skąd je bierzesz? Pytanie jest uzasadnione, bo ponoć w kwietniu ma pojawić się kolejna, trzecia już Twoja książka, a w drodze jest czwarta 🙂

Żebym to ja sama wiedziała, jak one kiełkują 🙂 Stephen King ma rację, kiedy mówi, że tematy leżą na ulicy. Pojawiają się pod postacią zupełnie przypadkowych spotkań, mijanych ludzi, zupełnie zwykłych zdarzeń, przedmiotów, z pozoru nic nie znaczących sytuacji. Trzeba po prostu je dostrzec i się po nie schylić.

To mogą być drobnostki. Na przykład eksplozja „fabułotwórcza” przy jednej z moich historii nastąpiła, kiedy na chodniku pod stopami zobaczyłam wypisany kredą napis „dzień dobry”. Innym razem był to człowiek myjący okna biurowców. Jeszcze kiedy indziej plakat zauważony na przystanku. To wystarczyło. Kolekcjonuję takie drobne momenty. Kto wie, co z nich wyrośnie 😉

Jesteś mamą trzech dziewczynek, w tym bliźniaczek. W jakim są wieku? Jesteś aktywna zawodowo, a jeszcze znajdujesz czas na pisanie książek. Jestem pod wrażeniem 🙂 Jak organizujesz sobie czas? Kiedy piszesz swoje książki?

No cóż, moje dzieci to już nie są maluszki. Bliźniaczki w tym roku kończą 9 lat, najstarsza córka skończy 11. Kiedy piszę książki? Kiedy tylko się da 🙂 Najczęściej wieczorem. Z organizacją czasu to jest tak, że całość przypomina obóz wojskowy. Na wszystko jest przewidziany czas i miejsce, wszystko działa w ustalonym kieracie. Musi tak być, bo trzeba bardzo dużo rzeczy w ciągu dnia pospinać. Spontaniczne działania planuję z miesięcznym wyprzedzeniem 😉

Czym się zajmujesz zawodowo? Czy Twoja praca jest pokrewna Twojej pasji – pisaniu?

Moja praca nie ma z pisaniem nic wspólnego. Na co dzień pracuję w jednym z banków (przy okazji serdecznie pozdrawiam ludzi z mojego działu, bo aktywnie mi kibicują, nie mówiąc już o tym, że kupują moje książki!)

Zanim zaczęłaś pisać książki byłaś blogerką. Od jak dawna trwa Twoja przygoda z pisaniem? Masz zamiar jeszcze blogować?

Etap blogowania definitywnie jest już za mną, zresztą teraz naprawdę już nie miałabym gdzie tego wcisnąć. A pisanie towarzyszyło mi, odkąd nauczyłam się składać literki. Prowadziłam taki specjalny zeszyt (to było w epoce głęboko przedkomputerowej), w którym spisywałam opowiadania i wiersze. Całe szczęście świat nigdy tego nie zobaczył, można odetchnąć z ulgą.

Z uwagą obserwuję teraz jedną z moich córek, która robi dokładnie tak samo jak ja kiedyś, choć w żaden sposób jej tego nie podpowiadałam i nie zachęcałam. Dziecko prowadzi właśnie taki zeszyt, pisze swoje „książki”, które potem pokazuje wychowawczyni. Ciekawe, co z tego wyjdzie 🙂

Chciałabym też zaznaczyć, że to nie jest tak, że się za coś zabrałam i tadam! Od razu na starcie sukces. Wcześniej była cała masa porażek, które nie pchają się teraz na świecznik. I to właśnie porażki wszystkiego mnie nauczyły. Bez nich nie byłoby tego, co jest.

To jak powstają Twoje książki? Jak pracujesz? Masz pomysł, robisz szkice, notatki, czy po prostu siadasz i piszesz?

