Czego szukasz

Pestka Oleje – granice ustala nasza fantazja

Agnes Hanczakowska, mama Yonatana, Levente i Benjamina, przez 3 lata pracowała w korporacji, ale czuła, że to nie jest jej bajka. Postanowiła dać szansę swoim marzeniom o pracy, w której będzie mogła sama dysponować swoim czasem, będzie robiła coś, co sprawia jej radość i w czym będzie widziała sens. I tak powstała jej firma – Pestka Oleje. Zapraszam Cię do świata Agnes, w którym rządzi jedna mama, trzech synów i olej z pestek dyni 🙂

Agnes Hanczakowska

Jesteś mamą trójki chłopców Yonatana (14), Levente (12) i Benjamina (10) i wychowujesz ich sama. We wrześniu założyłaś swoją firmę Pestka i sprowadzasz oleje z pestek z dyni z Węgier. To odważny pomysł. Jak się zrodził?

Pomysł, ufam, że od Góry :). Przez trzy lata pracowałam w korporacji na stanowisku kupiec z językiem węgierskim (z racji pochodzenia). Od początku wiedziałam, że to nie moja bajka. Traktowałam to jako coś przejściowego. W pewnym momencie doszłam do ściany i wtedy wiedziałam, że czas na zmianę. Zaczęłam zadawać sobie pytania jakie są moje priorytety, co bym chciała robić? (Od kiedy pamiętam, wiedziałam kim NIE chciałabym być, czego bym nie chciała robić, natomiast w drugą stronę było ciężko z odpowiedzią 🙂 )

Wiedziałam jedno, że marzy mi się praca, w której będę mogła sama dysponować swoim czasem i robiła coś, co sprawia mi przyjemność i w czym widzę sens.

Najpierw koleżanka zaproponowała mi pracę u siebie, w nieruchomościach. Ponieważ jest dla mnie bardzo ważne z kim pracuję, jacy ludzie mnie otaczają, zgodziłam się, ale też szybko przekonałam, że nie czuję tematu, że to nie dla mnie.

Pewnego dnia usłyszałam wewnętrzny głos: „A może oleje”? Oleje z pestek dyni znam już ponad dziesięć lat. Kiedyś znajoma mnie poczęstowała na Węgrzech, później zaczęłam go sama kupować i częstować przyjaciół, znajomych. Posmakował i coraz częściej proszono mnie, abym przywoziła go z Węgier.

Z wykształcenia jestem polonistką, do handlu raczej zawsze było mi daleko, więc nie myślałam nigdy wcześniej, aby go sprowadzać w większych ilościach i rozprowadzać w Polsce. W ogóle sam pomysł o prowadzeniu własnej działalności, myślę, że jeszcze rok temu by mnie paraliżowała 🙂 Jestem przekonana, że stopniowo byłam do tego kroku przygotowywana.

Jakie były i jeszcze są – bo Twoja firma działa krótko – początki? Jak z zakładaniem działalności? Spotkałaś się z jakimiś trudnościami?

Jakoś wszystko szło w miarę gładko. Pamiętam, że najbardziej stresowały mnie sprawy urzędowe, księgowe. Ale cały czas miałam i mam przekonanie, że jestem prowadzona, że nie jestem w tym wszystkim sama. To może zabrzmieć dziwnie, ale tak jest. Jak pojawiały się jakieś trudności, to tak samo przychodziło też rozwiązanie.

Fotografia to moja pasja! Mam czwórkę dzieci i robię to, co kocham – poznaj historię Asi

Mam też tzw. aniołów, którzy przychodzą mi z pomocą, czy to chodzi o znalezienie odpowiedniej siedziby dla firmy, czy o produkcję opakowań, czy też drukowanie materiałów reklamowych. I wszystko dzieje się w odpowiednim momencie.

Trudności? Największą trudnością to było założenie konta bankowego 🙂 Coś co miało trwać jeden dzień, zajęło więcej niż tydzień czasu. Dlaczego? Ano ze względu na jeden apostrof w moim imieniu :). Ale na szczęście znalazł się ktoś, kto sobie w końcu i z tym poradził.

Czy po tych kilku miesiącach możesz już opowiedzieć o zaletach i wadach własnej działalności?

Zaletą jest na pewno to, że sama decyduję o swoim czasie, tak jak tego chciałam. Jestem niezależna. Ale zdecydowanie największą zaletą jest to, że uczę moich chłopaków szacunku do pracy, odpowiedzialności za to, co robimy.

Przed świętami było bardzo dużo pracy, praktycznie cały czas pakowaliśmy i wysyłaliśmy oraz rozwoziliśmy oleje. Bez pomocy chłopaków byłoby mi bardzo trudno się wyrobić na czas. Zresztą widzę, że ten wspólnie spędzony na pakowaniu czas bardzo nas jednoczy i scala. Widzą, że pieniądze nie biorą się z niczego, ale stoi za nimi ciężka, konkretna praca. Każdy z nas coś wnosi w tę firmę.

Mama bliźniaków pracuje zdalnie – historia Agnieszki, wirtualnej asystentki 

Yonatan, najstarszy jest bardzo uporządkowany i dokładny. Ma super praktyczne pomysły, dusza artystyczna. Robi piękne zdjęcia. Levi jest bardzo szybki i chętny do pomocy, Benjamin z kolei dokładny i cierpliwy. Każdy z nich cieszy się, jak może w czymś pomóc.

