Czego szukasz

Myślałam, że mam to już za sobą, a tu taka niespodzianka

Czytałam nie tak dawno wpis jednej z mam blogerek o tym jak przepadła w porządkach (Matka jest tylko jedna, o ile dobrze pamiętam), i uśmiałam się do łez, myśląc sobie: boże skąd ja to znam, no i całe szczęście że ten etap mam już za sobą! O losie, jakże bardzo się myliłam… A czajnik i zlew udowodniły mi to dobitnie!

Dziecko siedzi na blacie w kuchni

Gary

Nie jestem miłośniczką garów, choć gotowanie czegoś ekstra sprawia mi radość. Ale kiedy dzień w dzień muszę COŚ ugotować (tak, tak wiem, że można planować, jak pisałam tutaj…), nagle przychodzi taki moment, że jestem gotowa zabrać rodzinę na chińczyka do galerii handlowej… Byle tylko nie musieć już stać przy garach.

Pewnie od razu pomyślisz sobie, no dobra ale ojciec też może gotować! Pewnie, że może, musi jednak chcieć. A, mój mąż ma mnóstwo zalet, tylko gotować nie chce 😉

Niedziela, dzień wolny od pracy?

Zaczęło się niewinnie. Jest niedziela, myślę sobie przygotuję mojej ukochanej rodzinie drugie danie (zupa z wczoraj będzie idealna). No ale najstarsza córka Zosia wracała dzisiaj z obozu narciarskiego (rety jak ja się martwiłam, za oknem -24, w Jurgowie, gdzie była – 29…. a ona na nartach, bez mamy????) i chciałam jej sprawić przyjemność i ugotować ukochany barszcz czerwony. A, że młodsza córka też chciała coś dla Zosi zrobić, wymyśliła mufinki…

Podsumuję krótko: drugie danie, barszcz i mufinki. Jak na mnie, dość ambitnie… Ale dam radę, prawda?

Zupełnie nie wiem jak to się stało, ale mufinki okazały się totalną klapą! Zobaczcie same…. Takie zakalce, że śmiałam się z nich z Helą przez resztę dnia.

No ale nadal nie było nic dla Zosi… Więc Hela zarządziła awaryjne brownie. No luz. To przynajmniej zawsze wychodzi. No ale kiedy ma się za sobą już 4 godziny w kuchni i małego Krzysia, który też chce robić „brałni” … Gdy zamknęłam klapę piekarnika miałam dość.

Postanowiłam, że na dzisiaj basta. Nie wchodzę więcej do kuchni.

Minęła godzina, wchodzę do kuchni, tylko aby przeczytać sms’a od Asi, że tak, wie, że nasze spotkanie jutro odwołane, odpisuję OK. I…. kątem oka dostrzegam dwa talerze po kolacji, kubek i miskę po brownie i oczywiście zaczynam chować ją do zmywarki, przecieram garnek…

Czajnik, zlew i cała reszta

Mój wzrok pada na czajnik. Ależ brudny myślę, i w tym momencie zaczynam go szorować. Zwykły płyn nie pomaga. A dobra, myślę, „odkamienię” przy okazji i jeszcze CIF’em poleję, może z wierzchu puści. Biorę sodę i kwaskiem cytrynowym, wlewam, szoruję. Chyba lepiej wygląda. No i przypomniałam sobie, że jak odkamieniam czajnik, to przy okazji także czyszczę sitko na kranie z kamienia i jeszcze ekspres do kawy… Przecież jedna robota (praktycznie…).

No i odkręciłam sito. Czyści się. W „międzyczasie” wypucowałam zlew, bo przecież i tak było w nim sporo CIF’a… I przepuściłam kwasek przez ekspres do kawy. Po drodze minęłam kuchenkę gazową, brudna że hej, myślę. Więc dawaj… Zanim postawię czajnik aby się gotował z kwaskiem machnę tą kuchenkę… tak lubię jak jest czysta… (WTF ????? – przyp. redakcja)

I w tym momencie przypomniałam sobie, że miałam do kuchni nie wchodzić… Przez głowę przeleciał mi ten post blogerki i zaczęłam wyć ze śmiechu! Cała rodzina się zbiegła, patrząc jak pękam ze śmiechu z gąbką w ręce. A mąż z czarującym uśmiechem, pyta się czy może mi w czymś pomóc 😉

Kurtyna.

A ja myślałam, że ten etap mam już za sobą, że jako matka sporej gromadki, wiem, że odpoczynek jest ważniejszy niż czysty czajnik i odkamienione sitko na kranie… a tu jeszcze tyle pracy przede mną…

A Tobie jak idzie?

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się z innymi:
Współzałożycielka mamopracuj.pl, od dziesięciu lat rozwija swoje umiejętności łączenia życia rodzinnego i zawodowego i nawet jej to wychodzi! Lubi wyzwania i cieszy ją kiedy pracodawcy znajdują świetnych pracowników. Mama wesołej trójki, żona i miłośniczka kotów. 
Chcę otrzymywać inspiracje, pomysły i sugestie jak pracować i nie zwariować.
Newsletter wysyłamy raz na 2 tygodnie