ZAINSPIRUJ SIĘ
Mogielica – wycieczka w góry z dziećmi i psem
Prognozy pogody na 1 kwietnia zapowiadały się na iście czerwcowe, więc zapadła decyzja, że jedziemy w góry. Na Mogielicę. Bo trasa niedługa, z Krakowa niedaleko. Parku narodowego nie ma. Już 2 razy miałam tam jechać i ciągle coś wypadało. A że mamy plan ze starszą córką zdobyć Koronę Gór Polski (czyli 28 najwyższych szczytów wszystkich pasm górskich w Polsce) – spokojnie, nie w jeden rok, ale w ciągu całego życia 🙂 , to będzie kolejny szczyt do trofeum.
Córka młodsza nogi ma bardzo sprawne, ale na każdą wzmiankę o górach mówi, że nienawidzi, więc szukamy fajnego towarzystwa, żeby było więcej dzieci i mniej okazji do marudzenia.
Umawiamy się ze znajomymi, którzy mają 3 dzieci, a oprócz tego, do naszego samochodu zapraszamy kolegę Rity. O 8.30 w pełnym słońcu wyruszamy z Krakowa do Jurkowa.
Na szlaku na Mogielicę
Około 10 wychodzimy na szlak, 6 dzieci, 4 dorosłych i pies. Idziemy z Przełęczy Rydza-Śmigłego zielonym szlakiem.
Pies zaraz zaczyna hasać. Trochę się martwimy, czy młoda, 5 miesięczna Luna da radę. Jej pani (czyli nasza córka Marta) planowała wziąć specjalny plecak, żeby w razie czego nieść pieska na plecach, ale dała się przekonać, że to niepotrzebne…
Jak się idzie ekipą 10 osobową + pies, to nie sposób przejść niezauważenie przez wioskę. Wszystkie miejscowe dzieci, psy i koty wybiegają na drogę, zobaczyć co to za tłum idzie w góry. Pieski mają używanie, nasz również.
Cztery łapy psa…
Szlak jest dość łagodny, po minięciu wioski wchodzimy do lasu. Dzieci śpiewają, śmieją się, domagają jedzenia, czekolady, picia, odpoczynku. Ponieważ jest nas dużo, idziemy wąską ścieżką gęsiego i dość rozciągnięci – a pies biega od pierwszej do ostatniej osoby, jakby sprawdzał, czy nikt się nie zgubił.
Im bardziej idziemy rozciągnięci, tym więcej pies ma biegania. Jęzor na boku i dalej w górę i w dół. Dzieci zapominają o marudzeniu.
Kiedy dajemy im prowadzić, a zaraz za dziećmi wypuszczamy tatusiów, od razu idą nie tą drogą co trzeba. Czekamy z Natalią na rozstaju, aż się zorientują, że poszli złą drogą. Wracają po 10 minutach… Teraz chwilowo trzymają się bliżej nas.
Pod szczytem Mogielicy kładziemy się na trawie i wdychamy piękne widoki – Gorce, Tatry, Beskid Wyspowy, Makowski – wszystko jak na tacy. Młodsza córka, ta co nienawidzi gór, mówi:
tu jest piękniej niż pięknie
Na szczycie Mogielicy
Po krótkim popasie na łące idziemy na szczyt. Tylko 1171 m.n.p.m., a więc zupełnie niewielka góra. Mimo upału – w wyższych partiach leży całkiem sporo śniegu. Po kilkunastu minutach docieramy na szczyt, całkowicie zalesiony. Próbujemy wspinać się na wieżę widokową.
Część ekipy zostaje na dole, strome schody wieży widokowej zniechęcają. Rzeczywiście straszne te schody… ale wchodzimy. Widoki piękne, na 4 strony świata…
Polana Stumorgowa
Tyle się nasłuchałam o Polanie Stumorgowej (i naoglądałam zdjęć), że tam postanawiamy zrobić dłuższy postój, chociaż to wymaga zboczenia z naszej trasy. Bardzo ostro schodzimy w dół, na polanę, a jak się ekipa dowiaduje, że potem tą samą trasą w górę musimy wrócić, to chcą zrezygnować… Ale na Polanie Stumorgowej jest bajecznie pięknie.
Siadamy na ławkach, trawie. Dzieci rozkładają się na trawie i zaczyna się plażing. Widoki marzenie, zamiast opowiadać, zobaczcie…
Tak przez półtorej godziny relaksujemy się w pięknym słońcu. Ludzi niewiele, Mogielica nie jest zbyt popularną trasą. Po drodze nie ma schroniska, to rzeczywiście minus tej wycieczki, ale co tam…
Mogielica – szlak powrotny
Zejście w dół, a właściwie najpierw powrót tą stromizną na szczyt Mogielicy, a potem zejście z dół. Znowu śnieg. Idziemy, śpiewamy, wdychamy czyste powietrze. Rzucamy się śnieżkami i rozrabiamy.
Panowie, którzy znów idą za pędzącymi dziećmi, dwukrotnie gubią drogę. Tłumaczą się, że byli tak zagadani, że nie zwracali uwagi na znaki. Nam to nie przeszkadza, po prostu siedzimy i czekamy, aż do nas wrócą 🙂
Robimy dostatni dłuższy postój na jakiejś polanie. Dzieci, które chwilę wcześniej zaczynały miauczeć, że nóżki bolą, nagle dostają sprężyny, brykają tak, że pies za nimi nie nadąża.
Jest sielsko. Pod sam koniec trasy dwa razy przekraczamy rzekę. Mostku nie ma, woda rwąca (śnieg spływa z gór) – tatusiowie mogą się wykazać – przenoszą najmłodsze dzieci i pomagają przejść starszym.
Zmęczeni i szczęśliwi docieramy do samochodów, zatrzymujemy się na lody w Jurkowie i śmigamy do Krakowa.
Co, gdzie, kiedy, którędy – Mogielica z dziećmi
Wycieczka miała miejsce 1 kwietnia – w prima aprilis. Nie obyło się bez żartów po drodze. Najlepszy żarcik zrobiła nam młodsza córka wieczorem w domu. Przy kolacji powiedziała – och jak ja bym jutro pojechała w góry… prima aprilis!
Informacje praktyczne
Mogielica jest najwyższym szczytem Beskidu Wyspowego, ma 1171 m.n.pm.
Start trasy: Przełęcz E.Rydza- Śmigłego, szlak zielony na Mogielicę – szliśmy tylko 2 godziny, mimo, że znaki pokazują 2 i 1/2 godziny
Powrót szlakiem żółtym do Chyszówek – szliśmy 2,5 godziny (długi postój po drodze).
Cała trasa miała około 10 km.
Pies pokonał ten dystans przynajmniej trzykrotnie 😉 Plecak do niesienia pieska nie był potrzebny.
Udanego wędrowania!
Zobaczcie też moją relację z wycieczki na wschód słońca na Babiej i z wyprawy przez najpiękniejsze Hale Beskidu Żywieckiego: Boraczą, Redykalną, Lipowską i Rysiankę.