Czego szukasz

Bezpieczne przejazdy dla dzieci, czyli MotoMamy w akcji

Potrzeba matką… pomysłu! Edyta Kotowicz połączyła nowe trendy, potrzeby swoich koleżanek, dodała energię i pasję działania i stworzyła – MotoMums, bezpieczne przejazdy dla dzieci. Czym MotoMums jest a czym nie jest, i dlaczego prawie pokłóciłam się z mężem kiedy rozmawialiśmy o pomyśle Edyty? Zapraszam do wywiadu!

Chłopiec w aucie

Edyta, wiesz Ty to siebie sprytnie wymyśliłaś. I zupełnie nie dziwi mnie fakt, że z takim zaangażowaniem i pasją działasz dalej. Zaraz damy linka do DDTVN ale opowiedz jak na to wpadłaś?

Niestety to nie wielka pomysłowość. Tylko obserwacja zapracowanych kobiet. Zastanów się kiedy ostatnio miałaś czas na chwilę dla siebie? Medytację, spacer, sięgnięcia po książkę… Pracując i mając na głowie inne obowiązki, okazuje się, że czasu codziennie jest za mało. A oczywiście nasze potrzeby zostają na końcu listy. Jest takie super zdanie powiedziane przez Michelle Obama:

Musimy bardziej się starać, aby stawiać samych siebie wyżej na liście naszych codziennych zadań.

Ale żeby to zrobić niektóre z tych zadań ktoś musi wykonać za nas. Zadanie bycia szoferem dziecka, na które pracujący rodzice w dużych miastach przeznaczają tygodniowo wiele godzin, jest zdecydowanie jednym z nich.

MotoMums – to taka ekskluzywna mamowa taksówka? Bo taka mama zadba nie tylko o dostarczenie z miejsca na miejsce ale o czapkę na głowię i zapiętą kurtkę?

Tylko nie taksówka. 😉 Wszyscy wiemy jakie mamy doświadczenia z taksówkami. Baaaardzo różne. To kto przyjedzie i jak będzie wyglądał przejazd to loteria. I dlatego żadna mama nie bierze taksówki pod uwagę jako rozwiązania, kiedy ma problem z przewiezieniem syna czy córki. A jeżeli już naprawdę musi, to zazwyczaj oprócz pieniędzy, płaci za to też słoną cenę nerwów i stresu.

MotoMamy to usługa odprowadzania i opieki nad dzieckiem podczas przewożenia go z punktu A do B, ale świadczona przez osobę, która ma doświadczenie w opiece nad dziećmi. W praktyce są to przeważnie inne mamy. MotoMama nie tylko odprowadzi dziecko, ale jeżeli przyjadą na miejsce za wcześnie albo dziecko się spóźnia, poczeka. Jest też cały czas w kontakcie telefonicznym z rodzicem, a po „dostarczeniu” pasażera wysyła sms.

moto_mums_DDTVN_640

Chodzi też o to, żeby z dzieckiem jeździła znana osoba. Czyli jedna MotoMama, którą w razie czego zastąpi inna znana MotoMama, a nie za każdym razem inny, nieznajomy kierowca. Dziecko i rodzic znają MotoMamę, m.in. kim jest z zawodu, ile ma dzieci, co lubi, jakim samochodem jeździ, jak oceniają ją inni rodzice. Rodzice oraz dzieci poznają MotoMamę osobiście przed pierwszym przejazdem, a starsze dzieci mają jej zdjęcie i umawiają się z nią na wymyślone przez siebie hasło.

Masz za sobą pierwsze testy i podróże mam, jak to wypadły?

Dzieci są zachwycone. Chyba najbardziej przekonuje je to, że czują się trochę małymi klientami. Bardzo fajnie też działa, jeżeli z jedną MotoMamą jedzie więcej niż jedno dziecko. Dzieci lubią jeździć razem, podczas gdy dla rodziców koszt wtedy jest niewielki, a zysk ogromny. Mamy odkrywają nagle, że mogą mieć dodatkowych kilka godzin, które wcześniej spędzały stojąc w korku. Dostaję od nich super maile z podziękowaniami, a nawet zdarzyły się pyszne pralinki, bo daję im coś, czego nie mogły do tej pory kupić. Czas. Ten czas jest często wręcz niezbędny, żeby poradzić sobie ze wszystkimi obowiązkami. Żeby znaleźć chociaż chwilę dla siebie i na odpoczynek. Żeby nie jechać z wypiekami na twarzy, kiedy praca notorycznie pokrywa się z godziną odbioru dziecka.

