Czego szukasz

Nie trać czasu na dojazdy – testujemy angielski online dla dzieci

Czy dla Ciebie wożenie dzieci na lekcje dodatkowe to też codzienna zmora, której chciałabyś się pozbyć, ale tłumaczysz sobie, że to dla dobra dziecka, dla jego rozwoju i na pewno kiedyś to poświęcenie zaprocentuje? Poniedziałek basen, wtorek balet, nie wspominając innych dni? Z tym basenem to nic się da zrobić, ale już np. lekcje angielskiego? Wiesz, że nie musicie nigdzie jeździć? Przetestowałam z moim synem lekcje angielskiego dla dzieci online. Sprawdź czy zdecydowałabyś się na taką formę nauki!

dziewczynka uczy się angielskiego online

Angielski dla dzieci online

O Novakid powiedziała mi przyjaciółka. Ma trójkę dzieci, każde w wieku szkolnym – odwożenie ich na różne zajęcia zabiera jej pewnie solidne kilka godzin w tygodniu, więc często szuka innych rozwiązań. I znalazła Novakid.

Novakid to nic innego, jak szkoła języka angielskiego – póki co, nic odkrywczego. Nowością jest natomiast forma zajęć. Są one indywidualne, przeprowadzane przez anglojęzycznych nauczycieli i odbywają się w domu, choć nauczyciel znajduje się setki kilometrów od nas.

Angielski online dla dzieci - banner reklamowy

Zapytacie, jak to możliwe? To proste – firma wykorzystała najnowszą technologię. Dziecko umawiane jest na lekcję konkretnego dnia i o konkretnej godzinie. Przed rozpoczęciem zajęć należy przeprowadzić test – prędkości internetu, głośnika oraz kamery. Dodatkowo na dzień przed zajęciami dzwoni uprzejmy pan z obsługi, który omawia zajęcia pod kątem technicznym i odpowiada na wszystkie pytania. Kiedy przychodzi godzina „zero”, malec siada przed komputerem, wchodzi do wirtualnej klasy i czeka na nauczyciela, którego obraz wkrótce pojawia się na ekranie. Rozpoczyna się lekcja na żywo – malec widzi i słyszy nauczyciela, nauczyciel widzi i słyszy dziecko.

W trakcie zajęć nauczyciel oraz jego uczeń widzą także dodatkowe obrazy i mogą – przy użyciu myszki, wykonywać zadania na kolorowych planszach. Po ukończeniu jednego z etapów lekcji dziecko zostaje nagrodzone gwiazdką.

Pomyślałam: „bomba!”. Nie dość, że odpadają dojazdy, to jeszcze lekcje są indywidualne. Zapisaliśmy się na darmową lekcję próbną. I?

Novakid w opinii matki… i dziecka

Mój dziewięcioletni syn chodzi na lekcje angielskiego od roku, odbywają się one bardzo klasycznie – raz w tygodniu odwożę dziecko na 1,5-godzinne zajęcia. Język angielski nie jest mu zatem zupełnie obcy, aczkolwiek nie mogę jeszcze powiedzieć o oszałamiających postępach – po prostu „coś tam wie”, a same zajęcia bardzo lubi.

Kiedy zatem przedstawiłam mu propozycję odbycia bezpłatnej lekcji próbnej, z chęcią na nią przystał. Kłopoty zaczęły się dopiero, kiedy zbliżała się godzina zajęć. Widziałam nerwowość w oczach syna, pojawiły się pytania, „czy to muszą być lekcje tylko po angielsku?” i „ale będziesz obok? Bo ja nie znam tej pani”. Uspokoiłam go i przysiadł do komputera.

Gdy uśmiechnięta twarz nauczycielki pojawiła się na ekranie, zdumiała mnie jakość dźwięku i obrazu – najwyraźniej jestem już tym dinozaurem, który mówi: „A za moich czasów to było znacznie gorzej!;)”. Obraz był świetny, dźwięk również – żadnych problemów.

Mój syn początkowy był bardzo spięty – nerwowo zerkał w moją stronę, a stres chyba trochę zablokował mu zrozumienie najprostszych pytań. Nauczycielka się tym nie zraziła, tylko swobodnie przekazała pytanie w inny, prostszy sposób.

Już po chwili, gdy okazało się, że lekcja jest bardzo przyjemna, a nauczycielka – niezwykle miła i motywująca, Antek wyraźnie się rozluźnił. Pewnie swój wpływ miały na to zabawne emotki, które pojawiały się wokół twarzy prowadzącej i miały ułatwić dziecku zrozumienie zadania.

Zadania

Co do samych zadań – skonstruowane były tak, aby poznać umiejętności dziecka. Proste, pięknie zobrazowane i intuicyjne. Tematem przewodnim naszej lekcji były emocje, zarówno te dobre, jak i złe. Były utrwalane tak wiele razy i na tak różne sposoby, że mój syn do końca życia zapamięta, że „scared” to przestraszony (nauczył się nawet robić taką minkę). Dodatkowo – znowu, niezwykle pomocna była pani nauczycielka, która mimiką podpowiadała prawidłową odpowiedź.

Po 10 minutach syn był już zupełnie rozluźniony i wyraźnie zaciekawiony. Zaskoczyło mnie, że tak pozytywnie reaguje na przyznawane gwiazdki – nie padło żadne „to trochę dziecinne, wiesz mamo?”! Ewidentnie lekcja sprawiała mu frajdę, a i jego głos zaczął być mocny i głośny.

Stojąc dyskretnie z boku zauważyłam, że dziecko otrzymuje wystarczającą ilość czasu, aby spokojnie zastanowić się nad zadaniem. Jeśli jednak mu się coś nie udaje, otrzymuje wskazówki. Dodatkowo w trakcie lekcji na ekranie pojawiają się słówka i zwroty, dzięki którym smyk może zrozumieć nauczycielkę. Z kolei po zakończeniu zajęć syn został zakwalifikowany do jednej z grup (według poziomu wiedzy), otrzymał także bardzo motywującą ocenę pisemną i kilka punktów do wyćwiczenia.

Werdykt? Jesteśmy na tak!

„Mamo, a może być jeszcze jedna taka lekcja?” – to pierwsze słowa mojego syna, po radosnym „bye bye!” kierowanym do nauczycielki. Na początku nie mogłam mu jasno odpowiedzieć. Bo choć ceny lekcji tradycyjnych i tych w Novakid są niemal takie same (przy czym do Novakid nie trzeba dojeżdżać :)), to żal mi było rezygnować z placówki, w której syn ma już kolegów i która też jest całkiem ciekawa. Aż dotarło do mnie, że nie muszę tego robić! Od tej pory lekcje stacjonarne będą w poniedziałki, a w środy i piątki zapraszamy do domu panią Anabelle Romera z Novakid. Co i Wam serdecznie polecamy!

Wpis powstał we współpracy z partnerem portalu, firmą Novakid

Zdjęcie: 123 rf

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się z innymi:
Mama, żona, psycholog i redaktor. Spełniona zawodowo dzięki miłości do pisania, szczęśliwa prywatnie dzięki mężowi i dwóm cudownym synom. W krótkim czasie "tylko dla siebie” czyta, szyje… albo znowu pisze.
Chcę otrzymywać inspiracje, pomysły i sugestie jak pracować i nie zwariować.
Newsletter wysyłamy raz na 2 tygodnie