Logo Mamo Pracuj
Open menu
Pracuj

Znajdź wymarzoną pracę i pracodawcę.

Rozwijaj się

Pozwól się wesprzeć w rozwoju.

Inspiruj się

Sprawdź nasze propozycje dla Ciebie.

ZAINSPIRUJ SIĘ

Od szycia opasek dla córki do topowej marki – inspirująca historia Kasi, założycielki UL&Ka

  • Joanna Sieprawska
  • 13 września 2024
  • 22 MIN. CZYTANIA
Kasia Zasiadły UL&KA
Poznaj historię Kasi, założycielki marki UL&KA, która z pasji do szycia dla córki stworzyła jeden z najpopularniejszych polskich biznesów z akcesoriami do włosów. Teraz czas na Ciebie! Aplikuj do programu „BEST by Futuremakers – Make your business BEST”. Rozwiń swój biznes i oraz zawalcz o grant finansowy.

Cześć, Kasiu, bardzo cieszę się na tę rozmowę 😉 Jesteś założycielką marki UL&Ka oraz mentorką biznesu. W ciągu kilku lat przeszłaś drogę od szycia opasek dla córki do stworzenia jednej z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce marek produkujących akcesoria do włosów. Wielkie gratulacje! Co zainspirowało Cię do rozpoczęcia własnej działalności? 

Moja historia jest dosyć klasyczna. W skrócie – pracowałam w korporacji i zaszłam w ciążę. Jeszcze na urlopie macierzyńskim, myślałam, że wrócę do pracy w korporacji. Jednak poczułam, że muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie, żeby nie zwariować z małym dzieckiem. Przeszłam z pozycji menedżera w dużej firmie logistycznej, zarządzającego kilkuset osobami, do rzeczywistości rodzicielskiej. To był dla mnie spory szok. Zaczęłam więc szyć, żeby zachować równowagę psychiczną.

Początkowo to miała być tylko pasja, bo zawsze lubiłam rękodzieło. Szyłam dla córki różne rzeczy, w tym pierwszą opaskę, która spodobała się znajomym. Wtedy jeszcze nie myślałam o tym, że mogłoby to przerodzić się w biznes. W końcu, gdzie pani menedżer z dużej firmy, a gdzie szycie opasek? Wszyscy pukali się w głowę, pytając, jak można zbudować biznes na opaskach.

Na początku traktowałam to jako hobby. Szyłam dla córki, robiłam jej zdjęcia, a okazało się, że podobało się to nie tylko mi, ale też szerszemu gronu. Wtedy zapaliło się światełko, że może to być pomysł na biznes. W styczniu pokazałam pierwsze zdjęcie mojej córki w opasce, a po pięciu miesiącach, w maju, stworzyłam fanpage na Facebooku. Już w czerwcu i lipcu miałam sporo zamówień – szyłam wieczorami, kiedy mała spała, albo w trakcie jej drzemek. W sierpniu założyłam sklep internetowy, bo nie mogłam już nadążyć z odpowiadaniem na wiadomości, szyciem, wysyłką zamówień, kupowaniem materiałów. Na tamten moment robiłam wszystko sama.

Co było dla Ciebie kluczowym momentem, w którym zdecydowałaś, że to już nie tylko pasja, ale pełnoprawny biznes?

Zrozumiałam, że mogę na tym zarobić, i wtedy faktycznie pojawiło się sporo zamówień – jak na tamten czas. Oczywiście, porównując to do dzisiejszych zamówień, to była jedynie kropla w morzu, ale wtedy byłam sama, nie miałam żadnych kosztów, bo szyłam w domu, na poddaszu lub przy kuchennym stole. Mój biznes był idealny – co zarobiłam, to inwestowałam dalej. Nie potrzebowałam dużych nakładów finansowych. Moją jedyną inwestycją była maszyna do szycia za 500 zł i to było wszystko. Zobaczyłam, że ludzie są zainteresowani i to mnie napędzało do tworzenia kolejnych rzeczy. W końcu nigdy nie wróciłam do korporacji.

Często wspominasz, że wszystko robiłaś sama. Czy miałaś jednak jakieś wsparcie? Może bliskich, którzy Ci pomagali, albo mentorów z biznesu, którzy dawali cenne wskazówki?