To jest poważny problem mam i większości z nas, kobiet. Chcemy być perfekcyjne: „Dlaczego, ktoś obcy miałby wozić moje dziecko. To mój obowiązek. Sama muszę dać sobie ze wszystkim radę.” W rezultacie pracująca mama albo mama w wielodzietnej rodzinie nie uśmiecha się i nie ma czasu, żeby kreatywnie i satysfakcjonująco spędzić czas ze swoimi dziećmi. Zwyczajnie nie ma już na to sił, po kolejnym dniu, w którym „dała sobie ze wszystkim sama radę”. A MotoMama to przecież nie jest ktoś obcy. To mama, która mieszka w naszej okolicy. Zdarzyło się na przykład, że MotoMama znała wychowawczynię w szkole, w której odebrała dziecko, bo ta była kiedyś nauczycielką jej syna. To kobiety z tej samej społeczności. Kiedyś, dawno temu, przed czasem wielkich miast, żyłyśmy blisko siebie, znałyśmy się i pomagałyśmy sobie. Czas do tego wrócić. A Internet, opinie innych mam, profile połączone z wieloletnią historią w mediach społecznościowych, to umożliwiają. Dają możliwość odnalezienia, poznania się i zabezpieczenie, na którym buduje się pełna zaufania współpraca i relacje.

Twój pomysł ma dwa elementy ciekawe z punktu widzenia mamy: 1. ułatwienie w logistyce rodzinnej, a 2. możliwość dorobienia sobie dla każdej zmotoryzowanej mamy. Czy tak? A jakie są wymogi aby zostać MotoMamą?

MotoMamy to kobiety takie jak my, więc jeżdżą bardzo różnymi samochodami. Rodzic, który wynajmuje MotoMamę dostaje informacje o pojeździe wcześniej. Ponieważ MotoMamy to większości mamy, często mają w samochodach podstawki i foteliki. W razie ich braku zapewniam je ja.

Na razie z każdą MotoMamą poznaję się osobiście. Spędzamy ze sobą około godzinę na rozmowie, na podstawie której powstaje profil MotoMamy. Potem robimy razem testowe przejazdy, bo MotoMama zawsze musi upewnić się, że pas jest zapięty, na dłuższej trasie ma dla dziecka wodę, nawiązuje relacje z pasażerem. Ponieważ ja i MotoMamy jeździmy dużo razem poznajemy się bardzo dobrze. MotoMamy to bardzo różne kobiety. Od pań, które mają już małe wnuki i chcą sobie dorobić, bo matki, które nie chodzą do pracy i zajmują się tylko dziećmi, bo mogą sobie na to pozwolić, a MotoMamą są z chęci wspierania innych mam. Są też przedstawicielki wolnych zawodów jak na przykład fotografki czy nauczycielki języków obcych. Czasem na pokładzie samochodu jest dziecko MotoMamy, dlatego, że przejazd odbywa się przy okazji jechania gdzieś z własnym dzieckiem.

moto_mums_opinie_640

W przyszłości, gdy MotoMums będzie rosło i nie będę miała kontaktu z każdą MotoMamą, mnie i moje osobiste zaangażowanie zastąpi system. Za pomocą GPS będzie można śledzić auto oraz wysyłać powiadomienie, w razie gdyby samochód wyjechał z trasy. Chcę też, aby baza MotoMam rosła jak drzewo. To znaczy ja rekrutuję pierwsze MotoMamy, a w przyszłości to one mogą zarekomendować kolejne. Ich ocena w profilu powiązana będzie z oceną zarekomendowanych przez nie MotoMam. Dlatego wciągnięcie mamy w świadczenie usługi będzie odpowiedzialnością. Nie będzie można po prostu zarejestrować się i zacząć jeździć. Trzeba będzie znać dobrze kogoś, kto nas wprowadzi.

Bardzo jestem ciekawa jak to w szczegółach sobie wymyśliłaś. Bo dyskutowaliśmy z mężem ten pomysł. Ja: hurra, genialne – bo czasem to mi bokami wychodzi wożenie córek i ciąganie wszędzie ze sobą małego syna. Ale mój mąż się zawahał…. I podał mocny argument, a mianowicie taki, że jak on miałby zaufać jakiejś bądź co bądź obcej kobiecie i oddać dzieci do zawiezienia? A jak kilka razy zawiezie a potem porwie… Wiem wiem, że musimy sobie ufać ale prędzej podam pin do karty 😉 To może już lepiej zaufać taksówkarzowi?

Taksówkarz otrzymuje licencję, gdy wnosi za nią opłatę. Następnie rejestruje się w korporacji, której płaci za to, aby otrzymywać od niej zlecenia. To wszystko. Nie ma żadnych wyszukanych standardów, które musi spełniać. Nawet jeżeli chodzi o kwotę nie możemy być jej pewni, bo istnieje wiele sposobów na to, aby zmanipulować taksometr. Więc, taksówkarze już od dawna nie budzą zaufania w większości klientów.

