Logo Mamo Pracuj
Open menu
Pracuj

Znajdź wymarzoną pracę i pracodawcę.

Rozwijaj się

Pozwól się wesprzeć w rozwoju.

Inspiruj się

Sprawdź nasze propozycje dla Ciebie.

ZAINSPIRUJ SIĘ

Pracuję jako programistka, byłam chemikiem – historia Doroty

  • Joanna Gotfryd
  • 27 września 2019
  • 8 MIN. CZYTANIA
Dorota_Pszczola_z_rodzina
Dorota Pszczoła pracowała w branży chemicznej. Po urlopie macierzyńskim wiedziała, że pora na zmiany także w życiu zawodowym. Dzięki namowom męża zdecydowała się na naukę programowania. Wkrótce po ukończeniu kursu dostała się na staż, a później firma zaproponowała jej etat. Teraz wraca do pracy po drugim urlopie macierzyńskim i cieszy się na czekające na nią wyzwania zawodowe. Czy to może być też Twoja historia? Przeczytaj!

Doroto, jesteś mamą, która zamieniła chemię na programowanie – skąd u Ciebie potrzeba takiej dużej zmiany?

Po pierwsze, w firmie, w której pracowałam 9 lat (to była moja pierwsza praca po studiach) nie widziałam dla siebie możliwości rozwoju. Zaliczyłam tam pracę w laboratorium, w kontroli jakości oraz dziale utrzymania procesów i potrzebowałam nowych wyzwań.

Po drugie, moja pensja od wielu lat była na tym samym poziomie, a gdy rodzina nam się powiększyła, to zwiększyły się również moje oczekiwania finansowe. Niestety w tej firmie nie było szans na podwyżkę.

Co najbardziej Ci się spodobało w branży IT?

Przede wszystkim, aby wejść do branży IT nie musiałam ukończyć 5-letnich wymagających studiów. Wystarczyła nauka programowania od podstaw na kursie. Poza tym, pracę w „chemii” jest bardzo trudno znaleźć, przez co wielu absolwentów wydziałów chemicznych musi się przebranżowić.

Rzadko się słyszy, żeby informatyk, tester czy programista musiał zmienić branżę, bo nie znalazł pracy w swoim zawodzie. Ja jeszcze nie słyszałam o kimś takim. Raczej jest tak, że pracownik z doświadczeniem może wybierać spośród różnych firm taką, w której będzie mu dobrze.

Ja rozglądałam się za pracą w branży chemicznej przez ponad dwa lata i znalazłam może kilka ofert pracy, które mnie zainteresowały (i były w mojej okolicy). To jest smutne, że poza pracą naukową, rynek oferuje niewiele ciekawych i dobrze płatnych wyzwań.

Poza tym chemia jako nauka jest bardzo ciekawa, ale praca zazwyczaj wiąże się niestety z ciągłym powtarzaniem tych samych procedur i procesów.

Wspomniałaś podczas naszej pierwszej rozmowy, że do zmiany zawodu zachęcił Cię mąż – czy wspierał Cię również w nauce? Jak w praktyce wyglądało Twoje przebranżowienie krok po kroku?

Mój mąż namawiał mnie do nauki programowania co najmniej dwa lata, a ja bałam się, że sobie nie poradzę.

Po urodzeniu dziecka, które było bardzo wymagające (przez pierwszy rok prawie nie schodził z rąk, a w nocy milion pobudek na karmienie – wiele z nas to przerabiało…), wróciłam do pracy po rocznym macierzyńskim i okazało się, że firma jest na krawędzi i nie wiadomo, jak długo i czy w ogóle przetrwa.

Rozważaliśmy z mężem czy jest to dobry moment na drugie dziecko lub moje przebranżowienie. Ponieważ ciągle karmiłam synka piersią, kwestia drugiej ciąży przeciągała się w czasie. Od dłuższego czasu czytałam mamopracuj.pl czy blogi dziewczyn, które zmieniły branżę na IT. Powoli dojrzewałam do decyzji o skoku na głęboką wodę – zmianie branży i pracodawcy.

Mąż dobrze zarabiał, więc mogliśmy pozwolić sobie na czasowe zmniejszenie dochodów. W czerwcu 2017 roku podjęłam tę trudną decyzję, odeszłam z firmy i zapisałam się na 3-miesięczny bootcamp Kodilli „Frontend Developer”. Była to nauka programowania od podstaw.

Od połowy lipca moim głównym zadaniem była nauka czegoś, z czym nie miałam nigdy wcześniej do czynienia. Trafiłam na świetnego mentora, który mi wiele rzeczy wyjaśniał, nawet, gdy nie wiedziałam, że potrzebuję wyjaśnienia. Ponieważ mój mąż jest testerem, a nie programistą, merytorycznie nie mógł mnie wspierać, jedynie psychicznie i w pracach domowych.

Dorota_Pszczola_bohaterka_wywiadu_portret
Dorota Pszczoła

Ukończyłaś bootcamp Kodilli Frontend Developer – uczyłaś się zdalnie. Jak wyglądała nauka i ile trwała?

Bardzo chwalę sobie rozwiązanie, jakie proponuje Kodilla, szczególnie gdy ma się małe dziecko, które często choruje, bo wtedy nie opuszcza się zajęć stacjonarnych. Ale z drugiej strony wymaga to dużej systematyczności i obowiązkowości, czego mi trochę brakowało. Bo skoro jestem w domu, to mogę zrobić pranie, ugotować coś, szybko posprzątać, zrobić zakupy… i dzień ucieka.

Ktoś może powiedzieć, że po co płacić za kurs zdalny, skoro jest ogromna liczba kursów on-line dostępnych za darmo. Ja po prostu nie wiedziałam za co się zabrać, a bootcamp mną pokierował.