Rodzina była dla mnie ogromnym wsparciem, ponieważ na tamten moment nie miałam żadnych mentorów biznesowych. Mój „mindset” przedsiębiorcy praktycznie nie istniał – przez całe życie pracowałam dla kogoś, więc takie myślenie nie było dla mnie naturalne. Poza tym, 9 lat temu czasy były zupełnie inne. Social media nie były tak rozwinięte, jak dziś, kiedy można obserwować osoby, które dzielą się darmową wiedzą. Gdybym zaczynała teraz, to na pewno korzystałabym z takich źródeł, bo mamy coraz więcej kont i ludzi, którzy pomagają i doradzają, jak mentorzy, coachowie czy trenerzy. Jednak wtedy nie było takiej dostępności, więc moim największym wsparciem była rodzina.

Moja mama pomagała mi wykrawać materiały, tata zabierał Ulę na spacery, żebym mogła usiąść do szycia na dwie godziny. Jednak największe wsparcie dawał mi mój partner Wojtek. Kiedy urodziła się nasza druga córka, podjęliśmy wspólnie decyzję, że Wojtek zrezygnuje z pracy na etacie, żeby zająć się domem. On przez 20 lat pracował zawodowo jako handlowiec, więc to nie była łatwa decyzja. Jednak widzieliśmy w firmie UL&Ka ogromny potencjał i uznaliśmy, że to on przejmie opiekę nad domem, a ja po kilku dniach wrócę do pracy.

Ekstra, czyli dużo wsparcia.

Moim największą siłą było i jest wsparcie w moich najbliższych. Wiem, że wielu dziewczynom tego brakuje, ale dla mnie to kluczowe. Bez nich na pewno nie dałabym rady i nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem dzisiaj. I to wsparcie trwa cały czas – nie tylko na początku, ale również teraz, po dziewięciu latach. Moi rodzice pomagają odbierać Kajkę z przedszkola, zaprowadzać ją na zajęcia dodatkowe, co jest bardzo ważne, bo ja jestem w pracy, a Wojtek, mój partner, często mi pomaga. Kiedy jeździmy na targi branżowe, ktoś musi zająć się dziećmi, które mimo że mają już 10 i 6 lat, nadal potrzebują opieki. Wojtek dba o to, żebym regularnie jadła ciepłe posiłki, bo gdyby nie on, to pewnie nie miałabym na to czasu w ciągu dnia, bo ciągle jestem w biegu. To wsparcie jest nieocenione, zarówno na początku, jak i teraz.

Twój dzień jest bardzo aktywny, a mimo to znajdujesz czas, by dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem z innymi dziewczynami. Co cię motywuje do tego, żeby to robić? To wymaga masy dodatkowego zaangażowania z Twojej strony.

To jest bardzo dobre pytanie. Nikt mnie o to jeszcze nie zapytał. Ale szczerze mówiąc, ja nie robię tego dla pieniędzy. Oczywiście, jeśli to przyniesie zysk, to super, ale na ten moment nie to jest moją motywacją. Dla mnie najważniejsze są dwie rzeczy. Po pierwsze, własne ambicje. Po dziewięciu latach prowadzenia biznesu czuję, że wpadłam w pewne schematy, a ja potrzebuję nowych wyzwań, żeby się rozwijać. Muszę mieć nowe projekty, które mnie motywują i napędzają.

Po drugie, mam takie poczucie misji. Małe biznesy, a zwłaszcza te prowadzone przez kobiety, są w Polsce często niedoceniane. A to one są siłą napędową naszej gospodarki. Skupiam się głównie na wspieraniu kobiet, bo wiem, jak wiele wyzwań przed nimi stoi – zarówno zawodowych, jak i osobistych. Często bierzemy na siebie więcej, niż jesteśmy w stanie unieść, i zmagamy się z oczekiwaniami społecznymi, że to właśnie my musimy zostać w domu i zajmować się dziećmi. Ja chciałabym pokazać, że to nie jest prawda. Mamy prawo się realizować zawodowo i spełniać swoje marzenia.

