ZAINSPIRUJ SIĘ
Z dedykacją dla Marzeny 😉
Ten sernik piekę wyłącznie dwa razy do roku. Trudno nie zgadnąć, na jakie okazje, ale udaje się zawsze, a nawet jeśli nie jest idealny w wyglądzie, to smakuje zacnie! No i sam przepis napisany jest tak, że mam z tego kupę zabawy. Dodam tylko, że ja sernika sama nie jadam… nie mój smak, wolę suche ciasta np. makowiec, ale z reguły spełnieniem moich marzeń jest makowiec z cukierni, albo orzechowiec od mamy Asi, mniam.
Natomiast sernik robię z miłości do męża 😀
Składniki:
- kilogram dobrze odciśniętego tłustego białego sera (nie może być kwaśny). Ja kupuję gotowy, mielony, ale taki, który jest w miarę suchy (bez ekstra śmietany) i zawsze twaróg sernikowy Piątnica (choć producent nic nie wie, że go polecam ;-)). To jest o tyle ważne, że inne miękkie sprawiają, że sernik pływa… Oczywiście możesz także zmielić sama ser. Ja nie mam nawet odpowiedniej maszynki…
- 2 niepełne szklanki cukru (można ciut mniej jeśli budyń jest z cukrem i wanilia… ale nie dużo mniej, próbowałam z mniejszą ilością, ale jednak lepiej dać więcej…),
- 8 jaj, z 7 jaj też wyszedł 😉
- kostkę masła,
- budyń waniliowy (z reguły daję ten z cukrem, ale przypuszczam, że nie ma tu różnicy,
- torebkę cukru z prawdziwą wanilią (w odróżnieniu od cukru wanilinowego!) a jeszcze lepiej laskę prawdziwej wanilii, tych czarnych kuleczek oczywiście,
- cytrynę, a dokładniej sok z jednej połówki,
- szczypta soli,
- bakalie: torebkę (10 dag) rodzynek, najlepiej jasne, malutkie, 3 dag płatków migdałowych, 5 dag smażonej skórki pomarańczowej (wg. mnie najlepszego składnika sernika ;-)).
Niezbędne sprzęty:
- mikser (wiem, wiem można w makutrze, jak masz to super)
- spora miska do ucierania masy serowej
- garnuszek/miseczka na białka
- rondelek na topione masło
- duża tortownica
Dodałabym lampka dobrego wina, ale odkąd sernik piekę razem z dziećmi atrakcji dodatkowych nie potrzebuję ;-).
Sprawdzony algorytm działania
- W rondelku na małym ogniu topisz masło pokrojone na małe kawałki. Ciepłe masło (niech się, broń Boże, nie przypali!) odstawiasz do wystygnięcia.
- W tym czasie przygotowujesz bakalie, tzn. płuczesz rodzynki, odsączasz, suszysz ręcznikiem papierowym i razem z płatkami migdałowymi wsypujesz do miseczki, dodajesz skórkę pomarańczową. Zostawiasz.
- Smarujesz tortownicę masłem, wysypujesz bułką tartą, odstawiasz na bok, żeby nie przeszkadzała.
- W tym miejscu możesz skosztować tej lampki wina, jeśli już nalałaś 😉
- Teraz kluczowa sprawa: rozbijasz jajka nad garnuszkiem/miską, w którym potem ubijesz pianę. Białka lądują w właśnie w nim/niej, a żółtka w dużej misce.Garnek z białkami ląduje w lodówce.
- Do żółtek dodajesz cukier, szczyptę soli, wanilię/cukier z prawdziwą wanilią, sok z połówki cytryny.
- Ucierasz puszysty kogel-mogel, starając się nie podjadać…. jest pyszny…
- Włączasz piekarnik. Ma mieć idealnie 180 stopni C, kiedy wjedzie do niego sernik.
- Otwierasz wiaderko 😉 sera gotowego lub bierzesz idealnie zmielony i do kogla-mogla dodajesz łyżkami na zmianę z proszkiem budyniowym, wciąż ucierając masę mikserem. Masa ma być gładka, jasno żółta i puchata.
- Następnie delikatnie wlewasz zimne masło (wcześniej roztopione) i miksujesz do chwili, aż się całkowicie wchłonie.
- Dodajesz bakalie i już nie mikserem a łyżką z resztką masy serowej (nie pytaj dlaczego, ale działa…) mieszasz starannie ale delikatnie.
- Wyjmujesz z lodówki garnek/miskę z białkami i mikserem (z czystymi końcówkami) ubijasz sztywną pianę.
- Ważne: teraz odstawiasz mikser na bok i więcej nie wolno go użyć 😉
- Łyżką od sera i bakalii mieszasz białka z masą serową. Delikatnie, z czułością aż się połączą.
- Teraz już bez ociągania, zgarniasz masę do tortownicy, wygładzasz wierzch.
- I wkładasz sernik delikatnie do piekarnika w idealnej temperaturze 180 stopni. Nie używam tutaj termoobiegu, gdybyś chciała mnie o to zapytać.
- Teraz też jest idealny moment, aby zamiast mycia garów napić się wina bo…
- Od teraz przez 40 minut nie otwierasz piekarnika, nie zaglądasz co chwilę i nie myślisz o serniku.
- Po 40 minutach zerkasz przez szybkę, czy aby w wierzchu nie za bardzo się przypiekł. Jeśli tak, otwierasz delikatnie piekarnik i przykrywasz ciasto płatem folii aluminiowej. Szybko zamykasz drzwiczki, ale uważaj (!) aby nie klapnęły, bo sernik się może „przestraszyć” i opaść. Serio. zawsze ten fragment mnie rozczula ale nie próbowałam straszyć sernika i zawsze wychodzi 😉
- Gdy minie kolejne 15-20 minut a czasem dłużej (wiem, to mało precyzyjne ale lepiej dłużej, aby sernik był upieczony), wyłączasz dopływ ciepła i uchylasz drzwiczki, aby zahartować sernik i uchronić przed opadnięciem przy gwałtownej zmianie temperatury. Po kolejnych 10 minutach wyjmujesz ciasto na blat i pozwalasz ostygnąć w pokojowej temperaturze.
- Ja zwykle rozkrawam go na drugi dzień, wtedy brzegi sernika trzeba oddzielić ostrzem noża od brzegów tortownicy i gotowe.
- Idealny sernik to taki, który ma szansę stężeć w lodówce, ale nie zawsze mu się udaje…
Z życia sernika: bywa z nim różnie, czasem ma fantazyjne fale, czasem rośnie idealnie równomiernie, ale potem, kiedy wyjmuję go z piekarnika zawsze zmienia swój kształt na taki idealnie sernikowy. Bywa, że pęka… ale w smaku pozostaje idealny i wierzcie mi nikt nie narzeka.
Smacznego!
I wielkiej frajdy z pieczenia Wam życzę.
Przepis jest moją wariacją na temat przepisu znalezionego 8 lat temu w sieci, bodajże z tego linku >. Tym bardziej dziękuję jego autorce za cudowne przeżycia smakowe mojej rodziny!
Zdjęcie: Pixabay.com