Wada tej pracy? Trzeba być zdyscyplinowanym, dobrze planować swój czas, co nie jest wcale takie łatwe. Ja wciąż uczę się, aby nie odkładać pewnych rzeczy na później. Trudna bywa też ta niepewność, co przyniesie jutro. Ale jak się ufa, że nie wszystko zależy od nas, to łatwiej sobie z tym poradzić.

Opowiedz jeszcze jak to technicznie wygląda? Olej jest sprzedawany w pięknych opakowaniach, zamknięty w butelkach, z Twoimi etykietami. A w jakiej postaci dociera do Ciebie? Gdzie jest rozlewany?

Technicznie to wygląda tak: producent na Węgrzech rozlewa olej do butelek i ja kupuję od niego już rozlany, w czterech pojemnościach. Później sama etykietuję butelki i pakuję każdą jedną butelkę ręcznie. Dystrybuuję go pod własną marką.

Co wyjątkowego jest w oleju z pestek dyni, że na nim właśnie oparłaś swoją działalność? Do jakich potraw najbardziej się nadaje?

Jego smak i bogate zastosowanie (prócz sałatek, świetnie nadaje się do kasz, jako dodatek do past do chleba). Ale prócz walorów smakowych, ma też mnóstwo właściwości zdrowotnych (na prostatę, przeciw pasożytom, na układ nerwowy i układ moczowy). Jest to produkt niszowy, którego dużo ludzi jeszcze nie zna. Natomiast większość z nich, jak raz go skosztuje, będzie po niego sięgać, wracać. Jest inny, niż pozostałe oleje.

Oprócz sałatek, czy polania kasz, chleba zamiast masła, czy różnych past na bazie twarogu, kapusty kiszonej, wiem też, że niektórzy polewają sobie nim nawet owsiankę. Wyśmienicie pasuje do lodów waniliowych i prażonych jabłek. Co jakiś czas otrzymuję coraz to nowe propozycję podawania go.

Co Ty najchętniej przygotowujesz wykorzystując ten olej?

My najbardziej lubimy pastę na chleb (olej, czosnek, natka pietruszki i awokado). Do obiadu często polewamy sobie nim kaszę (jaglaną, gryczaną). Ważne, aby na nim nie smażyć, bo wtedy traci właściwości. Poza tym, granice ustala nasza fantazja 🙂

Opowiedz jeszcze skąd tak rzadko spotykane imiona Twoich synów?

Każde z tych imion ma swoją historię. Yonatan wziął się od nazwy firmy jaką miał kiedyś mój mąż. To imię biblijne. Yonatan to przyjaciel Dawida. Tak mi się spodobało to imię, że wiedziałam, że jak kiedyś będę miała syna, to będzie to Yonatan. Levi (Levente), to starowęgierskie imię, które zawsze bardzo mi się podobało.

Chciałam, żeby któreś z dzieci miało imię węgierskie. W końcu w ćwierci są Węgrami. Choć to wcale nie było proste. W urzędzie stanu cywilnego musieliśmy pisać podanie, bo nie chciano nam tego imienia uznać. Pani urzędnik powiedziała, że co to za imię, nie ma takiego i że naszemu synowi Jan będzie na imię. I na drugie rzeczywiście ma Jan :)). A Benjamin to też imię, które przyszło do nas. Ma go najmłodszy syn, beniaminek.

Wspomniałaś, ze chłopcy są w ćwierci Węgrami? Opowiesz jeszcze trochę o Waszych korzeniach? Twoje imię – Agnes – też dla nas brzmi egzotycznie.

Tak, w naszych żyłach płynie też krew węgierska. W mojej jest jej pół na pół, a u chłopaków w ćwierci. Moi rodzice poznali się w Niemczech, (oboje są germanistami z wykształcenia) i Mama z miłości do mojego Taty wyjechała za nim na Węgry, do Budapesztu. Na początku porozumiewali się w języku niemieckim, z czasem Mama opanowała węgierski, a Tato polski.

Tam się urodziłam i mieszkałam do matury. Najwyraźniej Mama zaszczepiła we mnie miłość do Polski, bo od kiedy pamiętam, zawsze sercem pragnęłam tu żyć. Po maturze dostałam się na polonistykę w Krakowie i tak już zostałam. Mam dwie Ojczyzny. Kocham jedną i drugą.

Moje imię po polsku to Agnieszka, ale wolę Agnes, dla „wtajemniczonych” Agi 🙂

Za co lubisz swoją firmę?

Za co najbardziej lubię Pestkę? Chyba za to, że praca w niej jest taka różnorodna. Tyle wyzwań, wolności, poznawania nowych osób. Lubię słuchać mądrych ludzi, czerpać z ich wiedzy i doświadczenia. Tu wciąż mogę się rozwijać, uczyć się nowych rzeczy, mogę dzielić się z chłopcami tą wiedzą. To nas przybliża i jednoczy.

Bardzo dziękuję Ci za rozmowę.

Rozmawiała: Ewa Moskalik Pieper

Zdjęcia: Joanna Dudziak Fotografia

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się z innymi:
Redaktor portalu Mamo Pracuj. Prywatnie spełniona, pełnoetatowa mama dwóch wspaniałych synów i żona, starająca się znaleźć swój patent na work - life balance. Absolwentka UJ. Miłośniczka kina, muzyki i książek.
Chcę otrzymywać inspiracje, pomysły i sugestie jak pracować i nie zwariować.
Newsletter wysyłamy raz na 2 tygodnie