Wiem, że jest mnóstwo kobiet, które potrzebują wsparcia, a jeśli nie dostają go od najbliższych, to chciałabym, żeby mogły liczyć na moje. Sama przeszłam tę drogę, znam jej trudności i chciałabym pomóc innym uniknąć moich błędów. W Polsce brakuje wsparcia dla osób, które dopiero zaczynają swój biznes. Dużo się mówi o tym, jak rozwijać już istniejące firmy, ale nikt nie uczy, jak krok po kroku założyć własny biznes. I to właśnie chciałabym przekazać innym – praktyczną wiedzę, która pomoże im odnieść sukces.

Często też spotykam się z tym, że kobiety mają problem z wyceną swoich usług i zaniżają stawki, choć ich praca jest warta znacznie więcej.

To jest temat rzeka. Wiesz, w moim kursie, który niedługo się pojawi, staram się zmienić pewien sposób myślenia, który nazywam „mindsetem prywaciarza”. Lubię to słowo i chcę je odczarować. Chodzi o to, że my, kobiety, często mamy problem z mówieniem o pieniądzach, z wyceną naszej pracy, a już szczególnie z tym, by powiedzieć to głośno klientowi. Zdarza się, że myślimy: „Nikt nie zapłaci za to 990 zł”, a to nieprawda! Jeżeli dasz wartość, ludzie za nią zapłacą. Ważne jest, żebyś wiedziała, jaki problem rozwiązujesz swoim produktem, jakie marzenia spełniasz, i wtedy cena przestaje być problemem.

Przykład? Operacje plastyczne. Kosztują majątek, ale ludzie biorą nawet kredyty, by je sobie zafundować, bo spełniają ich marzenia. To nie o to chodzi, by promować takie decyzje, ale pokazuje to, że jeśli dajesz ludziom to, czego naprawdę pragną, zapłacą za to. Dziewczyny muszą przestać bać się mówić o cenach i zmienić swoje podejście. Jeśli one to zmienią, klienci też zaczną inaczej podchodzić do tematu.

A jeśli ktoś mówi, że cena jest za wysoka? To nie jest twój klient i tyle. Sama spotykałam się z tym, że ktoś mówił: „Opaska za 79 zł? W H&M kupię za 24 zł!”. I ja wtedy odpowiadam: „Proszę bardzo, kup w H&M”. Nie namawiam, nie obniżam ceny. Taka jest cena i tyle. W końcu, kiedy idziesz do Zary czy Chanel, nie pytasz, czy dostaniesz coś taniej. Akceptujesz cenę albo nie kupujesz, i my, przedsiębiorcy, musimy to zrozumieć.

Dziewczyny pisały pod moim filmem, że nawet w sieciówkach zdarza się, że ludzie proszą o rabaty, ale generalnie nikt nie idzie do sklepu i nie pyta: „Jak kupię trzy rzeczy, to dostanę jedną gratis?”. To pokazuje, że w kwestii cen musimy być pewni siebie i jasno komunikować ich wartość.

Powiedz mi, jakie inne wyzwania pojawiają się u dziewczyn, które przychodzą do Ciebie? Mówiłaś o trudności w łączeniu ról matki i przedsiębiorczyni? Co, oprócz tego, je hamuje?

Najczęstszymi wyzwaniami, z którymi spotykają się dziewczyny, są przede wszystkim problemy związane z własnym nastawieniem. To często brak wiary w siebie, syndrom oszusta, przekonanie, że nie są wystarczająco dobre, aby prowadzić biznes czy sprzedawać produkty. To blokady związane z własną głową, które nazywam „mindsetem prywaciary”. Kolejnym wyzwaniem jest wycena własnej pracy i mówienie o tym otwarcie, co również wynika z braku pewności siebie.

Brak czasu to kolejna duża przeszkoda, zwłaszcza dla kobiet, które mają małe dzieci i próbują pogodzić macierzyństwo z prowadzeniem działalności gospodarczej. Jeśli dodatkowo nie mają wsparcia ze strony bliskich, to sytuacja staje się jeszcze trudniejsza.

Innym problemem jest brak umiejętności sprzedaży swoich produktów. Często mają genialne pomysły, ale nie wiedzą, jak je skutecznie wypromować i sprzedać. To jest coś, czego staram się je nauczyć – jak sprzedawać, jak wdrożyć konkretne mechanizmy sprzedażowe. To nie jest tylko kwestia stworzenia produktu, ale również umiejętności zorganizowania całego procesu sprzedażowego, co często decyduje o sukcesie firmy.