Uważam, że dla osoby uczącej się od zera, taki bootcamp – nauka programowania od podstaw pozwala po kolei i powoli wchodzić w trudniejsze tematy. Przez ponad 3 miesiące (miałam „urlop” 2-tygodniowy w czasie wakacji) co tydzień dostawałam nowy moduł do przyswojenia i zadania do wykonania.

Raz w tygodniu spotykałam się na Skypie z mentorem w celu omówienia moich wątpliwości i rozwiązania zadań. Natomiast to ja decydowałam w jakich godzinach będę się uczyć.

Bootcamp był kursem płatnym, ale potraktowaliśmy to z mężem jako inwestycję we mnie.

Podobnie jak zakup nowego, mocnego komputera, na którym wykonywałam ćwiczenia, a który teraz służy mi do pracy.

Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że kurs zdalny jest dużo trudniejszy niż stacjonarny, ale ma swoje zalety, gdy masz pod opieką dzieci. Teraz już doszkalam się bezpłatnymi kursami on-line, ale zwykle dedykowane są one osobom, które mają już jakieś pojęcie o kodowaniu.

Dodatkowo rozważałam kolejne szkolenie dofinansowane z Urzędu Pracy, ale w międzyczasie dostałam się na staż.

No właśnie, ukończenie kursu to dopiero połowa sukcesu. Jak wyglądało szukanie pracy w Twoim przypadku? Od czego zaczęłaś?

Kurs ukończyłam we wrześniu i od tego momentu chodziłam na wszystkie targi pracy i darmowe konferencje IT w Warszawie. W dni, kiedy nie było targów, dalej się uczyłam, robiłam jakieś proste stronki na githuba – czyli budowałam swoją wizytówkę i portfolio. Wysłałam całą masę CV, choć nie ukrywam, że lokalizacja firmy miała dla mnie duże znaczenie, bo dojazd 1,5h w jedną stronę nie wchodził w grę.

Zgłaszałam się do programów stażowych i szkoleniowych dużych firm, ale odniosłam wrażenie, że były głównie kierowane do studentów i absolwentów.

Co ciekawe, okazało się jednak, że jeśli chodzi o zatrudnienie, to wiek ostatecznie nie ma znaczenia, chociaż początkowo było to moją obawą. Na jednych z targów zostałam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną, ale na ostatnim etapie rekrutacji zrezygnowałam z tej pracy, ponieważ wiązała się z utrzymaniem i wspomaganiem, a nie ściśle z pisaniem kodu. Zatem już po miesiącu od ukończenia kursu mogłam mieć pracę.

Obserwowałam również kilka tematycznych grup na Facebooku i właśnie na jednej z nich na początku listopada pojawił się wpis, że softwarehouse szuka stażystów. Odezwałam się, zostałam zaproszona na rozmowę, a następnie na dzień próbny, w trakcie którego moim zadaniem było stworzenie prostej stronki w biurze firmy.

Dostałam się na ten staż razem z trzema chłopakami po kursie programistycznym. Dla mnie staż był bezpłatny, ponieważ pobierałam jeszcze zasiłek z Urzędu Pracy, natomiast koledzy dostawali wynagrodzenie od firmy.

Zaleta robienia kursów jest taka, że softwarehousy zgłaszają się do organizatorów tych kursów po kontakty do absolwentów. W Kodilli jest również osoba, która pomaga w znalezieniu pierwszej pracy. Jednak ja znalazłam ją sama.

A po 3 miesiącach dostałaś etat w firmie, która najpierw wzięła Cię na staż. Gratulacje!

Mój staż trwał od połowy listopada do końca lutego. Do moich zadań w firmie należało przede wszystkim tworzenie stron od zera, współpraca z innymi deweloperami oraz grafikami przy tworzeniu stron oraz nauka.

Przez te 3 miesiące nauczyłam się tak dużo, że żaden kurs by tego nie dokonał. Czas tego stażu również zaliczam do inwestycji w siebie.

Niebawem wracasz do pracy po półtorarocznej przerwie. Jak przygotowujesz się do tego powrotu?

Tak. Wkrótce po podpisaniu umowy okazało się, że jestem w ciąży i niestety już po dwóch tygodniach musiałam iść na zwolnienie ze względu na problemy zdrowotne.

W pierwszej ciąży pracowałam do 7 miesiąca i miałam nadzieję, że i teraz się tak uda, ale niestety, nie wszystko można zaplanować. Mój szef jest bardzo wyrozumiały, sam ma dwójkę dzieci i w żadnym momencie nie dał mi odczuć, że ma do mnie żal lub pretensje.

Niestety teraz przed powrotem do pracy po półtorarocznej przerwie muszę sobie większość poprzypominać, ale jestem bardzo zmotywowana do nadgonienia braków. Najważniejsze jest to, że mam gdzie wracać i to jak najszybciej – projekty już na mnie czekają!

Jakie jedno zdanie chciałabyś przekazać naszym czytelniczkom, członkiniom grupy #Mamo Pracuj w IT? Jak zachęciłabyś je do działania?

Jak to mówi Ola Budzyńska, Pani Swojego Czasu: „Nie ma zmian bez zmian”, dlatego dziewczyny: Jeśli chcecie coś zmienić, to zróbcie to. Im dłużej zwlekacie, tym będzie Wam trudniej. Nie mogę powiedzieć, że od razu będziecie zarabiać kokosy, na to potrzeba trochę czasu, ale na pewno nauka i nowe doświadczenia dadzą Wam wiele satysfakcji.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Kursy dające nowy zawód

Zdjęcia: własność Doroty

Zobacz więcej

+3 tys. mam w newsletterze

© Mamopracuj 2024

Skip to content