O nie, nic nie dzieje się po prostu, trzeba mieć plan 🙂 Wypracowałam sobie taką metodę, że mam trzy pliki. W jednym mam dokładną charakterystykę wszystkich bohaterów (nawet epizodycznych), taką szczegółową do bólu, łącznie ze informacjami, że na przykład bohater ma łupież lub nie cierpi zupy ogórkowej. Nie wszystkie informacje potem wykorzystuję, ale muszę „widzieć” i „poczuć” mojego bohatera, jakby był żywym człowiekiem, którego znam i z którym rozmawiam.

W drugim pliku mam punkt po punkcie rozpisaną fabułę, co się wydarzy i w jakim momencie. Oczywiście modyfikuję to w trakcie pisania, bo koncepcja może się zmienić, ale jest coś, na czym się opieram. No i jest jeszcze trzeci plik, czyli sama powieść. Zanim więc siądę do tego trzeciego, właściwego, sporo czasu poświęcam przygotowaniom, a jeszcze wcześniej, zanim w ogóle zacznę coś gmerać w tych plikach, tworzę sobie postacie i sytuacje w głowie. Jakbym oglądała film. Muszę wtedy głupio wyglądać w tramwaju, ze wzrokiem cielęco utkwionym w jeden punkt, kompletnie oderwana od rzeczywistości 😉

Tak czy inaczej to wszystko sprowadza się do jednej zasady: tylko wtedy można dotrzeć do celu, jeśli się wie, gdzie się w ogóle chce dojść.

O czym jest Twoim zdaniem łatwiej pisać, o smutku, czy o radości?

Nie mam pojęcia, za trudne pytanie 🙂 Spojrzałabym na to trochę inaczej. Pewni bohaterowie czy sytuacje wymagały ode mnie większego nakładu pracy i skupienia, inne pisało mi się prościej, ale nie rozpatrywałabym tego w kontekście smutku i radości.

Jakie książki Ty lubisz czytać najbardziej?

Och, bardzo różne. Nie mam jakiejś ulubionej tematyki czy gatunku. Zaciekawiły mnie książki P.K. Dicka, lubię Nesbø, Miłoszewskiego, Pratchetta (o, ten rządzi, to na pewno), Krajewskiego, Sapkowskiego, Gaimana. Ostatnio czytam bardzo dużo poezji (widocznie organizm potrzebuje 🙂 ).

Sięgam po książki, które mogą dostarczyć mi odpowiedzi na różne pytania, np. książki ks. Kaczkowskiego, mam w planach ks. Tischnera. W ogóle uważam, że cały czas strasznie mało wiem i chcę wiedzieć więcej. Bardzo lubię książki Moniki Szwai. Postanowiłam sobie bardziej się wkręcić we współczesną literaturą obyczajową, bo słabo ją znam, a nie chcę, żeby mi coś umykało.

A możesz troszeczkę zdradzić o czym będą Twoje kolejne dwie książki?

Akcja oczywiście toczy się we Wrocławiu. To, o czym będą, chciałabym zatrzymać w sekrecie, ale na etapie pliku z bohaterami jest książka, której tematyka wielu czytelnikom okaże się bardzo bliska. Tak myślę. Mam nadzieje, że czytając ją wielu stwierdzi: „O Boże, mam to!”. Będą się tam przewijać między innymi dzieci z impetem wchodzące w okres dojrzewania. Brzmi znajomo, co? 😉

Oj tak! Bardzo dziękuję Ci za rozmowę.

Rozmawiała: Ewa Moskalik Pieper

Zdjęcie główne: Justyna Bem; zdjęcie okładki książki – Wydawnictwo Filia; zdjęcie Malwiny Ferenz w środku – archiwum prywatne.

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się z innymi:
Redaktor portalu Mamo Pracuj. Prywatnie spełniona, pełnoetatowa mama dwóch wspaniałych synów i żona, starająca się znaleźć swój patent na work - life balance. Absolwentka UJ. Miłośniczka kina, muzyki i książek.
Chcę otrzymywać inspiracje, pomysły i sugestie jak pracować i nie zwariować.
Newsletter wysyłamy raz na 2 tygodnie