Zgłoś się do „BEST by Futuremakers – Make your business BEST” – programu, w którym Kasia jest trenerką

Kasiu, inspirujesz inne kobiety i dzielisz się swoją wiedzą. A czy są jakieś książki, podcasty, osoby, które ciebie samej inspirują w tym, co robisz? Co pomaga ci się rozwijać i skąd czerpiesz motywację?

Tak, wiesz co, ja przede wszystkim obserwuję social media i mam swojego mentora biznesowego. Na przykład teraz, kiedy przygotowuję kurs, współpracuję z Dominiką Żak, która pełni rolę mentorki. Staram się też sporo czytać – wstaję codziennie o piątej rano i to jest mój czas na rozwój. Uwielbiam książki o tematyce sprzedażowej, budowaniu relacji z klientami, czy zachowaniach konsumentów, ale wieczorem wybieram już lżejsze lektury, takie jak historie sukcesu dużych firm, np. Netflixa czy NIKE. Z podcastami mam większy problem, bo łatwo się rozpraszam, ale kiedy jadę autem, chętnie słucham, co wpadnie mi w ucho. Ostatnio odkryłam kanał Biznes Klasa na YouTube – świetne wywiady z dużymi graczami na rynku. Polecam, bo inspirują do działania!

Jakie umiejętności i wiedzę planujesz przekazać uczestniczkom jako trenerka w programie „BEST by Futuremakers – Make your business BEST” organizowanym przez Youth Business Poland? Program jest skierowany do kobiet do 35. roku życia i ma na celu rozwijanie praktycznych kompetencji biznesowych, a rekrutacja trwa do 20 września.

W dużej mierze chciałabym przekazać uczestniczkom to, o czym rozmawiałyśmy – przede wszystkim zaszczepić w nich mindset przedsiębiorcy. Chodzi o to, żeby wyjść z roli pracownika i zacząć myśleć jak właściciel firmy, lider swojego biznesu. Kolejnym tematem, który poruszymy, będzie zakładanie własnej działalności – nie tyle w kontekście formalnym, co bardziej praktycznym. Chcę im pokazać, jak ważna jest identyfikacja wizualna marki, czyli dobór odpowiednich kolorów, stworzenie logo, nazwa firmy, strona internetowa czy obecność w mediach społecznościowych. To obszar, w którym czuję się najlepiej i na którym skupimy się najwięcej. Oczywiście wiele wyjdzie w trakcie, bo każda grupa będzie miała swoje potrzeby, więc będziemy działać elastycznie.

Wróćmy na moment do Twojej firmy. Co było dla Ciebie najtrudniejsze? Czy miałaś momenty, w których zastanawiałaś się nad rezygnacją?

Wiesz, śmieję się czasem, że codziennie mówię, że rzucam to wszystko, ale tak naprawdę to chyba każdy, kto prowadzi firmę, to rozumie. Często wydaje się, że gdzieś indziej trawa jest bardziej zielona, i sama czasami żartuję, że wrócę na etat. Ale szczerze mówiąc, wiem, że to by nie było dla mnie. Po tylu latach tej 'wolności’ (choć każdy, kto prowadzi firmę, wie, że to też ma swoje ograniczenia), ciężko byłoby mi się odnaleźć w pracy na etacie. Prowadzenie własnego biznesu daje mi jednak poczucie niezależności finansowej i możliwości podróżowania, co bardzo sobie cenię. Ale to nie przyszło od razu – dojście do tego etapu zajęło mi dziewięć lat.

Nie miałam jednak jednego momentu, w którym pomyślałam, że się poddaję. Zawsze byłam mocno zdeterminowana i do dziś wierzę w mój produkt. Były osoby, które mówiły, że powinnam sprzedać firmę i zająć się tylko mentoringiem, bo mam w tym potencjał, i rzeczywiście, lubię to robić. Pomagam znajomym, kiedy dzwonią z pytaniami o biznes, i mam zdolność dostrzegania, co można poprawić. Ale mentalnie nie jestem gotowa na sprzedaż mojej firmy – nadal bardzo ją lubię i czerpię z niej radość.