Matki, z którymi rozmawiałam jednogłośnie mówią, że nie wysłałyby nigdy dziecka taksówką. Są też takie dzieci, które nigdy nie wsiadłyby same do taksów, ale pojadą samochodem z inną mamą. To właśnie działa dokładnie tak, jak wożenie dzieci znajomych na zajęcia. Tylko dzięki MotoMums łatwiej znaleźć tę pomoc, bo jest w okolicy mama, która wozi swoje dziecko na zajęcia w pobliżu, ale nie dokładnie na te same. Albo jest mama, której dzieci już przestały chodzić na zajęcia, ale ona sama ma czas i mieszka niedaleko. Dzięki MotoMums takie matki w dużym mieście mogą się odnaleźć.

Na całym świecie takie nowe systemy (znane jako ekonomia współdzielenia czyli sharing economy) łączą ludzi, którzy dzielą się dobrami takimi jak czas, mieszkanie, samochód czy pieniądze i sami, oddolnie ulepszają swoją codzienność. Jeżeli chodzi na przykład o transport w U.S.A. rodzi się właśnie usługa przewozów, w której kierowcami są tylko kobiety, a pasażerami tylko kobiety i dzieci do lat 13.  Dlatego, żeby było bezpieczniej, wygodniej, lepiej. Amerykanie i amerykańskie media oszaleli na jej punkcie. MotoMamy są tym samym rozwiązaniem tylko tu u nas.

A jakie masz plany podboju? Wspominałaś o innych miastach, a nawet państwach?

MotoMamy na razie są tylko w Warszawie. Za MotoMums nie stoi duży kapitał, ani inwestor. Dlatego piszę do innych mam, które prowadzą kluby mam, blogi albo kawiarnie z prośbą o pomoc w szerzeniu idei. To matki zadecydują, czy MotoMums będą jeździły i pomagały sobie nawzajem czy nie. W Stanach ludzie poprzez udostępnianie idei, w które wierzą, że mogą zmienić ich codzienność pokazują dla niej poparcie. Tak dzieje się choćby w przypadku wspomnianych wyżej przejazdów tylko dla kobiet. Mam nadzieję, że u nas też MotoMums znajdą siłę w kobietach.

MotoMamy w przyszłości nie będą tylko wozić dzieci. Wśród MotoMam, które już się zgłosiły, że chciałyby zostać MotoMamą są nauczycielki, masażystki, opiekunki dla dzieci. Mogą więc, dzięki sieci kontaktów, która powstanie wokół MotoMums oferować sobie nawzajem wiele mobilnych usług takich jak gotowanie, robienie zakupów, lekcje języka dla dzieci czy masaże. Już teraz mogą zgłaszać się w super świeżej grupie na Facebooku >>>

Bardzo chciałabym, żeby MotoMamus działały w wielu krajach, bo podobna usługa jest do tej pory tylko w U.S.A. Już przeprowadziłam wywiady na ulicach Berlina i wiem, że z tym samym problemem boryka się każdy rodzic, który musi dowozić gdzieś dziecko samochodem w dużym mieście.

Wiem, że jest jeszcze coś do chciałaś dodać na koniec.

Tak. W każdej firmie są mamy, którym czasem przydałaby się pomoc MotoMamy. Dlatego zapraszam do korzystania z wyjątkowej możliwości umówienia się na trwające kwadrans spotkania informacyjne w korporacjach. Wystarczy zarezerwować z wyprzedzeniem termin. Wiem, że dla niektórych korporacji będzie to obawa. „Ale czy pokazując, że współpracujemy z MotoMums nie pokazujemy, że nasze pracownice nie mają czasu na dom?” Nie. Pokażemy, że rozumiemy jak naprawdę wygląda życie pracujących kobiet i one to docenią!

Edyta, trzymam mocno kciuki i jak będzie już w Krakowie to ja się piszę! Dziękuję za rozmowę.

Zdjęcie: MotoMums

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się z innymi:
Współzałożycielka mamopracuj.pl, od dziesięciu lat rozwija swoje umiejętności łączenia życia rodzinnego i zawodowego i nawet jej to wychodzi! Lubi wyzwania i cieszy ją kiedy pracodawcy znajdują świetnych pracowników. Mama wesołej trójki, żona i miłośniczka kotów. 
Chcę otrzymywać inspiracje, pomysły i sugestie jak pracować i nie zwariować.
Newsletter wysyłamy raz na 2 tygodnie