Codziennie pojawiają się jakieś wyzwania, ale zawsze znajduję sposób, by sobie z nimi radzić – czy to wyjście na rower, czy spędzenie czasu ze znajomymi. Ważne, by mieć świadomość, że te trudniejsze dni przychodzą, ale one też mijają. Trzeba mieć swoje sposoby, by przez nie przejść. Prowadzenie firmy to ogromne wyrzeczenia, o których młodzi przedsiębiorcy nie zawsze wiedzą. Dlatego warto o tym mówić głośno – by przygotować ich na rzeczywistość, która często różni się od wyobrażeń.

Wspominałaś o samodyscyplinie i o tym, jak odreagowujesz po pracy. Czy masz jakieś swoje nawyki lub metody, które pomagają ci zorganizować dzień tak, by był efektywny zarówno w pracy, jak i w domu?

Chciałabym powiedzieć, że tak, ale niestety nie mam konkretnej rutyny, bo działam bardzo spontanicznie, a wiadomo, są różne okresy. Teraz mam naprawdę intensywny czas, bo za trzy tygodnie wypuszczam swój pierwszy kurs biznesowy. Dla mnie to ogromny krok na głęboką wodę, mimo że wydawałoby się, że mam doświadczenie i wiedzę. Uczę się teraz wszystkiego od zera – od stawiania nowej strony internetowej po landing page. Ilość rzeczy do ogarnięcia mnie przytłoczyła, bo wydawało mi się, że po prostu nagram kurs i go sprzedam. Tymczasem łączenie tego wszystkiego – firmy, kursu, dodatkowych aktywności, wywiadów, podcastów – naprawdę mnie momentami przerasta.

Oczywiście, powinnam powiedzieć, że wstaję codziennie o piątej rano, robię jogę, medytuję, czytam książki i przychodzę do pracy pełna energii, ale w rzeczywistości tak nie jest. Tak jak większość mam, rano walczę z czasem, żeby wyprawić dzieci do szkoły, a potem staram się jak najszybciej wyjść z pracy, żeby odebrać je o normalnej godzinie. Później zaczynają się zajęcia dodatkowe, więc pełnię rolę kierowcy.

Jedyną rutyną, którą naprawdę trzymam, jest to, że po pracy nie zabieram laptopa do domu i staram się nie pracować po 16:00. Czasami coś zrobię na telefonie, ale laptop zostaje zamknięty. Drugą zasadą, której mocno się trzymam, jest to, że nie zabieram telefonu do sypialni – zostawiam go w kuchni na blacie, a do łóżka biorę książkę. I trzecia rzecz: nie pracuję w weekendy. To jest dla mnie bardzo ważne, żeby ten czas spędzić na odpoczynku, spotkaniach ze znajomymi, zakupach na ryneczku, pilatesie – po prostu, żeby się wyciszyć i zwolnić.

Wiem, że na początku prowadzenia własnego biznesu trudno jest trzymać się takich zasad, zwłaszcza jeśli ktoś równocześnie pracuje na etacie i rozwija firmę. Ale polecam zacząć od małych kroków – może najpierw jeden dzień w weekend bez pracy, a później stopniowo więcej.

Oczywiście, nie jestem zwolenniczką kultury ciągłego zapracowania, ale umówmy się – jeśli chce się osiągnąć sukces, to nikt tego nie zrobił, pracując sześć godzin w tygodniu. To coś za coś.

Jak Twoje córki postrzegają Cię jako przedsiębiorczynię?

Wiesz co, często mówię dziewczynom, że nasze dzieci nas bardzo uważnie obserwują, i jeżeli jesteśmy nieszczęśliwe, pracując na etacie dla kogoś, wstając codziennie do pracy z niechęcią i wracając wieczorem tylko narzekając, to nasze dzieci to dostrzegają. Moje córki na pewno widzą, że pracuję dużo, i czasami żartują, mówiąc: „Mama, już przestań pracować”. Ale one również dostrzegają, że jestem szczęśliwa i spełniona, że realizuję swoje marzenia i cele. Staram się im tłumaczyć, że to, co mamy – możliwość wyjazdów na wakacje, pewne przywileje – nie jest dane każdemu, a wynika z tego, że mama ciężko pracuje.

Chcę, aby miały świadomość, że praca przynosi efekty, że nic nie przychodzi samo z siebie. Ważne jest dla mnie, żeby wiedziały, że pieniądze nie biorą się „z bankomatu”, ale że my, rodzice, ciężko na to pracujemy. Chcę, żeby wychowały się na niezależne kobiety, które nigdy nie będą polegały na kimś innym, ale będą samowystarczalne. Moim celem jest, aby rozumiały wartość niezależności, bo wiem, że wiele kobiet wpada w pułapkę zależności finansowej od mężczyzn. Często kobiety po kilku latach bycia w domu czują się zagubione, bo wypadły z rynku pracy, nie mają odwagi, by rozkręcić własny biznes, a jednocześnie nie mogą liczyć na wsparcie w związku.

Chciałabym, aby moje córki zawsze miały siłę i odwagę, by samodzielnie kształtować swoją przyszłość.

Tak, to bardzo ważne.

Temat rzeka, oj tak, zdecydowanie! Myślę, że to coś, na co warto zwrócić uwagę, to właśnie mentalność kobiet, które zbyt często stawiają innych na pierwszym miejscu, zapominając o sobie. Często mamy taką tendencję do robienia wszystkiego dla innych, a siebie stawiamy gdzieś na końcu. To trochę jak ta sytuacja w restauracji, gdzie wszyscy zamawiają obiad, a mama mówi: „A ja dojem po dzieciach, bo pewnie nie zjedzą”. I nagle okazuje się, że nie jesz tego, na co miałaś ochotę, tylko poświęcasz się dla innych.

To idealnie pokazuje, że w codziennym życiu najpierw dbamy o wszystkich wokół, a nie o siebie. Ale przychodzi taki moment, kiedy dzieci dorastają i już tak cię nie potrzebują. Albo w najgorszym przypadku, mąż może cię zostawić i nagle zostajesz sama. Przez lata dawałaś z siebie wszystko innym, a nie myślałaś o sobie, zatracając się w tym.

Mam nadzieję, że nasze pokolenie, a także nasze córki, będą bardziej świadome tego, jak ważne jest dbanie o siebie i walczenie o swoje miejsce w życiu.

Gdybyś mogła zacząć jeszcze raz, od początku, to powiedz, zrobiłabyś wszystko tak samo czy coś byś zmieniła?

Gdybym miała zacząć wszystko od początku, nie zmieniłabym nic. Naprawdę wierzę, że w życiu wszystko dzieje się po coś i w odpowiednim momencie. Nawet jeśli coś się nie udało czy nie poszło zgodnie z planem, to traktuję to jako lekcję, którą biorę na klatę i idę dalej. Z perspektywy czasu widzę, że każdy etap miał swój moment i był potrzebny. To, że dopiero po dziewięciu latach zdecydowałam się na mentoring i dzielenie się swoją wiedzą, było dla mnie naturalnym procesem. Gdybym zrobiła to wcześniej, pewnie nie byłabym na to gotowa ani mentalnie, ani fizycznie, żeby jednocześnie prowadzić firmę i pracować z młodymi przedsiębiorcami. Wszystko ma swoje miejsce i czas, więc nie, nie zmieniłabym nic.

Zgłoś się do „BEST by Futuremakers – Make your business BEST” – programu, w którym Kasia jest trenerką

Gdzie widzisz swoją firmę za 5–10 lat? Czy masz jakieś obawy, że trendy się zmienią, i co planujesz, jeśli tak się stanie?

Powiem szczerze, nie mam wielkich obaw o przyszłość. Czuję, że w Polsce moda na opaski w dużej mierze została wykreowana przeze mnie, choć wiem, że brzmi to nieskromnie. Kiedyś opaski nie były tak popularne – były traktowane jako zwykły dodatek, a nie kluczowy element stylizacji. Dziś moje klientki piszą, że zaczynają komponować swoje stroje od opaski, a dopiero potem dobierają resztę garderoby, co jest dla mnie ogromnym komplementem.

Jeśli chodzi o przyszłość, mam sporo planów, zarówno jeśli chodzi o mentoring, jak i rozwój biznesowy. Chciałabym bardziej wejść na rynki zagraniczne, ale w modelu online, zamiast współpracy z dystrybutorami, jak to miało miejsce do tej pory. Widzę też duży potencjał w polskim rynku, więc na razie skupiam się na jego dalszym rozwoju.

Nie planuję na razie wielkich zmian w modelu biznesowym, ale jestem gotowa reagować na zmiany rynku i potrzeby moich klientek. Przykładem jest pudełko kreatywne, które wprowadziłam podczas pandemii – to był produkt stworzony z resztek materiałów, a stał się hitem. Dzięki elastyczności i otwartości na nowe pomysły, wierzę, że zawsze znajdę sposób, by dostosować się do zmieniających się trendów.

Na razie nie wybiegam myślami zbyt daleko w przyszłość. Mam taki plan, żeby intensywnie pracować do 50. roku życia, a potem może trochę zwolnić i zamieszkać w miejscu, gdzie jest słońce i plaża. Ale to są tylko dzisiejsze założenia – życie jest przewrotne, więc wszystko może się zmienić.

Wyznaczasz sobie cele biznesowe?

Tak, mam swoje cele. Może nie manifestuję ich na wielkiej tablicy w biurze, ale wiem, dokąd zmierzam. Chciałabym, żeby marka UL&Ka była rozpoznawalna w Polsce tak, jak Nike. Nie każdy musi nosić moje produkty, ale chciałabym, żeby każdy je kojarzył. Dążę też do rozwoju za granicą, zaczynając sprzedaż online poza Polską. Mam także finansowe cele – na przykład na ten rok założyłam określony cel przychodowy, który początkowo wydawał mi się nierealny, a teraz wygląda na to, że go osiągniemy.

Lubię mieć konkretny cel, bo to mnie motywuje. Tak samo jak na spacerze – nawet jeśli idę, to muszę mieć jakiś cel, na przykład dojść na lody, a nie spacerować bez planu. Tak samo traktuję życie i biznes – cel zawsze jest dla mnie kluczowy.

Kasia, a na zakończenie – gdybyś mogła zostawić kobietom jedną kluczową myśl, jakiś najważniejszy przekaz, co byś chciała im powiedzieć?

Jezu, powinnam mieć przygotowane jakieś mądre zdanie, żeby to ładnie brzmiało! Ale nie, tak naprawdę chciałabym, żeby dziewczyny uwierzyły w siebie, że mogą wszystko. Mój przykład pokazuje, że można zrobić biznes na wszystkim – nawet na opaskach do włosów – i żyć na swoich zasadach, być niezależną finansowo. Oczywiście, to wymaga dużo pracy i wyrzeczeń, ale jeśli mają cel i wierzą w swój produkt, to inni też w niego uwierzą.

Otaczajcie się dobrymi ludźmi, dobrą energią – to niesamowicie ważne. Ludzie, którzy dodają wam skrzydeł i motywują, sprawią, że będzie wam się chciało działać jeszcze bardziej. I pamiętajcie, odcinajcie się od tych, którzy wysysają energię i ciągną w dół.

No i na koniec – pieniądze to nie wszystko. Oczywiście przyjdą, i to będzie super, ale jeśli jedyną motywacją są pieniądze, to nie wystarczy na dłuższą metę. Znajdźcie większy cel, coś, co naprawdę was napędza.

Kasiu, bardzo dziękuję Ci za rozmowę!

Zobacz więcej

artykuł
  • Ewa Moskalik - Pieper
  • 9 MIN. CZYTANIA
artykuł
  • Redakcja portalu Mamo Pracuj
  • 9 MIN. CZYTANIA
artykuł
  • Anna Łabno - Kucharska
  • 3 MIN. CZYTANIA
artykuł
  • Alicja Zielińska
  • 6 MIN. CZYTANIA
artykuł
śniadaniówka do szkoły
  • Redakcja portalu Mamo Pracuj
  • 8 MIN. CZYTANIA
artykuł
ciąża kwas foliowy
  • Dominika Kamińska
  • 6 MIN. CZYTANIA

+3 tys. mam w newsletterze

© Mamopracuj 2024

Skip to content